Budowa Nord Stream 2 rusza za tydzień. Niemcy mają sprytny sposób na obejście sankcji USA
Rosjanie z Gazpromu mają zamiar na nowo układać na morskim dnie gazociąg Nord Stream 2 już 15 stycznia. Niemcy z kolei, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, powołali do życia specjalną fundację, która ma chronić tę inwestycję głównie przed amerykańskimi sankcjami.
Gazprom na plac budowy (do jej zakończenia zostało ok. 74 km rur) chciał wrócić już na początku grudnia. Napięcie powyborcze w Stanach Zjednoczonych wydawało się stale rosnąć. Idealnie dla Nord Stream 2, którego budowniczowie tym samym nie musieliby się - przynajmniej przez jakiś czas - martwić amerykańskimi sankcjami. Na przeszkodzie stanęły jednak inne formalności i Rosjanie musieli zweryfikować swoje plany.
Teraz chyba już nie ma takiej potrzeby. Jak informuje rzecznik Duńskiej Agencji Energii Ture Falbe Hansen w rozmowie z BiznesAlert.pl inwestorzy złożyli właśnie zaktualizowany harmonogram, zgodnie z którym budowa Nord Stream 2 będzie konturowana już od 15 stycznia.
Nord Stream 2 z niemiecką obroną
Przyglądać się dalszej budowie Nord Stream 2 z założonymi rękami wcale nie zamierzają Niemcy. Już w grudniu zeszłego roku premier rządu Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig ogłosiła, że podjęto prace w celu powołania do życia specjalnej fundacji klimatycznej. Dzięki niej niemieckie firmy zaangażowane w budowę Nord Stream 2 miałyby uniknąć sankcji, głównie tych ze Stanów Zjednoczonych. W USA przecież Kongres już we wrześniu zaczął majstrować przy nowych restrykcjach. Te miałyby dotyczyć wszystkich podmiotów w jakikolwiek sposób zaangażowanych w ten projekt, w tym np. firmy ubezpieczeniowe też.
Jak Niemcy zapowiadali - tak zrobili. Parlament Meklemburgii-Pomorza Przedniego, zgodnie z wcześniejszą inicjatywą tamtejszego rządu, podjął dezycję o powstaniu Fundacji „Ochrona środowiska i klimatu”. Główny inwestor Nord Stream 2 ma ją zasilić kwotą 20 mln euro. W dłuższej perspektywie zaangażowanych w ten nowy podmiot ma być nawet 60 mln euro. Manuela Schwesig przekonuje, że to, czy Fundacja będzie w pełni wykorzystana „zależy od tego, czy USA nadal będą polegać na sankcjach przeciwko niemieckim i europejskim firmom”. Zdaniem pani premier rosyjski gaz jest niezbędny jako „technologia pomostowa” dla udanej transformacji energetycznej.
„Dopóki nie będziemy w stanie całkowicie pokryć naszego zapotrzebowania na energię na bazie wodoru lub za pomocą syntezy jądrowej, nadal potrzebujemy dość czystego i bezpiecznie dostępnego źródła energii z paliw kopalnych - a jest nim gaz ziemny”
- stawia sprawę jasno Dietmar Eifler, członek parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego.
Zieloni: to oszukańcza fundacja
Nie wszyscy u naszego zachodniego sąsiada podzielają taką opinię. Według niemieckich Zielonych to „oszukańcza fundacja”. Ich szef Ole Krüger w ogóle wątpi, czy nowa Fundacja zdoła faktycznie obronić Nord Stream 2 przed sankcjami.
„Pieniądze podatników są tu wykorzystywane pod przykrywką ochrony środowiska w celu podważenia zobowiązań w zakresie ochrony klimatu i dalszego napędzania kryzysu klimatycznego” - czytamy w oświadczeniu niemieckich Zielonych.
Trump był przeciwny, a Biden?
Chyba najistotniejszym elementem w tej niemiecko-rosyjsko-amerykańskiej rozgrywce jest stanowisko administracji USA. Do tej pory było ono jednoznaczne: Nord Stream 2 jest zły, bo uzależnia od rosyjskich surowców energetycznych. I właśnie na tym polu jest od wielu miesięcy bardzo napięta sytuacja na linii Waszyngton - Berlin.
Heiko Mass, szef niemieckiej dyplomacji, uważa, że takie działania USA naruszają prawo i suwerenność Europy. Z kolei Mignon Schwenke, członek parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego, w trakcie dyskusji o powołaniu nowej Fundacji do życia stwierdził, że Niemcy nie są „kolonią USA, która czeka na instrukcje”.
Teraz, w przededniu zmiany prezydenckiej warty w Stanach Zjednoczonych, analitycy znowu zastanawiają się, jakie ostateczne zdanie na temat Nord Stream 2 będzie miał nowy prezydent USA Joe Biden. Na niespodziankę nie ma co jednak liczyć. Już wcześniej prezydencki duet Obama-Biden nie zostawiał na tej inwestycji suchej nitki. I absolutnie nic się od tego czasu nie zmieniło. Joe Biden nadal będzie naciskał na niezależność energetyczną Europy, a Nord Stream 2 oceniał jako „fundamentalnie zły interes”.