Nord Stream 2 potrzebny Niemcom jak tlen. Berlin chce zastąpić atom i węgiel rosyjskim gazem
Niemcy rozgrywają swoją partię szachów, w której hetman ma tylko jedno zadanie: tak poukładać energetyczne klocki, żeby Berlin mógł spokojnie dalej zamykać najpierw elektrownie jądrowe, a potem te na węgiel. A będzie to możliwe tylko i wyłącznie dzięki rosyjskiemu gazowi. Dlatego w sprawie konfliktu na Ukrainie rząd naszych zachodnich sąsiadów wyprawia coraz dziwniejsze polityczne piruety.
Rosyjskie manipulacje dostawami gazu okazały się wyjątkowo skuteczne, nakręcając karuzelę cenową i osuszając magazyny w Europie, że Putin chce to energetyczne uzależnienie jeszcze pogłębić. W tym celu w gotowości czeka nowy rurociąg Nord Stream 2. Przywódcy światowi ostrzegają Moskwę, że jak ta jednak zdecyduje się na agresję na Ukrainę - musi przygotować się na wzmożone sankcje, w tym też te dotyczące właśnie Nord Stream 2. Tyle że w przypadku tego gazociągu najwięcej i tak zależy od Niemców. A stanowisko w tej sprawie rządu socjaldemokraty Olafa Scholza wcale nie jest jednoznaczne, o czym pisze Politico.
Nord Stream 2 ważnym elementem niemieckiego miksu energetycznego
Nie ma na to żadnego sensownego wytłumaczenia – tak stanowisko niemieckiego rządu względem Nord Stream 2 komentuje Reinhard Bütikofer, poseł do Parlamentu Europejskiego, który wcześniej był współprzewodniczącym niemieckich Zielonych, jednej z trzech partii w obecnym rządzie Niemiec. Jak widać nawet część polityków w Berlinie nie rozumie zachowania Scholza, który wzbrania się przed jakimikolwiek kategorycznymi stwierdzeniami względem Nord Stream 2. Oficjalnie Berlin w ten sposób ma trzymać Moskwę w niepewności. Ale w SPD, która przejęła władzę od CDU, nie brakuje po prostu polityków kibicujących rosyjskiemu gazociągowi.
Obrońcy Nord Stream 2 po stronie niemieckiej mają dwa argumenty. Po pierwsze przestrzegają przed zbytnią ingerencją polityki w proces regulacyjny, co może skończyć się sporymi kosztami, nałożonymi przez sąd. Drugi jest jeszcze bardziej pragmatyczny: Niemcy potrzebują rosyjskiego gazu w okresie przechodzenia z energii węglowej i jądrowej na odnawialne źródła energii. Inaczej się nie da. I właśnie dlatego Olaf Scholz przy okazji ostatniej wizyty w Waszyngtonie nie był w tej sprawie w ogóle jednoznaczny.
Niemiecki rząd kluczy w sprawie rosyjskiej rury
Z dnia na dzień Scholz ma coraz trudniejsze zadanie. Po wizycie w Waszyngtonie ma udać się do Moskwy i Kijowa. Wcześniej planuje rozmowy z przywódcami Litwy, Estonii i Łotwy. I z pewnością jednym z poruszanych tematów będzie Nord Stream 2.
Tymczasem niemiecki kanclerz jest coraz bardziej postrzegany jako mało zdecydowany i chwiejny w swoich poglądach, który musi w pierwszej kolejności zadbać o jednolity przekaz całej SPD w sprawie Nord Stream 2. A to może okazać się zadaniem wyjątkowo trudnym i niewdzięcznym. Do zwolenników rosyjskiego gazociągu zalicza się m.in. minister obrony Christine Lambrecht, sekretarz generalny SPD Kevin Kühnert, jak również Manuela Schwesig, premier północnego kraju związkowego Meklemburgia-Pomorze Przednie. Dodatkowego smaczku dodają powiązania z rosyjskim biznesem i wprost z Nord Stream 2 byłego szefa SPD i kanclerza Niemiec Gerharda Schrodera, którego ostatnio nominowano do zarządu Gazpromu.
Trzeba jeszcze dobrze policzyć pieniądze
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze czynnik ekonomiczny. Berlin nie ukrywa, że tranzyt gazu bezpośrednio z Rosji, bez pośredniczenia np. Ukrainy - byłby bardzo korzystny pod tym względem. Z powodów finansowych właśnie niemieccy obserwatorzy odradzają rządowi wtrącanie się także w obecny proces certyfikacyjny Nord Stream 2, wstrzymany ze względu na konieczność dostosowania rosyjskiego gazociągu do unijnego prawa.
Anna Creti, dyrektor wydziału ekonomii klimatycznej na Uniwersytecie Paris Dauphine, w rozmowie z France 24 zauważa, że decyzja o wstrzymaniu Nord Stream 2 byłaby częścią strategii politycznej lub militarnej UE. Warto zaś pamiętać, że Nord Stream 2 to projekt konsorcjum firm energetycznych z Rosji, Niemiec, Holandii i Francji.
Ale nie można tego zrobić jednostronnie; potrzebna byłaby zgoda całego konsorcjum
– podpowiada Creti.