Polska wygrała na globalnej tragedii. Firmy chcą nad Wisłę. A tak się śmieliście, kiedy o tym pisaliśmy
Śmialiście się, gdy w 2020 r. ekonomiści PIE mówili, że Polska może zyskać 8 mld dol. rocznie na tym, że z powodu pandemii firmy będą przenosić produkcję z Chin? Czas zweryfikować heheszki, raport agencji Reuters pokazuje, że Polska naprawdę była jednym z najpopularniejszych krajów, do których chciała uciekać aktywność gospodarcza – zaraz za Wietnamem, Indiami i Niemcami.
Dziś na ustach wszystkich jest raczej inflacja i zdążyliśmy zapomnieć o dyskusji o tym, świat jest za bardzo uzależniony od dostaw z Chin, co pandemia pokazała bardzo wyraźnie. Ale wróćmy na chwilę do tej dyskusji.
8 mld dol. za przeniesienie produkcji do Polski
Był 2020 r., kiedy Polski Instytut Ekonomiczny opublikował raport pokazujący, że na zmianie światowych łańcuchów dostaw może skorzystać Polska - dokładnie 8,3 mld dol. rocznie.
Analitycy wskazywali, że w 2019 r. Azja odpowiadała za 35,3 proc. światowego eksportu, a same Chiny, a raczej materiały pochodzące z Państwa Środka, stanowiły 3,5 proc. materiałów zużytych na świecie do produkcji wyrobów przemysłowych. Dużo.
Pandemia miała doprowadzić do częściowej ucieczki z Chin i przeniesienia z tego kraju części produkcji półproduktów i wyrobów finalnych do innych krajów - może bliższych, a może w ogóle postawienie na produkcję we własnym kraju, żeby było bardziej patriotycznie.
Wielu się z tego śmiało, że akurat nagle świat zauważy Polskę, że akurat firmy cokolwiek zrozumieją - pandemia się skończy i tak wszyscy jak dotąd będą kupowali w Chinach albo tam produkowali, bo tam najtaniej i już.
Okazuje się, że wcale nie jest po staremu, co pokazał niedawno raport Reutersa przygotowany we współpracy z firmą Maersk. To nie jest najświeższy dokument, bo sprzed czterech miesięcy, ale jakoś nam umknął i właśnie odkopał go Marcin Czaplicki, ekonomista PKO Research. A warto do niego wrócić, bo pokazuje, że Polska naprawdę stała się jednym z największych światowych beneficjentów pandemii.
Polska wygrywa nawet z Niemcami
Nie jest po staremu - ankieta przeprowadzona przez Reutersa i Maersk pokazuje, że aż 67 proc. globalnych sprzedawców detalicznych i producentów twierdzi, że zakłócenia globalnego łańcucha dostaw zmieniły miejsce, z którego pozyskują materiały i komponenty.
To oznacza, że naprawdę nastąpiło przeoranie dotychczasowego układu i nagle ważne stało się znalezienie zaopatrzenia bliżej domu. Znaczenie ma tu korzystne usytuowane pod względem kosztów transportu, czasu wprowadzenia na rynek i członkostwa w blokach handlowych. No i koszty pracy.
Ale jeszcze ciekawsze jest to, że jednym z największych beneficjentów tych zmian rzeczywiście była Polska.
Gdyby brać pod uwagę jedynie europejskie firmy, Polska jest największym zwycięzcą i została wskazana przez 23 proc. ankietowanych jako atrakcyjny kierunek do reshoringu, czyli skracania łańcucha dostaw i przenoszenia aktywności gospodarczej bliżej. Za nami są Niemcy, na które wskazało 19 proc. respondentów.
Ale wypadamy też bardzo wysoko w ujęciu globalnym. Jako atrakcyjne miejsce do przenoszenia swojej aktywności gospodarczej wskazało na Polskę 13,3 proc. badanych, co dało nam czwarte miejsce na liście najbardziej pożądanych czy też atrakcyjnych krajów, do których należy przenieść swoją produkcję.
W ujęciu ogólnoświatowym wyprzedzają nas nieznacznie Niemcy - 13,7 proc., Indie (20,7 proc.) oraz Wietnam (21,2 proc.). Ale pamiętajmy, że Indie to ogromna liczba ludności i ogromny rynek, a chodzi w dużej mierze o to, by produkować jak najbliżej albo wręcz w tym samym kraju, w którym jest końcowy rynek dla danego produktu, z Azją więc nie mamy co się nawet mierzyć. To jak – duma?