Polski startup LiveKid dzieli i rządzi w segmencie cyfryzacji przedszkoli i żłobków. W ekspansji na Zachód pomoże mu przejęcie największego konkurenta na rynku hiszpańskim. Pieniądze na kupno Dinantia pochodzą z wcześniejszej rundy inwestycyjnej, finansowania dłużnego i wsparcia funduszu DFRI.
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.
LiveKid jako pomysł urodził się dopiero sześć lat temu, a dziś nie tylko ma na koncie przyciągnięcie rundy inwestycyjnej na 9 mln zł, ale również przejęcie – i to za gotówkę – jednego z największych konkurentów. Kupno w formule all-cash jest przy tym czymś stosunkowo rzadko spotykanym wśród startupów w tak wczesnym stadium rozwoju.
LiveKid przejął wszystkie udziały w Dinantia
Dla LiveKida to trzecie przejęcie w ciągu dwóch ostatnich lat. W 2020 roku firma wchłonęła polsko-kanadyjskiego Baby Managera oraz Przedszkolowo.pl. Pierwsza to mobilny dziennik dziecka, a druga co do wielkości baza przedszkoli w Polsce.
Co tym razem zadecydowało o kupnie konkurenta? Jakub Pawelski, założyciel i CEO LiveKid przywołuje kilka czynników, takich jak: wielkość firmy, rozbudowana baza klientów, niski churn rate, zdrowa rentowność i zyskowność. Przejęcie ma pozwolić startupowi na ugruntowanie pozycji na rynku hiszpańskojęzycznym.
Pawelski ma w planach nie tylko podbój Starego Kontynentu, ale również Meksyku, gdzie LiveKid posiada już kilku klientów. W sumie, w Europie i Ameryce Południowej, firma obsługuje miesięcznie ponad 250 tys. użytkowników.
Więcej o planach na rozwój i samej transakcji dowiecie się z poniższej rozmowy z twórcą LiveKida.
Karol Kopańko, Spider’s Web: W rundzie seed pozyskaliście 9 mln zł. Teraz te pieniądze wykorzystaliście na przejęcie za kilkanaście mln zł. Na ile jest obecnie wyceniany sam LiveKid?
Jakub Pawelski, LiveKid: Obecnie jest to lekko ponad 90 milionów złotych. Pracujemy nad tym, żeby w Q3 przekroczyć symboliczne 100 milionów złotych.
Wspominasz, że transakcję udało się zamknąć w 5 miesięcy – to rzeczywiście szybki proces. Z czego wynika takie tempo?
Mieliśmy konkretnie zdefiniowaną strukturę transakcji i jasno określone oczekiwania widełek mnożników, w których możemy się poruszać. Tempo było szybkie, zwłaszcza jak na tamtejszą kulturę robienia biznesu i fakt, że twórcy Dinantii nie myśleli wcześniej o sprzedaży firmy.
Co było najważniejsze w tym procesie?
Najbardziej istotna część procesu trwała tak naprawdę jeden dzień. To czas między pierwszą kolacją i moją wstępną propozycją transakcji, a wigilijnym śniadaniem, na którym usłyszałem, że Katalończycy są chętni do dalszych rozmów. Oczywiście potem wszystko trochę zwolniło w momencie Due Diligence.
Otrzymaliśmy dużą pomoc ze strony Nunatak Capital, jednego z naszych inwestorów, którego partnerzy doradzali w negocjacjach i pracy nad umową inwestycyjną. Dodatkowo, szybko i profesjonalnie dopięliśmy finansowanie z DFRI (Dolnośląski Fundusz Rozwoju-przyp.red.).
Czy zdarzyło się, że transakcja wisiała na włosku?
Był taki moment, że graliśmy na czas, kiedy kurs EUR/PLN skoczył z 4.50 do 5.00, a my mieliśmy zafiksowaną cenę w euro i nie kupiliśmy wcześniej opcji walutowych. Z dnia na dzień, wysokość pierwszej raty urosła nam o ponad pół miliona złotych.
Wcześniej Docplanner rozwijał się na rynku hiszpańskojęzycznym, przejmując konkurentów. Teraz idziecie w podobnym kierunku. Czy rynek anglojęzyczny jest już zagospodarowany i to jedyna recepta na ekspansję?
To nie jest tak, że jest zagospodarowany, ale faktycznie ciężko jest rywalizować z konkurentami mającymi praktycznie nieograniczony dostęp do kapitału. Nasi dwaj najwięksi konkurenci z USA i Kanady, mają odpowiednio 90 mln dol. i 60 mln dol. finansowania. Nigdy nie kręcił nas model rozwijania biznesu w stylu hyper-growth-high-burn i nie pozyskaliśmy finansowania tego typu, a startowanie w tej konkurencji bez odpowiedniego zaplecza kapitałowego to raczej marzycielstwo, niż rozsądna strategia biznesowa. DocPlanner na pewno jest dla nas inspiracją i wzorem do naśladowania, co podniosło pewność słuszności akwizycji w Hiszpanii.
Podobnie jak oni, tak i wy nie wprowadzacie własnej marki do Hiszpanii, a korzystacie z Dinantii.
Z Dinantii codziennie od ponad 6 lat korzysta ponad 100 tys. zadowolonych rodziców, a w niektórych regionach Hiszpanii (np. Katalonia) klienci bardzo doceniają lokalne marki.
Nie mamy istotnej synergii czy efektów skali wynikających z tego, że zarówno przedszkole w Mexico City, Madrycie i Gdyni korzysta z naszej platformy pod tym samym logo. Skupiamy się na dostarczaniu wartości naszych klientom i wzroście całej grupy.
Widzę informacje o konsolidacji rynku europejskiego i Meksyku. Czas ekspansji dopiero się zaczyna?
Naszym podstawowym wektorem jest rozwój i wzrost organiczny - zarówno poprzez zdobywanie udziału w rynku jak i poprzez poszerzanie portfolio produktów.
Upraszczając, nasza strategia ekspansji opiera się na dwóch etapach. Pierwszy to pozyskanie m.in. tysiąca placówek korzystających z naszej aplikacji, 100 tys. aktywnych rodziców i 100 mln złotych GMV (sumaryczna wartość transakcji-przyp.red.) płatności dokonywanych przez rodziców przez naszą aplikację. Drugi etap polega na poszerzeniu oferty dla naszych klientów i użytkowników, aby w ten sposób powiększyć wartości rynku, na którym działamy.
Gdzie jesteście obecnie w realizacji tego planu?
Polski rynek już jakiś czas temu wszedł w drugą fazę. Na rynkach hiszpańskojęzycznych jesteśmy jeszcze w fazie pierwszej. Obecnie koncentrujemy się na rozwoju naszych trzech głównych rynków, czyli Polski, Hiszpanii i Meksyku. Oczywiście cały czas rozważamy rozszerzenie listy krajów, jak i dołączenia naszych konkurentów do grupy LiveKid.
Zakończmy w takim razie spojrzeniem na konkurencję. W informacji prasowej piszecie „LiveKid staje się liderem w segmencie cyfrowych usług i produktów dla rodziców, przedszkoli i żłobków na kolejnym europejskim rynku”. Jak porównujecie się do konkurencji?
Koncentrujemy się na liczbie placówek realnie używających aplikacji typu LiveKid oraz przychodach z abonamentów.
Większość z naszych konkretów podaje istotnie zawyżone wskaźniki, więc opieramy się na liczbie pobrań aplikacji w Google Play i AppStore. Dla przykładu, w Google Play obecnie mamy ponad 100 tys. pobrań LiveKida oraz ponad 100 tys. pobrań Dinantii. Nasz największy konkurent na polskim rynku - 4parents - może pochwalić się liczbą ponad 50 tys. pobrań aplikacji na system Android. Reszta stawki przekracza 10 tys. pobrań.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.