Pesa drążyła, drążyła, aż w końcu udało jej się znaleźć punkt zaczepienia. Okazało się, że Hyundai wcale nie jest taki kryształowy, jak się przedstawiał. Z długiej listy zarzutów Krajowa Izba Odwoławcza potwierdziła jeden – Koreańczycy nie wykazali, że nie mają zaległości podatkowych wobec powierników. Tyle, że to podobno dlatego, że w Korei takiego dokumentu się po prostu nie wydaje.
Heroiczna batalia Pesy o unieważnienie wyników przetargu na dostarczenie do Warszawy ponad 200 tramwajów dobiega końca. Pierwsze odwołanie zostało odrzucone przez KIO, drugie – w dużej mierze również Izba uznała za bezzasadne. Poza jednym szczegółem, który odwlecze moment podpisania umowy co najmniej o kolejny tydzień.
KIO wezwała Tramwaje Warszawskie do wyjaśnienia wątpliwości związanych z zaległościami podatkowymi. Podejrzenia Pesy wzbudził taki oto fragment oświadczenia dyrektora Urzędu Skarbowego Changwon:
Pesa zaatakowała – to oznacza, że Hyundai ma zaległości wobec powierników. KIO nie podziela tych obaw, uznając to za nadinterpretację. Koreańczycy bronią się natomiast, że brak tej jednej informacji wynika z miejscowych przepisów, a ona sama jest totalnie nieistotna z punktu widzenia przetargu.
Choć wydaje się, że to tylko formalność KIO zobowiązała Tramwaje Warszawskie do unieważnienia wyboru „najkorzystniejszej oferty” (ale nie samego przetargu). TW już to zrobiły i wezwały Hyundaia do złożenia dodatkowych wyjaśnień.
Czy to dobra informacja dla Pesy?
Otóż wydaje się, że nie ma to żadnego znaczenia. Jedyny potwierdzony zarzut ma charakter wyłącznie formalny. Oferta Hyundaia wciąż pozostaje o pół miliarda złotych tańsza. Jednocześnie KIO odrzuciła wszystkie pozostałe zarzuty.
Pesa zarzucała Koreańczykom brak zorganizowanego zaplecza. Hyundai odpowiedział na to, że ma zakład Changwagon, który posiada wszelkie wymagane certyfikaty. Zarzut dotyczący tego, że producent zaczął zamawiać części jeszcze przed ogłoszeniem wyników, Izba zbiła natomiast stwierdzeniem, że po prostu zabezpieczał kluczowe komponenty.
Bydgoska spółka skarżyła się też na „rażąco niską” cenę. Odpowiedź? Według KIO, Tramwaje Warszawskie sensownie uzasadniły realność wyceny dokonanej przez Hyundaia. TW powoływały się przy tym m.in. na swoje wcześniejsze doświadczenia.
Już wcześniej Pesa sama wycofała się z jednego z zarzutów.
Producent pisał o zamówieniu, jaki Hyundai realizował dla Kolei Ukraińskich. Zdaniem Pesy konieczność czasowego wyłączenia ich z eksploatacji wynikała z błędów, jakie popełnili konstruktorzy Hyundaia. Problem w tym, że Hyundai Rotem Company (to pełna nazwa zwycięzcy warszawskiego przetargu) był wówczas tylko podwykonawcą Hyundai Corporation. I ze swojego zadania miał wywiązać się bez większych wpadek. Koleje nie ścigały zresztą HRC na drodze cywilnej, administracyjnej czy karnej i nie nałożyły żadnych sankcji.
Tramwaje Warszawskie dokonają nowego wyboru, gdy Hyundai uzupełni dokumentację, a ma to zrobić „bezzwłocznie”. I naprawdę trudno sobie wyobrazić, by nie wygrał po raz drugi.