Jesteśmy na skraju wojny energetycznej. Czy Putin pójdzie teraz na całość?
Putin robi wszystko, żeby zachodnie sankcje nie rozszarpały rosyjskiej gospodarki i przy okazji też rodzimej waluty. Nakaz płacenia za rosyjski gaz ziemny w rublach zagraniczni kontrahenci już wyśmiali, ale to wcale nie zraża agresora z Moskwy, który nie przejmuje się rzeczywistością i dalej robi swoje. Stąd pismo Gazpromu do PGNiG w sprawie zmian płatności za tranzyt surowca.
Aby kupować rosyjski gaz, trzeba otworzyć konta w rublach w rosyjskich bankach. Jeśli takie płatności nie będą dokonywane, uznamy to za niewywiązanie się klienta z jego zobowiązań - stwierdził kilka dni temu Putin, który bardzo chce pokazać, że nie dość, ze zachodnie sankcje nie robią na nim żadnego wrażenia, to dodatkowo on też potrafi ugryźć tak żeby zabolało.
Prezydent Rosji zgodnie ze swoją zapowiedzią podpisał już w tej sprawie stosowny dekret. Na jego mocy europejscy nabywcy płaciliby w walutach obcych, a następnie upoważniali Gazprombank do przeliczania tych pieniędzy na ruble, które następnie byłyby wykorzystywane do formalnego zakupu gazu.
Nakaz rozliczania się w rublach za dostawę gazu miałby dotyczyć „nieprzyjaznych państw”, czyli wszystkich krajów UE, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, Norwegii, Szwajcarii, Japonii i Korei Południowej. Ale jest możliwe odejście do tej zasady, po uzyskaniu zezwolenia Komisji Rządu Federacji Rosyjskiej ds. Inwestycji Zagranicznych.
Gaz ziemny: Gazprom pisze do PGNiG
Na razie zachodni kontrahenci bagatelizują słowa Putina. Ich zdaniem nie ma bowiem jakichkolwiek podstaw prawnych co do tego, żeby za rosyjski gaz przestać płacić w dolarach i euro. Grupa G7 najbardziej rozwiniętych gospodarek świata (USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy, Japonia i Kanada) już w tej sprawie odpowiedziała Putinowi.
Jak więc są teraz możliwe scenariusze? Zachód uważa, że Putin tylko i wyłącznie straszy i sam by na tym najwięcej stracił, jakby nagle zakręcił kurek z gazem. Ale Rosja wydaje się przynajmniej na razie w tej sprawie nieprzejednana. Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, stwierdził że w przypadku braku płatności w rublach - Moskwa odpowiednio zareaguje. Nie zamierzamy dostarczać gazu za darmo - przekonuje Pieskow.
Pismo z Gazpromu w sprawie zmiany nowych zasad płatności za dostawy gazu otrzymało już PGNiG.
Przypomnijmy, że po 2022 r. kontrakt z Rosjanami nie będzie przedłużany. Z początkiem 2023 r. pełną przepustowość powinien osiągnąć Baltic Pipe, łączący nas z norweskimi złożami gazu.
Z węglem i ropą będzie podobnie?
W podobnym tonie wypowiada się również rosyjski deputowany Iwan Abramow, który ostatnio stwierdził, że odmowa G7 płacenia za rosyjski gaz w rublach doprowadzi do jednoznacznego wstrzymania dostaw. I nie dość, że nakaz płacenia w rublach będzie podtrzymany, to dodatkowo jeszcze ma być rozszerzony. też na węgiel, ropę i inne surowce, w tym zboża. Wcześniej wspominał już o takim scenariuszu przewodniczący rosyjskiej Dumy Wiaczesław Wołodin. Analitycy wskazują, że to nie jest wyłącznie odwet za sankcje na Zachodzie, ale też próba ratowania rosyjskiej gospodarki i waluty.
W ten sposób Moskwa mogłaby również zakwestionować dominującą pozycję USA na światowych rynkach pieniężnych za pośrednictwem dolara. Taka zmiana walutowej perspektywy miałaby też pozwolić Putinowi spłacać odsetki od swojego zadłużenia denominowanego w euro - właśnie rublami. Ale europejscy przywódcy nie wierzą, że do tego dojdzie. Włoski premier Mario Draghi miał dostać nawet zapewnienia od Putina, że dostawy gazu będą nadal kontynuowane na dotychczasowych zasadach. Jednocześnie Włochy opowiadają się za poduszką ochronną dla Europy.
Europa przygotowuje się na wojnę energetyczną
Chociaż na razie w UE dominuje przekonanie, że Putin jednak nie zdecyduje się na wojnę energetyczną, to wszyscy wolą być przygotowani na najgorsze. Na przykład Niemcy i Austria mają plan, w którym dochodzi do racjonowania gazu, co ma pomóc w przypadku zakręcenia kurka przez Gazprom. Litwa poszła zdecydowanie o krok dalej i ogłosiła wszem i wobec, że całkowicie rezygnuje z rosyjskiego gazu. Na stole jest też propozycja Grecji w sprawie utworzenia nowego funduszu UE, który mógłby udzielać nisko oprocentowanych pożyczek ukierunkowanych na walkę z wysokimi cenami energii.
Z drugiej strony nie brakuje też sygnałów wskazujących, że ta energetyczna taktyka Putinowi się jednak opłaci. Słowacki minister gospodarki Richard Sulik, w rozmowie z telewizją RTVS, stwierdził że jeżeli Moskwa zażąda płatności w rublach, to Bratysława grzecznie tego posłucha. Analitycy wskazują, że na podobny krok być może zdecydują się też inni. Do tego miałoby ich nakłaniać wykorzystanie Gazprombanku jako pośrednika, dzięki czemu zachodnie państwa z biegiem czasu mają godzić się na rozliczanie w rublach. Bo jak na razie, tak przynajmniej wskazuje wahanie rynkowych cen, Zachód w ogóle nie boi się przerwy w dostawach rosyjskiego gazu.