Paraliż nieba przesądzony. W PAŻP panika, ale Polacy powinni bać się jeszcze bardziej
Za nieco ponad tydzień z PAŻP odejdzie ponad stu kontrolerów ruchu lotniczego. Ciągnące się od kilkunastu dni negocjacje nie doprowadziły do wygaszenia konfliktu. Agencja szykuje się na najgorsze. W zaciszu gabinetów powstaje plan awaryjny PA 8B, który ma minimalizować straty po stronie PAŻP, Eurocontrol i linii lotniczych - dowiedziały się TVN24 i RMF FM. Niemal w tym samym czasie szef ULC zapowiedział, że jeżeli porozumienie nie zostanie zawarte do piątku, czeka nas masowe odwoływanie lotów nad Polską.
Wiceminister infrastruktury Marcin Horała tuż przed Wielkanocą przekonywał Beatę Lubecką, że media wyolbrzymiają skutki konfliktu w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Sytuacja jest ponoć łatwa do opanowania, a mówienie o paraliżu nieba to zdecydowane nadużycie i hiperbolizacja.
Nowa prezes Agencji Żeglugi Powietrznej, organizacji która zatrudnia kontrolerów ruchu lotniczego, jest chyba innego zdania. TVN24 donosi, że Anita Oleksiak wyznaczyła osobę odpowiedzialną za opracowanie „planu PAŻP w sytuacji zagrożenia utraty ciągłości funkcjonowania". Mówiąc więc mniej eufemistycznym językiem, Agencja boi się, że ze względu na braki kadrowe trzeba będzie odwoływać część połączeń.
Dokument, nad którym od kilku dni siedzą pracownicy PAŻP, nosi nazwę planu awaryjnego PA 8B. W środku mają znaleźć się informacje dot. wpływu odejścia kontrolerów na działalność poszczególnych biur PAŻP. Dyrektorzy Agencji mają też zaproponować środki zaradcze dotyczące ograniczania kryzysu.
Szczerze? Wygląda to jakby Anita Oleksiak straciła grunt pod nogami. Uczciwie mówiąc nie jest to za bardzo jej wina. Na stanowisko prezes PAŻP została mianowana nagle 31 marca. Wcześniej zajmowała się nadzorem budowlanym, a ostatnie dwa lata spędziła na stanowisku dyrektora GDDKiA w Gdańsku. Zadanie, które przed nią postawiono, wydawało się nierealne do wykonania. Bo jak, wchodząc z zewnątrz, przekonać przeszło stu kontrolerów lotu do pozostania na stanowiskach tuż po tym, jak złożyli oni wypowiedzenia?
Nowej pani prezes nie pomaga zresztą minister Horała, który rzucił beztrosko, że kontrolerzy to uprzywilejowana grupa, która narzeka, że zamiast zarabiać bardzo dużo, będzie zarabiać po prostu dużo. Sugerując jednocześnie, że kontrolerzy sami są sobie winni, bo narzekają na jednoosobowe dyżury, a wcześniej ograniczali dostęp do zawodu.
Plan awaryjny ma być gotowy do zatwierdzenia najpóźniej 25 kwietnia. Do 1 maja, czyli dnia, w którym z pracy ma odejść 136 kontrolerów obszaru i zbliżania z warszawskiego Okęcia, pozostanie wtedy pięć dni.
Czasu jest jednak tak naprawdę jeszcze mniej. W trakcie posiedzenia sejmowej podkomisji do spraw transportu lotniczego szef Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotr Samson powiedział, że PAŻP i kontrolerzy mają czas na dojście do porozumienia do piątku do godziny 10.00.
Co stanie się później? Eurocontrol podejmie decyzje odnośnie ruchu lotniczego nad naszym krajem. Samson podkreślił, że wiele lotów może zostać wtedy odwołanych.
Eurocontrol nie może dłużej czekać
- zaznaczył szef ULC
Samson dodał, że poza lotami do i z Polski ucierpią połączenia z północy na południe Europy. Nasi sąsiedzi nie będą bowiem w stanie przejąć całego ruchu tranzytowego. Procedura massive cancellation może zacząć obowiązywać już od 1 maja.
Jak nie dopuścić do paraliżu nieba nad Polską
Co może znaleźć się w rekomendacjach? Jeżeli Agencja nic nie zrobi, straci ośmiu na dziesięciu członków personelu zajmującego się nakierowywaniem samolotów na Okęcie i sterowaniem ruchem nad całym krajem. Taka wersja nie wchodzi w grę, bo wiązałaby się z całkowitym paraliżem przestrzeni powietrznej nad Polską.
Najbardziej prawdopodobną wersją jest próba łatania obsady lotniska im. Chopina pracownikami portów regionalnych. W grę nie wchodzi (co sugerował min. Horała) zastąpienie kontrolerów wojskiem, bo te nie zna systemów lotnictwa cywilnego i wymagałoby długiego szkolenia.
Podobnie jest z zastępowaniem polskich pracowników kontrolerami z zagranicy. Na stronie Rządowego Centrum Legislacji ukazał się nawet projekt rozporządzenia znoszącego wymóg biegłego posługiwania się językiem polskim. Biorąc pod uwagę, jak żmudne i czasochłonne jest szkolenie kontrolerów, trudno uwierzyć, że agencje odpowiedzialne za ruch lotniczych w innych państwach będą ot tak wypuszczały ich z kraju. Ba, coraz częściej mówi się, że Polacy bez problemu znajdują zatrudnienie np. na niemieckich lotniskach.
W drugim kwartale z PAŻP odejdzie łącznie 180 kontrolerów. Szkolenie trwające dwa lata wyłania zazwyczaj grupę ok. 20 osób nadających się do zawodu. Łatwo policzyć, że załatanie luki krajowymi siłami będziemy potrzebować co najmniej dekady.
Inna możliwością jest po ustąpienie przed żądaniami związkowców, co wiązałoby się ze zmianą regulaminu wynagradzania. PAŻP twierdzi jednak, że w nadwątlonym pandemią budżecie nie ma takich pieniędzy, a rząd nie zająknął się do tej pory słowem na temat dotowania Agencji.
Możliwe też, że część kontrolerów zgodzi się na przedłużenie okresu wypowiedzenia o kolejne trzy miesiące. Dałoby to PAŻP czas na kolejne tury negocjacji.
Opracowywany na ostatnią chwilę plan wygląda więc na rozpaczliwą próbę uniknięcia katastrofy. PAŻP zachowuje się jak kierowca, który nie kontroluje już toru jazdy i zastanawia się, czy lepiej będzie uderzyć w drzewo frontem, czy bokiem. O pourywane lusterka i zbitą szybę nikt się nie martwi. Byleby ujść z życiem i uratować resztki pojazdu, który za chwilę może przecież nadawać się tylko do kasacji.