Na problemach z gazem się nie skończy. Niedługo może zabraknąć węgla w składach
Węgiel cały czas schodzi jak ciepłe bułeczki. Zgodnie z informacjami Agencji Rozwoju Przemysłu, listopad był kolejnym miesiącem, w którym w Polsce więcej węgla sprzedawano, niż wydobywano: 5,2 mln ton w porównaniu z 4,6 mln ton.
W ciągu niespełna miesiąca sytuacja w składach opałów znacznie się poprawiła. W większości przypadków węgiel jest dostępny od ręki, nie trzeba czekać w żadnej kolejce. Ale wszystko zaraz może zmienić się na gorsze, jak tylko górnicy postanowią albo o przedłużeniu blokady torów, albo o zaostrzeniu obecnego protestu.
W sumie, w ciągu 11 miesięcy ubiegłego roku, produkcja węgla wyniosła 50,1 mln ton, a jego sprzedaż była na poziomie ok. 53,2 mln t. Rzecz jasna ma to przełożenie m.in. na wielkość zwałów przy kopalniach. Dane ARP wskazują, że jest tam obecnie ok. 2,5 mln t węgla. Ostatni raz tak mało było w marcu 2019 r.
Bardzo zmieniła się za to sytuacja w składach węgla, gdzie w pierwszej połowie grudnia panował jeszcze popłoch, a zakup surowca od ręki graniczył niemal z cudem. Na zamówienia trzeba było niekiedy czekać do końca stycznia, w najlepszym razie parę tygodni. Teraz jest już lepiej, ale za chwilę – przez protest górników – możemy znaleźć się znowu w punkcie wyjścia.
Węgiel: nie ma kolejek, odbiór od ręki
Problemy z zakupem węgla od ręki zaczęły się już w listopadzie, jednak teraz sytuacja wydaje się znacznie lepsza.
Nie ma żadnego problemu. Można podjeżdżać własnym transportem i ładować – słyszę w Składach Opału Kamil Tórz w Siemianowicach Śląskich.
O żadnych limitach i kolejkach nic też nie mówią w Śląskich Składach Węgla w Chorzowie. Niech pan przyjeżdża kiedy chce – proponują. Nie inaczej jest też w Centrum Opałowym Febron S.C w Rudzie Śląskiej: tutaj też węgla jest pod dostatkiem i nie ma żadnych kolejek. Dzwonię jeszcze w kilka miejsc i wszędzie jest tak samo. Jak przekonują mnie prowadzony węglowe punkty sprzedaży – surowca jest pod dostatkiem, bo zima jeszcze nie dała się w pełni we znaki.
Limit sprzedaży obowiązuje za to cały czas w punktach sprzedaży przy kopalniach PGG. Obowiązuje zasada: pięć ton na jeden środek transportu i tylko gotówka. Ale najlepiej wcześniej zadzwonić i się dowiedzieć. Bo np. w KWK Mysłowice-Wesoła indywidualni klienci węgla nie mogą w ogóle kupić, a np. KWK ROW w Rybniku obowiązuje mniejszy limit 3 ton.
Górnicy chcą dodatkowej kasy i blokują tory
Jednak sytuację ze sprzedażą węgla może za chwilę skomplikować nie tylko mroźniejsza aura. Chodzi o protest górników z PGG, którzy przynajmniej na razie nie zdołali nakłonić zarządu spółki do wypłaty im rekompensaty za robotę w dni wolne od pracy przez cztery ostatnie miesiące i do podwyższenia miesięcznych wynagrodzeń do średniej na poziomie 8200 zł brutto.
W odpowiedzi górnicy zablokowali na 48 godzin transport węgla z kopalni do elektrowni. Twierdzą, że cały czas gotowi są do podjęcia jeszcze raz rozmów z władzami PGG i przedstawicielami Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jednocześnie przekonują, że jeśli nie będzie zielonego światła dla dodatkowych pieniędzy, obecny protest mogą dodatkowo zaostrzyć.
Oni nas słuchają, ale nie słyszą i nie rozumieją
– twierdzi Bogusław Hutek, szef „Solidarności” w PGG.
Wedle nieoficjalnych informacji PAP łączny koszt spełnienia postulatów górniczych związkowców oznaczać ma obciążenie spółki na poziomie ok. 135 mln zł. Do tej pory zarząd PGG stał na stanowisku, że w dobie notyfikacji umowy społecznej, która zakłada pomoc publiczną dla górniczych spółek (rocznie nawet kwotą 3 mld zł) – PGG nie może uruchomić dodatkowych środków na wypłaty rekompensat i na wnioskowane podwyżki pensji.
Przypomnijmy, że PGG rocznie na wypłaty dla pracowników przeznacza ok. 3,7 mld zł. Wypłata tylko dwóch świadczeń: 14. pensji (luty) i premii barbórkowej (grudzień) pochłania co roku dodatkowo ok. 600 mln zł.
Zabraknie od 3 do 5 mln ton węgla?
Górników jednak te argumenty nie przekonują. Dla nich koszty spełnienia ich żądań to raptem dwudniowa sprzedaż węgla w PGG. Dlatego równolegle z blokadą transportu węgla do elektrowni przygotowują referendum strajkowe w kopalniach PGG. Jednocześnie nie zgadzają się z opiniami, że tylko i wyłącznie wyciągają ręce po więcej. I ciągle im mało.
Górnicy pracują w soboty i niedziele, w nadgodzinach, żeby dać krajowi węgiel, którego dziś wszyscy poszukują
– zwraca uwagę Hutek.
Rafał Jedwabny, szef „Sierpnia 80” w PGG, dodaje że wcale nie chodzi o dodatkowe pieniądze. Chcemy tylko wynagrodzenia za to, co górnicy przepracowali – pracowali za darmo w soboty, w niedziele, w nadgodzinach. Chcemy, żeby tylko im za to oddali. Myślę, że górnicy na to zasłużyli – przekonuje. Bogusław Ziętek, przewodniczący „Sierpnia 80”, też uważa, że obecna sytuacja jest dramatyczna, a może być jeszcze gorzej.
Według moich informacji, w pierwszych trzech kwartałach 2022 roku może zabraknąć w Polsce od 3 do 5 mln ton węgla, a to będzie oznaczało bardzo nerwową sytuację na rynku energetycznym
– twierdzi w wywiadzie z katowicką Gazetą Wyborczą.
Ziętek przekonuje, że górnicy domagają się elementarnej sprawiedliwości. Tłumaczy, że za weekendy mają wypłacane pieniądze z tego samego funduszu, z którego otrzymają wynagrodzenia w tygodniu. W weekendy pracują więc de facto za darmo – uważa szef „Sierpnia 80”.