REKLAMA

Mieszka w Krakowie, ma 20 lat i trafił na listę Forbesa. Wymyślił aplikację dla... żłobków i przedszkoli

LiveKid to aplikacja mobilna i webowa do zarządzania żłobkami i przedszkolami. Łączy personel placówki oraz rodziców dzieci do niej uczęszczających. Z jednej strony rozwiązuje problemy dyrektorów, którzy musieli spędzać długie godziny na biurokratycznych obowiązkach, a z drugiej umożliwia rodzicom lepsze przekazywanie informacji o potrzebach dziecka.

Jakub Pawelski opowiada, jak wymyślił aplikację LiveKid
REKLAMA

Za pomocą aplikacji rodzic może przekazywać informacje o nieobecnościach czy preferencjach jedzeniowych, a także dowiadywać się o aktywnościach w ciągu dnia czy przeglądać galerię zdjęć z zajęć. Dodatkowo, na koniec miesiąca za pośrednictwem aplikacji otrzyma rachunek za pobyt w placówce, za który będzie mógł zapłacić jednym kliknięciem.

REKLAMA

Sprawiamy, że formalności związane z prowadzeniem żłobka czy przedszkola zajmują jak najmniej czasu, aby można było go przeznaczyć dzieciom

– mówi Jakub Pawelski, twórca LiveKida.

Pawelski pod koniec zeszłego roku wyróżniony został przez "Forbesa" w rankingu 25 under 25 w kategorii nowych technologii. Jego historia jest na tyle ciekawa, że postanowiłem porozmawiać z nim o drodze na stanowisko Senior iOS Developera w wieku 19 lat i pomyśle na rozwój LiveKida.

Karol Kopańko, Spider's Web: Powiedz mi jak w ogóle wpadłeś na pomysł, aby robić aplikację dla żłobków?

Jakub Pawelski, LiveKid: Wszystko zaczęło się 3 lata temu. Moja mama postanowiła otworzyć żłobek. Ja miałem wtedy 17 lat, pracowałem jako programista aplikacji mobilnej w krakowskim softwarehouse’ie i czasem zdarzało mi się wpaść na zajęcia do technikum.

Łał, 17-letni programista! Do tego wrócimy jeszcze później, a tymczasem wracając do żłobka…

Moja mama szybko zorientowała się, że problem w prowadzeniu żłobka nie polega na zajmowaniu się dziećmi, a całej biurokracji dookoła.

Co więc należy do obowiązków takiego managera?

Zapisywanie godzin pobytu, godzin snu, liczby zjedzonych posiłków, odbieranie od rodziców telefonów, sms’ów i maili z informacjami o planowanych nieobecnościach, wyliczanie należnej miesięcznej opłaty, sumowanie godzin obecności z każdego dnia czy odejmowanie kwot dotacji.

Do tego dochodzi kwestia cateringu, czyli codzienne sporządzanie listy posiłków do zamówienia. Trzeba pamiętać o tym, że każde dziecko ma inną dietę (pod uwagę trzeba brać nie tylko preferencje, ale również alergeny). Do tego notatki z smsów, maili i telefonów rodziców – kiedy i kogo nie ma, kto i kiedy chce coś innego. Jednym słowem: koszmar.

Wydaje się, że takie powtarzalne czynności można jakoś zautomatyzować albo wspomóc systemem komputerowym?

Do takiego wniosku doszedłem, słuchając narzekań mamy. Zacząłem szukać oprogramowania, ale nic takiego nie znalazłem – jedynie excelowe programy z lat 90.

Rozumiem, ale że sam miałeś odpowiednie umiejętności to…

Postanowiłem napisać mamie apkę mobilną, która pomoże jej ogarnąć biurokrację. Tworzyliśmy ją zgodnie z oczekiwaniami i uwagami pierwszych użytkowników. Przez pół roku co tydzień omawialiśmy, co trzeba poprawić i co dodać biorąc pod uwagę opinie i feedback osób testujących aplikację w jej wczesnej fazie rozwoju.

 class="wp-image-1040721"
Zespół LiveKid.

Po sześciu miesiącach miałem konkretny produkt, który był gotowy do wprowadzenia na rynek. Co najważniejsze - taki, który powstał w oparciu o zaspokojenie realnego problemu.

A więc przez pół roku pracowałeś na pełen etat, uczyłeś się w technikum i jeszcze tworzyłeś aplikację po godzinach?

Dokładnie. Zauważyłem lukę na rynku, więc postanowiłem mocniej zaangażować się w ten ostatni projekt. Poznałem mojego wspólnika Mateusza, który zajmował się wtedy sprzedażą. Obydwoje jeszcze się uczyliśmy, ale za pieniądze z etatu zatrudniliśmy programistę na Androida, który przepisywał apkę na drugą platformę.

Matura zbliżała się wielkimi krokami. My zdobywaliśmy kolejnych klientów i coraz bardziej upewnialiśmy się, że to nasze window of opportunity, że musimy zagrać all in.

Zwykle w takim momencie startuperzy układają się z funduszem inwestycyjnym.

To prawda. Przed maturą zarabiałem sporo ponad średnią krajową. Natomiast przy regularnym zlecaniu programowania aplikacji na androida to nie pozwoliło jednak na zgromadzenie oszczędności na rozwój. Zaczęliśmy się rozglądać za finansowaniem w przedsiębiorstwo na fazę developmentu finalnego produktu i… wtedy wypatrzył mnie duński bank. Dostałem ofertę pracy jako Senior Software Developer na Litwie, za pięciokrotność poprzedniego wynagrodzenia. Długo nie trzeba mnie było namawiać. Odbyłem kilka rozmów rekrutacyjnych między maturami i niedługo potem pakowałem walizki na sześciomiesięczny kontrakt.

Nieźle – jak na maturzystę.

Było niesłychanie trudno. Pracowałem na etat w Wilnie, a w każdej innej chwili rozwijałem LiveKida. Jako produkt, jako zespół i jako firmę. Mieliśmy wystarczająco pieniędzy z mojego kontraktu, więc zaczęliśmy powiększać nasze grono.

Byłem przyzwyczajony do trybu szkoła/praca/projekt, ale to co się działo przez te pół roku było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Dziwię się, że nie zwariowałem. Sześć miesięcy spędzone na przemian w dwóch miejscach – w biurze banku oraz w moim mieszkaniu. Każdy dzień wyglądał tak samo - osiem godzin programowania dla banku, pięć godzin programowania LiveKid’a i trzy – cztery godziny ogólnego zarządzania firmą.

 class="wp-image-933926"

W jakim miejscu jesteście dziś?

Nasz zespół liczy piętnaście osób, które tworzą największy system dla żłobków i przedszkoli w Polsce. W międzyczasie, jako że nie korzystamy z zewnętrznego finansowania, zrealizowaliśmy kontrakt dla Warszawy, co dało nam niezbędny zastrzyk gotówki na dalszy rozwój. Dzięki temu rozwinęliśmy dział handlowy, obsługi klienta, marketingu, zatrudniliśmy kolejnych programistów i przede wszystkimi wprowadziliśmy nasz system do setek żłobków w Polsce.

REKLAMA

Obecnie (październik 2019) mamy ponad 600 żłobków na rynku prywatnym, które co miesiąc płacą za naszą usługę. Abonamenty nie są drogie – zależą od wielkości placówki i wahają się w granicach od 200 zł do 800 zł.

Na ten moment rośniemy w tempie około pięćdziesięciu nowych klientów co miesiąc. Udaje nam się utrzymać bardzo niski wskaźnik migracji klienta (churn rate) - rezygnują jedynie placówki, które się zamykają, lub mają inne trudności organizacyjne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA