Unijny ban na energię z Rosji to będzie cios dla Putina. Za nowymi sankcjami nawet Macron i Scholz
Ujawniona w ostatnich dniach straszliwa masakra ludności cywilnej w obwodzie kijowskim przeprowadzona przez wojsko rosyjskie okazała się szokiem dla przywódców, którzy dotąd najwyraźniej nie pojęli jeszcze, że działanie Rosjan w Ukrainie to od wielu tygodni regularne, metodyczne ludobójstwo. Wezwania do wprowadzenia nowych sankcji z zakazem importu surowców z Rosji płyną już nie tylko z Polski i Krajów Bałtyckich, ale także z Berlina i Paryża.
Sankcje wprowadzone przez Unię Europejską krótko po agresji Rosji na Ukrainę okazały się o wiele surowsze, niż można się było spodziewać po latach polityki appeasementu prowadzonej przez Niemcy czy Francję. Gospodarka rosyjska chyli się ku upadkowi, ale strumień miliardów euro z eksportu ropy i gazu wciąż płynie do Moskwy.
Jak wyliczył Wojtek Paczos, ekonomista z Cardiff Business School, tylko od 24 lutego, czyli dnia ataku reżimu Putina na Ukrainę, z Unii Europejskiej do Rosji popłynęło blisko 19 mld euro w ramach zakupu surowców energetycznych. Rosja korzysta z wysokich cen gazu i ropy, które zresztą sama z premedytacją podbiła, a kraje unijne grzecznie płacą.
Czołowe kraje UE zapowiedziały już zdecydowany kurs na definitywne zastąpienie rosyjskich surowców energetycznych alternatywnymi kierunkami dostaw, a jeszcze w tym roku Unia ma zmniejszyć import z Rosji aż o dwie trzecie. Trudno nie przyklasnąć takiemu nawróceniu UE jako całości oraz takim krajom jak Niemcy w szczególności, bo to oznacza radykalną zmianę wieloletniej polityki energetycznej.
Problem polega na tym, że taki zwrot powinien nastąpić po 2014 roku, czyli po poprzedniej agresji Rosji na Ukrainę, której efektem była formalna aneksja Krymu i nieformalne oderwanie części Donbasu. W sytuacji, gdy na ukraińskie miasta spadają bomby i rakiety, a zwyrodnialcy w rosyjskich mundurach dopuszczają się okrutnych mordów, tortur i gwałtów także na ukraińskich dzieciach, stopniowe odchodzenie od rosyjskich surowców to za mało.
Obrazy ekstremalnego okrucieństwa Rosjan w Buczy i innych miejscowościach, z których musieli uciekać w wyniku sromotnej porażki militarnej z wojskami ukraińskimi, okazały się szokiem dla Emmanuela Macrona. Francuski prezydent dotąd wybierał upokarzające dzwonienie do Władimira Putina, z którego nie wynikało nic poza okazywaniem słabości tyranowi, ale najwyraźniej nastąpiła przemiana.
To, co wydarzyło się w Buczy, wymaga nowego pakietu sankcji – stwierdził w poniedziałek Macron. Jestem za nową rundą sankcji, zwłaszcza dotyczących węgla i ropy, o których wiemy, że są szczególnie szkodliwe – dodał. Francuski prezydent wprawdzie o gazie nie wspomniał, ale zmianę tonu w stosunku do Rosji widać wyraźnie.
Na temat zakazu importu gazu z Rosji wypowiedziała się za to zaskakująco ostro szefowa niemieckiego MON-u Christine Lambrecht. Musi nastąpić odpowiedź. Takie zbrodnie nie mogą pozostać bez odpowiedzi – powiedziała w poniedziałkowym wywiadzie dla ARD. Jak wyjaśniła, ta odpowiedź to embargo na rosyjski gaz.
Dalsze sankcje i wsparcie UE są w drodze
– zapewnił szef Rady Europejskiej Charles Michel.
Jak wskazuje Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich, część państw członkowskich domaga się znacznie ostrzejszych sankcji niż te pierwotne, które głównie miały uszczelnić już obowiązujące restrykcje. Mogą one dotyczyć m.in. ograniczenia dostępu do unijnych portów dla rosyjskich jednostek, a nawet częściowego embarga na surowce energetyczne – pisze w poniedziałkowym komentarzu OSW.