REKLAMA

Zamiast zaczarowanego złotego mamy wielkie rozczarowanie. Czas kupować dolary i franka

Jeszcze w czwartek rano złoty miał minimalną przewagę do głównych walut. Rynek zastanawiał się zapewne, czy to już koniec wzrostów, o którym mówi się od pewnego czasu. W końcu wygrali ci, którzy postanowili dać szansę naszej walucie. I złoty znowu zyskał, ale to już kres jego możliwości, zwłaszcza że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu.

złoty złotówka
REKLAMA

O dziewiątej rano w czwartek euro kosztowało 4,4168 zł, dolar 3,8105 zł, frank szwajcarski 4,1078 zł, a funt 4,8553.

REKLAMA
 class="wp-image-1207382"
USD/PLN. Źródło: Stooq.pl

O siedemnastej rynek wyceniał walutę europejską na 4,40111 zł, dolara na 3,79810, franka 4,10363, a funta na 4,83985 zł.

 class="wp-image-1207397"
EUR/PLN. Źródło: Stooq.pl

Jak widać, kolejny dzień z rzędu nasza waluta zyskiwała na wartości i w końcu należałoby się spodziewać korekty. Nie zdziwiłbym się, gdyby tradycji stało się zadość i do zwrotu doszło w piątek.

Z analizy technicznej przygotowanej w czwartek przez Tomasza Gessnera z Exeria.com wynika, że dolar do złotego znalazł się akurat w dobrym miejscu do kupna, a to oznacza, że lada moment trend się odwróci i złoty zacznie słabnąć.

Gorzej, że ta czysto techniczna korekta może zyskać mocne wsparcie w tym, co się kroi na rynkach. A nie są to dobre rzeczy dla Polski i jej waluty.

Złoty dwa razy lepszy od euro

Od tygodnia złoty rósł w siłę, ponieważ kapitał odwrócił się od dolara. Przy okazji szczytu UE, negocjacji budżetowych i debat nad funduszem odbudowy siłą rzeczy w centrum uwagi znalazło się euro. Umacniając się, europejska waluta pociągnęła za sobą złotego.

Ustalony w Brukseli kompromis odczytano w pierwszym momencie jako korzystny dla Europy i Polski, co jeszcze bardziej zaostrzyło apetyty na europejskie aktywa. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiły zwłaszcza informacje, że po przenegocjowaniu budżetu i funduszu obudowy nasz kraj „stracił” zaledwie 3 proc., a powiązanie wypłaty środków z praworządnością jest czysto umowne.

Do tego doszły dane z polskiej gospodarki, rewelacyjne o produkcji przemysłowej i bardzo dobre o sprzedaży detalicznej. W efekcie od poniedziałku złoty umocnił się do dolara o 3,6 proc., dwa razy więcej niż w tym czasie EUR zyskało do USD.

Teraz czas na osłabienie złotego

Ale nad naszym pieniądzem zbierają się chmury. Największy niepokój budzą napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich, dyżurny osłabiacz złotego w ostatnich miesiącach. W sytuacji, gdy od pewnego czasu Państwo Środka ograniczało się jedynie do zapowiedzi działań odwetowych na różne zagrywki Amerykanów, administracja Donalda Trumpa postanowiła powiedzieć „sprawdzam” i właśnie zamknęła chiński konsulat w Houston…

Mam wrażenie, że gdyby nie ogłoszony w czwartek przez Departament Pracy zaskakujący wzrost liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w minionym tygodniu (o 100 tys. do 1,4 mln), brak postępów w walce z COVID-19 i rosnąca wciąż liczba chorych, dolar już zacząłby zyskiwać, a tak wszyscy zastanawiają się, czy prowokowanie napięć z Chinami nie ma odwrócić uwagi od amerykańskich problemów z gospodarką i koronawirusem…

Dlaczego? Dolar, podobnie jak frank, to wciąż bezpieczna przystań. Gdy cokolwiek zaczyna dziać się na złego (wojna, kryzys), inwestorzy wyprzedają złote i forinty, a kupują szwajcarskie i amerykańskie pieniądze, do tego złoto i inne kruszce.

Co ma praworządność do złotego?

Jakby zamieszania za oceanem było mało, w czwartek w Europie wróciła sprawa powiązania praworządności z wypłatą środków z unijnego budżetu i to w sposób mało przyjemny dla polskiego rządu i naszego kraju. Parlament Europejski przyjął większością głosów rezolucję, odrzucającą ustalenia szczytu dotyczące unijnego budżetu, domagającą się zmian w poziomie wydatków oraz wprowadzenia jasnych zapisów dotyczących praworządności.

Szef frakcji Odnowić Europę Dacian Ciolos postawił Komisji Europejskiej ultimatum, zapowiadając, że deputowani z jego ugrupowania poprą ustalenia szczytu tylko wtedy, gdy wypłata środków w jasny i wyraźny sposób zostanie powiązana z zasadą praworządności.

Chodzi o to, żeby środki europejskie nie finansowały władzy, która odwraca się plecami od naszych zasadniczych wartości

– oświadczył.
REKLAMA

Ruszenie tej sprawy na forum Parlamentu Europejskiego będzie równoznaczne dla Polski z otwarciem przez Pandorę glinianego garnka z paskudztwami. Bo co z tego, że w negocjacjach uszczknięto nam zaledwie 3 proc. z pierwotnej, bardzo korzystnej dla nas wersji budżetu, skoro możemy nie zobaczyć z tych miliardów euro ani centa?

I tak właśnie w ten sposób czary odprawiane przez polski rząd się nie powiodły, bo znów trzeba będzie rozmawiać o budżecie UE, funduszach, wydatkach i praworządności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA