Wpadła mi w ostatnich dniach w oko jedna finansowa ciekawostka, którą w ostatnich dniach łatwo było przegapić. 16 marca NBP ogłosił, że rozpoczyna skup obligacji z rynku. Było to ogłoszenie przełomowe, bo w Polsce nigdy dotąd tego nie przerabialiśmy. Uzasadnił tę potrzebę zagadkowym stwierdzeniem o potrzebie zmiany „długoterminowej struktury płynności w sektorze bankowym”.
Fot. Adam-dalekie-pole/commons.wikimedia.org/CC BY-SA 3.0
Wiadomo, że kiedy bank centralny odkupuje od banku komercyjnego obligacje, a w zamian daje mu gotówkę, to płynność w tym banku się poprawia, bo gotówka jest bardziej płynna niż papiery wartościowe. Nie napisano jednak nic o tym, co złego jest w obecnej strukturze płynności i jak bardzo chcemy ją zmieniać. A także generalnie, po co chcemy ją zmieniać. Ale to nic, bo chyba nikt i tak w to nie uwierzył.
Bazowym założeniem dla uczestników rynku stało się to, że NBP chce po prostu ułatwić rządowi finansowanie długiem nowych wydatków związanych z koronawirusem. Bank centralny wprawdzie nie może zgodnie z prawem kupować obligacji bezpośrednio od rządu, ale może to robić na rynku wtórnym. Schemat może więc wyglądać tak: rząd emituje obligacje, kupują je banki, po czym NBP odkupuje te obligacje od banków.
23 marca odbył się przetarg zamiany obligacji
MF sprzedaje na nim nowe obligacje, ale kupujący, czyli banki nie płacą gotówką, tylko starymi obligacjami, które kupili wcześniej. Dlatego jest to zamiana. Zwykle na takich przetargach rząd sprzedaje najnowsze serie obligacji, ale tym razem zdarzyło się coś dziwnego. Resort finansów ogłosił, że w ramach zamiany ma dla banków w ofercie obligacje pięcioletnie z 2017 roku. Była ona sprzedawana na przetargach pomiędzy październikiem 2016 a czerwcem 2017 roku. Rząd musi ją wykupić w kwietniu 2022 roku, czyli za dwa lata. W ten sposób nagle do oferty powrócił papier, którego nikt nie widział na rynku pierwotnym od blisko trzech lat. Warto tu też zaznaczać, że po 2017 roku rząd zdążył wypuścić kolejne trzy serie obligacji pięcioletnich. Wybrał jednak tamtą. Dlaczego?
Tego samego dnia, dosłownie kilkadziesiąt minut później Narodowy Bank Polski rozpoczął aukcję, w ramach której skupuje obligacje z rynku. Konkretne serie obligacji. Oczywiście nie pisałbym w ogóle tego artykułu, gdyby NBP nie wziął na celownik dokładnie tej samej serii, którą godzinę wcześniej wskrzesił na rynku pierwotnym rząd. Kupił te same pięcioletnie obligacje zapadające za dwa lata. Czy to przypadek? Oczywiście, że nie.
Mikołaj Raczyński z Noble Funds TFI pisał o tym, że tak będzie już w piątek, czyli trzy dni przed przetargiem ministerstwa i aukcją NBP
Z kolei PKO BP w swojej analizie rynku we wtorek rano napisał tak:
Sytuacja jest jasna.
Ale dlaczego główną rolę odegrała stara obligacja?
Zapewne dlatego, że spośród wszystkich wyemitowanych przez polski rząd papierów dłużnych, które wciąż nie zostały wykupione, papierów tej serii jest zdecydowanie najwięcej. Ich łączna wartość to aż 39,6 mld złotych. Można więc domniemywać, że właśnie na tych papierach mamy największą płynność i właśnie te papiery w związku z tym najlepiej nadają się do tego, żeby część z nich zabrał z rynku Narodowy Bank Polski.
Czy to znaczy, że rząd właśnie dostał zastrzyk gotówki od NBP za pośrednictwem uczestniczących w obydwu aukcjach banków komercyjnych? Tym razem nie, bo banki za nową paczkę obligacji od ministra finansów tym razem płaciły innymi papierami wartościowymi, a nie gotówką. Te inne papiery wartościowe były zdecydowanie mniej płynne, trudniej było nimi handlować na rynku, bo było ich zdecydowanie mniej. W zamian pojawiło się więcej papierów zdecydowanie bardziej popularnych. Tym razem więc faktycznie chodziło o poprawę struktury płynności na rynku i w bilansach banków.
Ale szlak został przetarty, procedury przećwiczone w sposób skoordynowany. Jeśli w przyszłości rząd będzie sprzedawać nowe obligacje już nie na zasadzie zamiany, ale po prostu za gotówkę, wtedy NBP powinien być gotów, aby w razie potrzeby od pośredniczących pomiędzy dwiema państwowymi instytucjami banków móc je odpowiednio szybko odebrać.
Parasol ochronny NBP nad budżetem państwa został rozpięty.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.