Od lat eksperci powtarzają, że smog w Polsce dusi bardziej, niż nam się wydaje. Bo też nasze normy jakości powietrza odbiegają od tych proponowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Ale w Unii Europejskiej właśnie doszli do porozumienia, żeby to raz na zawsze zmienić. Dostosowanie do nowych kryteriów ma zakończyć się w tej dekadzie. W szczególnych przypadkach kraje członkowskie dostaną czas do 2040 r.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że kto, jak kto, ale nasz kraj z pewnością będzie tym szczególnym przypadkiem. Przecież smog dusi Polskę, jak długa i szeroka, przez okrągły rok. Nawet zdecydowanie wyższe normy jakości powietrza od tych stosowanych przez WHO potrafimy przekraczać w tysiącach procent. Ostrzejsze kryteria zaś oznaczają tylko jedno: będziemy jeszcze bardziej na cenzurowanym jeżeli chodzi o smogowe wytyczne, a normy dla pyłów zawieszonych przekraczane będą już w procentowych wartościach pięciocyfrowych. No chyba, że przestaniemy tylko gadać i weźmiemy się do roboty. Czasu mamy mało, bo wychodzi na to, że nowe normy jakości - zdecydowanie bliższe tych od WHO - mają być osiągnięte w 2030 r. Chociaż w szczególnych przepadkach kraje członkowskie będą mogły zaczekać z ich spełnieniem nawet do 2040 r. Ale Polska - smogowa, czerwona latarnia Europy - nie powinna dłużej się z tym ociągać.
Z punktu widzenia mieszkańców Polski kluczowe jest, aby ten i kolejne rządy nie zwlekały do 2040 r. z osiągnięciem nowych norm. Jesteśmy krajem, który od lat zmaga się z zanieczyszczeniem powietrza, ale dzięki temu zdobyliśmy już doświadczenie w zakresie walki z tym problemem. Teraz musimy to wykorzystać, przyspieszyć działania, bo każdy rok opóźnienia oznacza m.in. dodatkowe koszty na służbę zdrowia, jak i indywidualne koszty zdrowotne, które płacą mieszkańcy naszego kraju - komentuje Ilona Jędrasik, prezeska Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Jakość powietrza, czyli Bruksela chce się zrównać z WHO
W UE doszli wreszcie do porozumienia. Normy jakości powietrza w końcu będą zaostrzone, żeby w ten sposób bardziej odpowiadać najnowszym zaleceniom naukowym. W rozmowach między Parlamentem Europejskim, Radą UE i Komisją Europejską uzgodniono, że nowelizacja tych przepisów zmierza w kierunku spełniania najnowszych wytycznych WHO. Nowe regulacje pozwalają również mieszkańcom UE zwrócić się do sądu, w przypadku kiedy władze krajowe nie chronią ich zdrowia przed zanieczyszczonym powietrzem.
Więcej o jakości powietrza przeczytasz na Spider’s Web:
Od lat walczymy o to, aby ludzie dotknięci zanieczyszczeniem powietrza mogli pozwać swoje rządy, gdy te nie podejmą wystarczających działań. Nowe przepisy dotyczące dostępu do wymiaru sprawiedliwości i odszkodowań zapewniają bardzo potrzebną jasność w tym zakresie i odegrają kluczową rolę w osiągnięciu czystszego i zdrowszego powietrza dla wszystkich - uważa Ugo Taddei, prawnik z brukselskiego biura ClientEarth.
Dzięki tym zmianom roczna, dopuszczalna wartość zanieczyszczenia pyłem zawieszonych PM2,5 ma być zmniejszona o połowę. Teraz jeszcze te ustalenia formalnie musi przyjąć zarówno PE, jak i Rada UE.
Biało-czerwony smog, czyli normy przebite o ponad 2000 proc.
Zdaniem WHO dopuszczalne stężenie dobowe pyłu zawieszonego PM2,5 nie powinno przekraczać 15 µg na m sześc. W przypadku pyłów PM10 granicę dobowego stężenia określono na poziomie 45 µg/m sześc., a dla dwutlenku azotu (NO2) to nie więcej niż 25 µg/m sześc. na dobę.
W Polsce już od dawna jesteśmy zdecydowanie powyżej tych limitów i norm jakości. Oto przykłady tylko z ostatnich dni, o czym informuje na platformie X SMOG N.E.W.S.
W Toruniu 19 lutego czujki smogowe wykazały stężenie dla pyłów zawieszonych PM2,5 przekroczone o 2331 proc. (350 µg/m sześc.), a te dla pyłów PM10 - o 771 proc. (347 µg/m sześc.); z kolei 20 lutego w Piotrkowie Trybunalskim stężenie dla PM2,5 było przekroczone o 1293 proc. (194 µg/m sześc.), a to dla PM10 - o 708 proc. (319 µg/m sześc.). W Sztutowie z kolei, wsi w województwie pomorskim 21 lutego wykazano wyższe normy dla pyłów PM2,5 o 1532 proc. (230 µg/m sześc.) i dla PM10 o 513 proc. (231 µg/m sześc.).