REKLAMA

Kontrolerzy lotów odchodzą z pracy, do maja nie będzie komu pilnować polskiego nieba

Kontroler lotu to zawód, do którego nadają się nieliczni. Czas szkolenia wynosi minimum dwa lata. Obecnie przez konflikt z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej kontrolerzy zwalniają się z pracy dziesiątkami. Europejski regulator straszy, że trzeba będzie zawiesić latanie samolotów nad Polską. Cała nadzieja w negocjacjach, które były kontynuowane w poniedziałek pod przewodnictwem nowej prezes PAŻP Anity Oleksiak.

W majówkę nie polatamy? Kontrolerzy lotów masowo odchodzą z pracy, do maja nie będzie komu pilnować nieba
REKLAMA

Pierwszy komunikat napawa nadzieją. Związek Zawodowy Kontrolerów Ruchu Lotniczego wystosował pierwszego kwietnia komunikat chwaląc podjęcie próby „rzeczowych rozmów”. Zarząd związku zdecydował się na przedłużenie okresu wypowiedzeń zmieniających 15 z 44 osób. Reszta definitywnie rozwiązała umowy.

REKLAMA

Kierownictwo PAŻP oraz ZZKRL mają nadzieję na konstruktywny dialog podczas dalszych negocjacji do których przystąpią 4.04.22 o godz. 10.00

– napisano w komunikacie.

Co stanie się, jeżeli próba porozumienia zakończy się fiaskiem?

W najgorszym scenariuszu grozi nam paraliż polskiego nieba. Spór zbiorowy między PAŻP a kontrolerami ruchu lotniczego trwa od grudnia. Ci drudzy nie zgadzają się na obniżenie wynagrodzeń.

Z ok. 600 pracowników aż 170 złożyło wypowiedzenia. Gros z nich pracuje w Warszawie, co jest kluczową informacją i to z dwóch względów:

  • To w stolicy znajduje się sala operacyjna, z której kontrolerzy nawigują samoloty latające po CAŁEJ przestrzeni powietrznej nad Polską
  • Okęcie to zdecydowanie największe lotnisko w kraju – przed pandemią obsługiwało ponad dwa razy więcej pasażerów niż drugi w kolejności Kraków-Balice

PAŻP nie jest przy tym jednym z tych pracodawców, którzy mogą beztrosko rzucić: mam 10 kandydatów na pana miejsce. W radiu RDC rzeczniczka PAŻP Agata Król przyznała, że choć zainteresowanie pracą na stanowisku kontrolera jest ogromne, to kurs ukończy finalnie ok. 25-30 osób. I to za dwa lata.

Co robić do tego czasu? Nie ma rady - trzeba dogadać się z obecnymi pracownikami. Ci jednak póki co skłaniają się jednak ku odejściu.

Od połowy kwietnia czeka nas paraliż na lotniskach, znaczne opóźnienia w rozkładzie lotów czy wręcz brak możliwości startu i lądowania samolotów z takich portów jak Okęcie czy Modlin

– ostrzegali miesiąc temu związkowcy.

Eurocontrol ostrzega Polskę: jeżeli do końca kwietnia nie ogarniecie tego bałaganu, zamkniemy przestrzeń powietrzną. Koniec z narażaniem życia pasażerów. Linie lotnicze będą omijać wasz kraj szerokim łukiem.

O co naprawdę kłócą się kontrolerzy?

Agencja tłumaczy się następująco: w naszym budżecie nie ma pieniędzy na podwyżki wynagrodzeń. Wysokość wypływów PAŻP jest uzależniona od poziomu ruchu lotniczego. Dopóki samolotów nad polskim niebem było w bród, pensje kontrolerów rosły. Gdy więc wybuchła pandemia, a linie lotnicze zawiesiły połączenia, zaczęły się kłopoty.

Były szef PAŻP Janusz Janiszewski tłumaczył, że przez siedem miesięcy na konto jego organizacji praktycznie nie wpływały pieniądze. Agencja utrzymuje się tymczasem z własnych wpływów – nie bierze z budżetu państwa ani złotówki. W rozmowie z PAP Janiszewski przyznał, że Agencja jedzie na deficycie i w 2021 r. co miesiąc dokładała do swojego funkcjonowania średnio 10-15 mln zł.

Kolejnym ciosem w sytuację finansową Agencji było przeznaczenie połowy polskiej przestrzeni powietrznej dla operacji wojskowych. PAŻP policzyła, że ograniczenia w ruchu cywilnych będą ją kosztować około 30-40 mln zł co kwartał.

Wcześniej Janiszewskiemu nie udało się przeforsować podwyższenia opłat nawigacyjnych choć jak pisaliśmy w bizblog.pl, były one zdecydowanie poniżej średniej unijnej. Po zaproponowaniu podwyżek rozpętała się awantura. Szef Ryanaira Michael O’Leary pieklił się, że jego firmy nie stać na dodatkowe koszty i przeniesie opłaty na klientów. Ostatecznie doszło do kompromisu.

PAŻP chciał podwyżki opłat nawigacyjnych

Dla portów regionalnych opłata terminalowa miała wzrosnąć z 791,12 zł do 1347,76 zł, a dla lotniska im. Fryderyka Chopina: z 343,08 zł do 524,58 zł. Od 1 stycznia 2022 r. stawki poszły w górę, ale odpowiednio do 1094,96 zł dla lotnisk regionalnych i 450,75 zł dla warszawskiego Okęcia.

Kontrolerzy przekonują jednak, ze nie chodzi wyłącznie o same wynagrodzenia. Atmosfera na Okęciu gęstniała od lat. W 2019 r. Bizblog.pl dowiedział się (i potwierdził u straży pożarnej), że w warszawskim Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym doszło do pożaru. Na miejscu zjawili się strażacy, budynek był zadymiony. Rzecznik odpowiedział nam jednak, że nie ma wiedzy o takim zdarzeniu.

Kontrolerzy byli wkurzeni – sytuacja była na tyle poważna, że osoby nawigujące samoloty po polskim niebie musiały przenieść się do zapasowej sali operacyjnej. Ich zdaniem zawiodły procedury, tymczasem góra wydawała się być zupełnie głucha i odporna na argumenty.

Sytuacji podważających obustronne zaufanie było jednak dużo więcej. W grudniu 2019 r. kontrolerzy z Europejskiego Związku Kontrolerów Ruchu Lotniczego nie wytrzymali i wystosowali list do premiera Morawieckiego.

Związek pisał wprost o pogorszeniu się relacji między PAŻP, pracownikami i reprezentantami związku zawodowego do „bardzo niepokojącego poziomu”. W liście pojawiło się też pytanie o wyłączanie windy wieży kontrolnej, by siłą zmusić kontrolerów do pozostania w pracy po zakończeniu zmiany oraz wzywanie policji.

Rok temu PAŻP wyrzuciła z pominięciem okresu wypowiedzenia Franciszka Teodorczyka, ówczesnego lidera związku zawodowego. Powód? „Ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”.

REKLAMA

Wcześniej Teodorczyk ostrzegał, że system, w którym w wieży może przebywać tylko jeden kontroler jest bardzo ryzykowny. Przed covidem kontrolerzy pracowali w parach. Szef związkowców domagał się powrotu do tego modelu, wskazując że mamy do czynienia z gwałtownym wzrostem tzw. zdarzeń lotniczych, czyli sytuacji, w których dochodzi lub może dojść do niebezpiecznej sytuacji.

Kontrolerzy narzekali, że choć Janusz Janiszewski sam wcześniej był kontrolerem, to po zajęciu stanowiska prezesa zachowuje się, jak gdyby nie znał specyfiki tego zawodu. Od kwietnia jego miejsce zajęła Anita Oleksiak, która dopiero co dostała nominację na... dyrektora GDDKiA w Gdańsku. To właśnie jej minister infrastruktury zlecił ugaszenie pożaru, który za moment może strawić całe polskie lotnictwo cywilne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA