Coraz gorsza sytuacja kopalń. Pomoc z PFR kilka razy niższa od oczekiwanej
Jeżeli w Polskiej Grupie Górniczej i w JSW myśleli, że wywołane pandemią kłopoty finansowe uda się zasypać pomocą z PFR, to muszą szybko zrewidować oczekiwania. PGG na razie nie dostała grosza, z kolei JSW otrzymała mniej niż jedną czwartą tego, co chciała.
Nie najlepiej wygląda koniec roku dla JSW. Spółka mocno odczuła historyczny spadek zapotrzebowania energetycznego. Na tyle, że już w lipcu nie było innego wyjścia, jak tylko wnioskować do PFR o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej na czas pandemii. W sumie w ramach pożyczki preferencyjnej oraz płynnościowej, JSW chciała 1,75 mld zł. Ale już wiadomo, że dostanie znacznie mniej. Bo tak a nie inaczej szkody poniesione w ostatnim czasie przez JSW szacuje PFR. Fundusz jednocześnie zaznacza, że przepis nie pozwalają kierować finansowej pomocy w obszary, które będą wymagały pomocy nie teraz, a dopiero ewentualnie w przyszłości.
Pomoc dla JSW: mniej niż 1/4
JSW chciała od PFR w ramach pożyczki płynnościowej 1 mld zł, a z tytułu pożyczki preferencyjnej wnioskowała o 750 mln zł. I o ile w pierwszym przypadku wszystko poszło zgodnie z planem i PFR zgodził się pożyczyć JSW 1 mld zł - w ramach programu rządowego Tarcza Finansowa dla Dużych Firm, to już jeżeli chodzi o wnioskowane 750 mln zł, PFR zdecydował, że zgodzi się na pożyczkę, ale ponad cztery razy niższą – w wysokości 173,6 mln zł.
Dlaczego akurat tyle? Radosław Załoziński, wiceprezes JSW ds. ekonomicznych, wyjaśnia, że tak „wynika z definicji Szacowanej Szkody COVID, kalkulowanej zgodnie z wytycznymi wynikającymi z regulaminu ubiegania się o udział w programie rządowym Tarcza Finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju dla Dużych Firm oraz odpowiednimi decyzjami Komisji Europejskiej”.
Wysokość została ustalona przez PFR w ramach szczegółowej analizy wniosku JSW
– twierdzi.
Pożyczają mniej, ale na tych samych zasadach
Podobnie jak w przypadku wcześniej udzielonej pożyczki płynnościowej w wysokości 1 mld zł, tak też tutaj wypłata środków ma nastąpić przed końcem 2020 r. I taki samo jej ostateczną spłatę zaplanowano do 30 września 2024 r. W komunikacie zaznaczono, że spółka będzie mogła ubiegać się o częściowe - do 75 proc. tzw. faktycznej szkody spowodowanej pandemią COVID-19 - umorzenie, zgodnie z zasadami działania tarczy antykryzysowej dla dużych firm. Decyzja, czy spłatę pożyczki umniejszyć na specjalnych warunkach - będzie należeć wyłącznie do PFR.
Środki pochodzące z pożyczki płynnościowej w wysokości 1 mld zł będą przeznaczone - jak informowała JSW - na finansowanie bieżącej działalności operacyjnej. Głównie chodzi o zobowiązania wobec kontrahentów, ale też wynagrodzenia dla pracowników. Co spółka zrobi z 173,6 mln zł otrzymanymi za chwilę z tytułu pożyczki preferencyjnej? Nie wiadomo.
Szorowanie po finansowym dnie na dłużej
Pomoc z PFR dla JSW (w sumie 1 mld 173,6 mln zł) jest mniejsza od tej oczekiwanej, co oznacza, że spółce trudniej będzie wydobywać się z finansowych tarapatów. JSW wykazała po dziewięciu miesiącach 2020 r. stratę w wysokości ponad miliarda złotych (1,088 mld zł). W analogicznym okresie w 2019 r. spółka chwaliła się zyskiem na poziomie 704 mln zł.
W tym czasie JSW wyprodukowała 10,6 mln t węgla, czyli o 0,3 mln t mniej niż rok wcześniej. Z kolei o 0,1 mln t – w porównaniu z 2019 r. – spadła łączna sprzedaż węgla. Do listy nieszczęść na domiar złego dołączył jeszcze spadek ceny węgla koksowego: patrząc rok do roku nawet o ponad 30 proc. Z kolei przychody spółki spadły o 24,5 proc. z przeszło 6 mld 861 mln zł do 5 mld 183 mln zł.
Parę miesięcy tamu, kiedy za akcję JSW płacono tylko w granicach 15 zł (w trakcie debiutu giełdowego JSW to było 136 zł), koło ratunkowe polskiej spółce rzuciła Bruksela. Węgiel koksowy ponownie znalazł się na liście surowców krytycznych UE i wartość JSW na giełdowych wykresach powoli, ale zaczęła rosnąć. Dzisiaj jedna akcja JSW kosztuje ponad 25 zł. Ale też od września sufitu na poziomie przeszło 28 zł nie udało się przebić. To wszystko powoduje, że coraz bardziej nerwowa atmosfera jest też wśród pracowników spółki. W całej Grupie JSW jest ich całkiem sporo - bo niecałe 30,7 tys. ludzi.
PGG też chciałaby dostać pieniądze
W przypadku PGG Paweł Borys, szef PFR, od początku twierdził, że w tym przypadku pożyczka będzie możliwa, jeśli spółka przedstawi wiarygodny plan restrukturyzacji. Takim dokumentem może być podpisane pod koniec września porozumienie rządu z górnikami, w którym zakłada się zamknięcie ostatniej kopalni PGG w 2049 r. Jego wejście w życie, co sprowadzałoby się m.in. do łożenia co roku ok. 2 mld zł na górnictwo, uzależniono jednak od zgody Komisji Europejskiej.
Pod koniec listopada Paweł Borys poinformował, że PFR po przeanalizowaniu porozumienia miał wiele pytań, które przesłano do spółki. Wtedy też nie było jeszcze zgody ze strony obligatariuszy PGG na podpisanie tzw. umowy międzywierzycielskiej. Ta miała być zabezpieczeniem finansowania jakie spółce miał zagwarantować PFR. Paweł Borys twierdzi tym samym, że Fundusz na razie ma związane ręce.
Na ten moment trudno mi jest określić, kiedy ewentualnie takie decyzje będzie można podjąć
– stwierdził pod koniec listopada szef PFR.
Tymczasem sytuacja w PGG wydaje się zdecydowanie poważniejsza niż w JSW. Tutaj od miesięcy mówi się, że w końcu braknie na wypłaty i składki ZUS. Dlatego też z wyprzedzeniem zaplanowano zwolnienia grupowe. W pierwszym rzucie mają one objąć 360 osób: 284 pracujących na dole, 21 pracowników powierzchni kopalń oraz 55 osób zatrudnionych w działach administracyjno-biurowych. A to dopiero początek. W ramach podpisanych pod koniec września porozumień związkowcy z PGG zgodzili się na systematyczne wycinanie załogi. Już w ciągu trzech ostatnich lat zatrudnienie w PGG zmniejszyło się o 3,5 tys. etatów. Z obecnie zatrudnionych prawie 40 tys. ludzi w PGG w 2040 r. ma zostać raptem ok. 27 tys.