REKLAMA

Frankowicze, szykujcie się. Wygląda na to, że banki znów przekabaciły instytucje państwowe

Komitet Stabilności Finansowej, skupiający najważniejsze instytucje finansowe w Polsce, zapłakał właśnie nad losem banków ciąganych po sądach przez frankowiczów. Ich zdaniem frankowicze wygrywają za często i za dużo, więc banki powinny móc się na nich odegrać, inaczej stracą za dużo pieniędzy.

Frankowicze, szykujcie się. Wygląda na to, że banki znów przekabaciły instytucje państwowe
REKLAMA

Ani wojna, ani pandemia nie są tak poważnym zagrożeniem dla sektora bankowego jak rosnąca liczba spraw sądowych o kredyty we frankach – uznał właśnie Komitet Stabilności Finansowej.

REKLAMA

KSF już wcześniej sygnalizował, że kredyty we frankach są poważnych zagrożeniem dla stabilności sektora bankowego. Ale to było takie bla bla bla. Tym razem jest inaczej. Dlaczego?

Banki za bardzo obrywają

KSF powiedział wprost dwie rzeczy: niedobrze, że tak wiele spraw sądowych kończy się wygranymi frankowiczów, które w dodatku polegają na tym, że umowa kredytu jest unieważniania. Po drugie, ewidentnie zachęcił banki, by te nie odpuszczały i wbrew temu, co mówi wiele instytucji, w tym Rzecznik Finansowy, walczyły o własne roszczenia, czyli o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.

Komitet z niepokojem odnotował, że liczba spraw sądowych dotyczących tych kredytów nadal rośnie, a istotna część tych spraw kończy się unieważnieniem umów kredytowych

– pisze KSF w komunikacie.

KSF uważa, że unieważnienia umowy kredytowej przez sądy to za dużo, a mówiąc dosłownie, orzeczenia takie nie są proporcjonalne w stosunku do skutków kwestionowanych postanowień umownych. No i oczywiście unieważnienie umowy zdaniem Komitetu i to w tak masowej skali, zakłóca funkcjonowanie podstawowych mechanizmów rynkowych oraz generuje bardzo istotne obciążenia dla sektora bankowego. Znaczy: bankowcy za bardzo obrywają.

Może to w efekcie doprowadzić do istotnego osłabienia jego odporności, niosąc negatywne skutki dla deponentów i zdolności banków do dalszego finansowania rozwoju polskiej gospodarki

– pisze KSF.

Tylko czy sąd jest od tego, żeby zdecydować, czy umowa jest zgodna z prawem, czy od tego, by dbać o stronę trzecią, a więc pozostałych klientów banków czy firmy, które potrzebują kredytów na rozwój?

Od tego drugiego są raczej instytucje państwa, które regulują rynek. W przypadku kredytów frankowych same nawaliły, przede wszystkim przesypiając moment, w którym powinny interweniować.

Przypomnę tylko grzecznie, stając tu akurat częściowo w obronie bankowców, że lata temu, kiedy kredyty frankowe sprzedawały się jak świeże bułeczki, sami bankowcy zrzeszeni pod szyldem Związku Banków Polskich sygnalizowali, że kredyty masowo udzielane w walutach obcych to duże ryzyko. Państwo wtedy nie kiwnęło palcem, a trudno oczekiwać, że skoro państwo nic nie zrobiło, banki miałyby się same wziąć na smycz.

Potem zresztą, zanim jeszcze sektor bankowy zalała fala pozwów, ale kurs franka już wyskoczył i frankowicze podnieśli larum, nadal państwo nic nie zrobiło – i to zarzut wobec wszystkich frakcji politycznych, bo zarówno Platforma Obywatelska (jeszcze wówczas była u władzy), jak i później PiS z prezydentem Andrzejem Dudą, dużo mówili, nic nie zrobili.

A teraz? Mleko się rozlało i nagle instytucje odpowiedzialne za stabilność sytemu finansowego się obudziły i opowiadają, że nie może być przecież tak, że frankowicz - kiedy wygra w sądzie - jest uprzywilejowany w stosunku do złotówkowicza, który w tym samym czasie zadłużył się we własnej walucie, bo był ostrożny i przezorny. W dużej mierze racja. 

Swoją drogą, wkrótce być może zobaczymy, jak przezorni byli złotówkowicze, którzy zadłużali się przy historycznie niskich stopach procentowych.

I racja, że kredytobiorca powinien ponosić skutki zawieranych przez siebie umów. Ale to już nie jest dyskusja o tym, jak powinien wyglądać idealny i sprawiedliwy świat. To kwestia przepisów prawa, a to, zdaje się, staje za frankowiczami. I teraz to problem nadzoru i banków, tak jak kilka lat temu prawo rynku pod znakiem drożejącego franka to był problem kredytobiorców. I też nikogo to nie obchodziło.

Frankowicze vs. banki. Państwo staje po stronie tych drugich

Komitet Stabilności Finansowej teraz właściwie nie może zrobić nic - przecież jego opinia nie kształtuje przepisów prawa, prawda? Niby tak. Choć można jednak założyć, że jego opinią mogą w przyszłości kierować się sądy - to pierwsza zła wiadomość dla frankowiczów.

Druga jest taka, że KSF zachęca banki do tego, by walczyły z kredytobiorcami w sądzie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. I to odważny krok, bo wcale nie jest jasne, że mają do tego prawo. 

Wiele organów utrzymuje, że nie, w tym Rzecznik Finansowy, Rzecznik Praw Obywatelskich, a Prokuratura Krajowa to nawet zwróciła się do wszystkich prokuratur regionalnych, zachęcając je, by przyłączały się do spraw sądowych o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, które banki wytaczają frankowiczom – stając po stronie frankowiczów.

REKLAMA

Ba! Kwestię tę analizuje nawet Trybunału Sprawiedliwości UE. I na razie nie wiadomo jednoznacznie, co w tej sprawie mówi prawo unijne. A KSF ewidentnie podpuszcza banki. Trochę to słabo wygląda, że instytucje państwa najpierw zawaliły, a teraz stają po stronie tego, który całego tego bałaganu narobił.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA