REKLAMA

Ostrołęka to finansowa studnia bez dna. Najpierw miliardy złotych poszły w węgiel, a teraz pójdą w gaz

Ile rząd włoży w sumie w budowę nowego bloku energetycznego w Elektrowni Ostrołęka? Sporo. Właśnie do kosztów związanych z rozbiórką węglowej instalacji dochodzą te dotyczące budowy i uruchomienia bloku gazowego.

cena-gazu-zamrozona-fundusz-zyskow
REKLAMA

Nowy, węglowy blok w Elektrowni Ostrołęka miał być kotwicą dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Przy okazji kolejnych wyborów zajeżdżali tam bardziej lub mniej prominentni politycy i na konferencjach prasowych zarzekali się, że tutejszego węgla nie oddadzą. Nigdy i nikomu.

REKLAMA

Jak się jednak okazało, że nie będzie koniec końców innego wyjścia, poniesione do tej pory koszty były sprytnie przemilczane. Teraz do nich dochodzą jeszcze te związane z budową i uruchomieniem w tej elektrowni bloku gazowego, co ma w przyszłości zabezpieczać nas przez energetycznymi dziurami.

Najważniejszą wartością będzie możliwość elastycznego włączania się do ogólnopolskiej sieci energetycznej wtedy, kiedy będzie największe zapotrzebowanie na prąd

- przekonuje w rozmowie z ISBnews Józef Węgrecki, członek zarządu PKN Orlen.

Ostrołęka: blok gazowy tańszy od tego węglowego

Szacuje się, że dotychczasowa budowa bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka (z czego ostatecznie zrezygnowano) i konieczna do przeprowadzenia potem rozbiórka pochłonęły razem ok. 1,5 mld zł. Niektórzy uważają, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Np. Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, przekonuje, że „jako państwo ponieśliśmy tam już zbyt duże koszty, żeby w tej chwili marnotrawić parę miliardów złotych”. A przecie można było stracić jeszcze więcej, bo koszt całej inwestycji szacowany był nawet na 6 mld zł. 

Jak wynika ze słów Józefa Węgreckiego budowa bloku gazowego w Elektrowni Ostrołęka będzie tańsza o połowę i pochłonie jakieś 3,3-3,5 mld zł. Łączna moc tutejszych bloków ma wynieść 745 MW. Powinny zacząć już pracować w 2024 r. Jednocześnie bardzo poważnie brana jest pod uwagę kwestia wychwytywania emisji CO2. Członek zarządu PKN Orlen przekonuje, że jest opracowany projekt magazynowania dwutlenku węgla - nie w kawernach, a w złożach.

Gaz ziemny to ryzykowana karta w tej talii?

Do tej pory żywe jak najbardziej były obawy, że Bruksela wrzuci wszystkie paliwa kopalne do tego samego wora i ucieczka w zielone gazem ziemnym nie będzie jednak możliwa. W tym kontekście mówiło się też o reformie systemu handlu emisjami ETS. Ale pandemia pokazała, że na razie nie za bardzo tak się da zrobić. Powstałych dziur energetycznych nie da się bowiem zastąpić w całości energią z wiatru, czy ze słońca. Do tego dochodzi jeszcze rosyjsko-niemiecka presja polityczna, żeby jak najszybciej dokończyć Nord Stream 2, który od rosyjskiego gazu może uzależnić sporą część Europy.

REKLAMA

Ma to już teraz swoje efekty, co widać przy okazji opracowywania treści rozporządzenia unijnego w sprawie taksonomii, czyli systemu jednolitej klasyfikacji działań na rzecz zrównoważonego rozwoju. Do końca czerwca ma być znana na ten temat opinia Komitetu Naukowego ds. Zdrowia, Środowiska i Pojawiających się Zagrożeń. Wiadomo, że nowe regulacje mają inaczej traktować energetykę jądrową i właśnie gaz ziemny. Ten ostatni ma być uznany za paliwo przejściowe w procesie transformacji. Nie może jednak równocześnie utrudniać rozwoju i wdrażania alternatywnych, niskoemisyjnych rozwiązań oraz nie prowadzić do uzależnienia od aktywów wysokoemisyjnych, z uwzględnieniem ekonomicznego cyklu życia tych aktywów.

Ostatnie doniesienia wskazują, że sprawa unijnej taksonomii nie jest jeszcze zamknięta. Gaz ziemny może finalnie jednak być uznany za paliwo niezrównoważone, czemu sprzeciwia się Polska, ale także Niemcy, Czechy i Bułgaria. W odpowiedzi na niezadowolenie z takiego obrotu sprawy tych państw KE przygotowuje akt delegowany, który uzna znaczenie alternatywnych paliw niskoemisyjnych w ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych w granicach prawnych taksonomii UE.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA