REKLAMA

To najgorętszy fotel w rządzie. Pełnomocnicy od górnictwa wytrzymują maksymalnie rok

Marek Wesoły, poseł PiS z Rudy Śląskiej, który przegrał ostatnie starcie o fotel prezydenta tego miasta, chodzi po związkowcach górniczych i opowiada, że lada moment premier Mateusz Morawiecki mianuje go nowym pełnomocnikiem rządu ds. górnictwa. I jakby się nad tym na spokojnie zastanowić, nie ma w tym nic dziwnego. To bardziej podtrzymanie panujących standardów, a te jednoznacznie wskazują, że rząd nowego eksperta od węgla i górników powołuje mniej więcej co rok.

gornictwo-skarga-zwiazkowcy-marek-wesoly
REKLAMA

Chociaż polskie górnictwo ma przed sobą najbardziej ostry zakręt w swojej historii, to rząd swoich pełnomocników, którzy mają mieć piecze nad tą strategiczną dla gospodarki branżą wymienia jak rękawiczki. Niestety, nie widać w tym nawet cienia jakiejś strategii, jakiejkolwiek myśli przewodniej. Stołek rządowego pełnomocnika ds. górnictwa stał się ostatnio bardziej gorącym fotelem, którego obsadzenie traktowane jest jak nagroda dla wcześniej lojalnych polityków partyjnych.

REKLAMA

Troski o polski górnictwo nie ma tam jednak za grosz. Obecnie na Śląsku huczy od plotek, że Piotr Pyzik, dotychczasowy pełnomocnik rządu ds. transformacji energetyki i górnictwa już długo swojego stołka nie utrzyma. Tym samym zachowana zostanie mniej więcej roczna kadencja kolejnych ekspertów powoływanych przez premiera Morawieckiego, którzy mają przeprowadzić nasze górnictwo przez transformację energetyczną. 

Najpierw w połowie lipca 2019 r., odpowiedzialny za węgiel i górników został - w zastępstwie wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego, który uzyskał mandat do Parlamentu Europejskiego - senator PiS Adam Gawęda. Wytrwał na tym stanowisku raptem ponad 8 miesięcy. Na początku września 2020 r. mianowano na to stanowisko posła PiS Artura Sobonia. Ten po wypracowaniu umowy społecznej z górnictwa, w październiku 2021 r. odszedł do Ministerstwa Rozwoju i Technologii.

Kilka tygodni później, 1 grudnia 2021 r., zastąpił go na tym stanowisku Piotr Pyzik, któremu powinęła się noga podczas wyborów parlamentarnych w 2019 r. i w ten sposób PiS znalazł mu stałe zajęcie. I teraz ma nas czekać kolejna zmiana warty na tym rządowym stanowisku. Nie do końca można się temu jednak dziwić. Wszak to tylko podtrzymanie dotychczasowych zasad. Pierwszy pełnomocnik rządu Morawieckiego wytrwał 8 miesięcy, drugi 11 miesięcy, a trzeci jest już w tym fotelu ponad rok. Czas więc rzeczywiście na zmianę.

Górnictwo z nowym pełnomocnikiem, który miał być prezydentem

Po Piotrze Pyziku górnicze lejce w rządzie mają trafić w ręce posła PiS z Rudy Śląskiej Marka Wesołego. Zrobiło się o nim głośno w całej Polsce przy okazji przedterminowych wyborów, które zorganizowano we wrześniu 2022 r., po śmierci dotychczasowej prezydent Rudy Śląskiej Grażyny Dziedzic. To był ważny egzamin dla PiS. Partia postanowiła zażarcie walczyć o to samorządowe zwycięstwo, ale bez powodzenia. Chociaż poparcia na ostatniej prostej tej kandydaturze udzielił sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wesoły koniec końców uzyskał 8406 głosów i nie dostał się nawet do drugiej tury.

Teraz wychodzi na to, że czas wycierania łez wywołanych tą przegraną wyborczą już się powoli kończy. Bo Marek Wesoły ma jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia być nominowany na nowego wiceministra aktywów państwowych, który przejmie piecze nad polskim górnictwem od Piotra Pyzika. Ten ma się z rządem jednak nie rozstawać. Zostanie najpewniej w MAP-ie, tylko z nowymi obowiązkami. Wesoły zaś jest pewny swego. Od paru tygodni stara się już wyrabiać swoją pozycję u górniczych związkowców i przekonuje ich, że jego nominacja jest przesądzona i że to jedynie kwestia czasu.

Węgla przy kopalniach ciągle bardzo mało, jak kot napłakał

Tak krótkie kadencje rządowych pełnomocników ds. górnictwa mogłyby sugerować, że premier Morawiecki z żelazną konsekwencją realizuje górniczą strategię i do realizacji jej poszczególnych elementów potrzebuje odpowiednich ekspertów. Ale niestety, jest dokładnie odwrotnie. Jeszcze przed kryzysem energetycznym wywołanym przez Gazprom i przed rosyjską agresją na Ukrainie głównym założeniem polskiej transformacji energetycznej była umowa społeczna rządu z górnikami. Dokument mówi m.in. o gwarancjach zatrudnienia, jednorazowych odprawach, indeksacji górniczych zarobków i określa również harmonogram zamykania kopalń, który kończy się datą 2049 r.

REKLAMA

Negocjacje w tej sprawie z górnikami nie były łatwe. Mówiło się, że właśnie przez to swego czasu pełnomocnik Soboń zastąpił pełnomocnika Gawędę. Od początku ustalono, że to porozumienie musi jeszcze zaakceptować Komisja Europejska. Rząd miał zacząć nawet proces notyfikacji umowy społecznej, ale wszystko trzymał w tajemnicy. Teraz tak po prawdzie nie wiadomo, co się dzieje z tym dokumentem. Pytaliśmy kilka tygodni temu górników, czy rząd im coś może poza protokołem mówi. Ale odpowiedź była jednoznaczna: nic nie wiemy. Dopiero niedawno minister aktywów państwowych i jednocześnie wicepremier rządu Jacek Sasin zaczął wprost sugerować, że tę umowę trzeba zmieniać, chociażby pod względem terminu zamykania kopalń, który – zdaniem Sasina – trzeba wydłużyć w czasie. Tymczasem straty polskiego górnictwa za 2020 r. wyniosły 4,3 mld zł, a po trzech kwartałach 2021 r. to było prawie 2,3 mld zł na minusie. 

Teraz wyniki są zdecydowanie lepsze, głównie dzięki szerokiej akcji sprzedaży węgla i takim instrumentom jak dodatek węglowy. Ale zbyt kolorowo też nie jest. Od dwóch miesięcy kopalnie więcej wydobywają węgla niż go sprzedają. Zyskują dzięki temu też przykopalniane zapasy, z którymi było już bardzo źle. We wrześniu było tam raptem 1,08 t węgla - najmniej od 14 lat. W październiku było ciut lepiej: 1,44 t. Ale do ostatnich szczytów z sierpnia 2020 r., kiedy przy kopalniach było prawie 8 mln t - droga jeszcze bardzo daleka. Być może zaradzić temu będzie umiał nowy pełnomocnik rządu ds. górnictwa z Rudy Śląskiej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA