Złoty poległ. Został stratowany podczas panicznej ucieczki przed totalnym lockdownem
Rentowności amerykańskich obligacji rosną, kto żyw kupuje dolary i sprzedaje to, co tam kupował ostatnio. Lecą na łeb szyję Tesla i inne Nasdaqi, traci i złoty.
Dolar w piątek zaszalał, w pewnym momencie zyskiwał do naszej waluty ponad 1,36 proc., osiągając 3,86190 zł. Tak wysoko kwotowany był ostatnio na początku listopada 2020 r. (wykres poniżej)
Od początku tygodnia kurs USDPLN (wykres poniżej) podskoczył o 2,85 proc. Mało? Pomyślcie, że od początku 2021 r. zyskał w sumie 3,15 proc.
Euro na samym początku traciło nawet do złotego, ale potem szybko umocniło się o 0,86 proc. i z 4,10073 zrobiło się 4.15425. Za franka szwajcarskiego po umocnieniu 1,3 proc. płacono w piątek nawet 4,15 zł.
Niefajnie to wygląda, prawda?
Dlaczego złoty dostaje taki wycisk?
Skąd ten gwałtowny odwrót od złotego? Głównie za sprawą sytuacji za oceanem, gdzie od kilku tygodni coraz mocniej idzie w górę oprocentowanie rynkowe (wykres poniżej) amerykańskich obligacji o 1,60 proc. i coraz częściej mówi się o nadchodzącym ożywieniu gospodarczym.
Sądząc po tym, co dzisiaj działo się na rynku, po wczorajszych wypowiedziach Jerome'a Powella i piątkowych danych z rynku pracy, wszyscy są już przekonani, że SIĘ ZACZĘŁO (ożywienie).
I to mimo że szef Rezerwy Federalnej ku zaskoczeniu wszystkich nie skrytykował wzrostu rentowności papierów, nie wystraszył się inflacji i ani słowem nie zająknął się o jakiejkolwiek interwencji. A teraz aż do posiedzenia w połowie marca, nie będzie mógł tego zrobić, więc wszyscy liczą, że rentowność z tych 1,55 proc. skoczy o kolejnych kilkanaście punktów procentowych. Nie jest to nie wiadomo jaki pułap. W 2019 r. rentowność wynosiła 2 proc., a rok wcześniej 3,2 proc. Tyle że wtedy nie było koronawirusa, lockdownów i akcji ze szczepionkami.
Bo wszyscy chcą mieć dolara
Na dodatek pojawiają się coraz lepsze informacje z amerykańskiej gospodarki. W piątek w świat poszła informacja, że w USA przybyło 380 tys. miejsc pracy, ponad dwukrotnie więcej niż oczekiwali ekonomiści (182 tys.), stopa bezrobocia spadła, a odczyt z ubiegłego miesiąca dotyczący etatów zrewidowano w górę.
To wszystko działa na dolara jak benzyna na ogień. Większość cwaniaków już kombinuje, że jeśli to koniec problemów gospodarczych, to ceny pójdą w górę, co wreszcie wymusi reakcję Rezerwy Federalnej w postaci podwyżki stóp i zakręcenia kurka z dolarami. Na rynku trzeba będzie pożyczyć górę kasy, a to oznacza, że dolar znowu zdrożeje.
Dalej się dziwicie, że wszyscy chcą go kupować?
Widmo lockdownu krąży po Europie
Przy Stanach Europa wypada blado, co od razu odbija się na EURUSD, który w piątek oberwał, mniej więcej tak samo, jak złoty do euro.
W UE szaleje COVID-19, rośnie liczba zachorowań, szczepienia idą jak krew z nosa i wszyscy w związku z brytyjską mutacją drżą przed totalnym lockdownem. A gdyby nie daj Bóg, doszło do zamknięcia, takiego jak przed rokiem, to z euro i złotego pewnie nie będzie co zbierać.