2020 to koszmarny rok, prawda? Nie dla Elona Muska, którego majątek powiększył się o ponad 90 mld dol.
Tesla jeszcze nie weszła do indeksu S&P 500, a już zbiera gigantyczną premię za wejście do tego elitarnego klubu firm notowanych na giełdzie w USA. Fundusze inwestycje rzuciły się na akcje spółki, windując ich cenę blisko rekordowych poziomów. Jeśli ktoś może uznać 2020 za najlepszy w swoim życiu, to z pewnością może to być Elon Musk.
Informacja o włączeniu Tesli – po wielu miesiącach rozważań, czy na to zasługuje – do indeksu S&P 500 pojawiła się przed startem poniedziałkowych notowań giełdy Nasdaq i błyskawicznie wywołała olbrzymie zamieszanie. Popyt na akcje spółki wzrósł tak gwałtownie, że ich cena w trzech dni wzrosła o jedną piątą.
Cena akcji Tesli na zamknięciu notowań w środę wyniosła nieco ponad 486 dol., co daje wycenę spółki na poziomie 461 mld dol. Nieco wyżej spółka doszła tylko raz, ale tylko na chwilę – 31 sierpnia. Wówczas cena akcji Tesli przebiła 498 dol., ale w kolejnym tygodniu nastąpił zjazd aż do 330 dol. Nastąpiło to po tym, gdy okazało się, że Tesla nie zostanie jeszcze włączona do S&P 500.
Już 92 miliardy na plusie
Obecna wycena Tesli przekłada się bezpośrednio na wartość majątku Elona Muska, głównego udziałowcy spółki. Według Bloomberga jest to 120 mld dol., co daje mu trzecie miejsce w rankingu najbogatszych ludzi świata – po Jeffire Bezosie i Billu Gatesie. Pułap 100 mld dol. przebijają jeszcze Mark Zuckerberg i Bernard Arnault.
Największe wrażenie robi jednak finansowy skok, jaki Musk wykonał od początku roku za sprawą kosmicznego wzrostu cen akcji Tesli, który rozpoczął się w grudniu 2019 roku. Według wyliczeń Bloomberga majątek Elona Muska od 1 stycznia zwiększył się o ponad 92 mld dol. To o 5 mld więcej, niż wynosi cały majątek Warrena Buffetta, etatowego członka klubu najbogatszych ludzi świata.
No właśnie, Warren Buffett. Wśród obserwatorów giełdowych pojawiły się pogłoski, że to właśnie ten sędziwy inwestor stoi za obecnym wzrostem wartości akcji Tesli. Na podstawie raportów giełdowych wysnuli wniosek, że wehikuł inwestycyjny Buffetta, czyli Berkshire Hathaway mógł zakupić aż 50 mln akcji spółki, przyczyniając się do nagłego wzrostu ich wyceny.
Jeśli związek, to tylko z rozsądku
Gigantyczna inwestycja Berkshire Hathaway w Teslę wydaje się jednak mało prawdopodobna i byłaby olbrzymią niespodzianką, ponieważ obu panom było dotychczas nie po drodze. Buffett zainwestował chińskiego producenta aut elektrycznych BYD, które Musk publicznie wyśmiewał. Co więcej, w portfolio Berkshire Hathaway znajduje się samochodowych placówek dealerskich, które są zagrożone przez promowany i praktykowany przez Teslę model bezpośredniej sprzedaży. Najważniejszy argument jest jednak taki, że Buffett inwestuje w spółki o solidnych wynikach finansowych, a Tesla na (lekkim) plusie jest od bardzo niedawna.
Spółka S&P Dow Jones Indices, właścicielka S&P 500, ogłosiła, że Tesla zostanie włączona do tego indeksu giełdowego przed rozpoczęciem notowań na giełdzie Nasdaq 21 grudnia. Włączenie Tesli do S&P 500 oznacza, że działające w nim fundusze inwestycyjne będą musiały sprzedać akcje innych spółek warte około 50 mld dol. i kupić akcje Tesli, by struktura ich portfolio odzwierciedlała układ sił w indeksie. Akcje Tesli będą stanowić około 1 proc. wartości całego S&P 500.
Elon Musk zabiegał o włączenie jego spółki S&P 500 od momentu, gdy wartość akcji Tesli gwałtownie poszybowała o kilkaset procent, a wycena producenta samochodów elektrycznych przebiła nawet wartość Toyoty. Tak nagły wzrost wartości tej firmy powoduje, że bardziej konserwatywnie nastawieni analitycy i inwestorzy mają obawy, że mamy do czynienia z bańką spekulacyjną. To właśnie te wątpliwości powodowały, że włączenie Tesli do S&P 500 opóźniało się, ale ostatecznym argumentem „za” okazały się fenomenalne wyniki finansowe Tesli za drugi kwartał.