Dlaczego giełda w Warszawie jest najgorsza na świecie? Wcale nie przez wojnę: w Moskwie i Kijowie radzą sobie lepiej
Warszawska giełda papierów wartościowych jest w tym roku jedną z najgorszych, a według niektórych absolutnie najgorszą giełdą akcji na świecie. To wbrew pozorom nie tak łatwo sprawdzić, bo nie wiadomo czy liczyć tylko te znane i liczące się rynki, czy też absolutnie wszystkie, z najbardziej egzotycznymi włącznie. Poza tym to zależy też od tego czy liczymy zmiany w walucie lokalnej, czy przeliczamy je na dolary. Jeśli chodzi o walutę lokalną i rynki powszechnie znane inwestorom, to jesteśmy bezapelacyjnie najgorsi.
WIG20 od początku roku spadł o ponad 35 proc. a obejmujący znacznie więcej spółek, a także uwzględniający wypłacane przez nie dywidendy indeks WIG poleciał w dół od początku stycznia już o ponad 30 proc. Szykuje nam się więc najgorszy rok na giełdzie od 2008 roku, gdy indeksy pospadały o ponad 50 proc. po bankructwie Lehman Brothers i wybuchu globalnego kryzysu finansowego.
Dość przygnębiającą ciekawostką jest to, że indeks WIG 20 przeliczony na dolary (taka miara może być istotna dla inwestora zagranicznego) jest najniżej od 2003 roku. Do tego spadł tak nisko, że jest już wyraźnie poniżej poziomu, na którym był w momencie narodzin w kwietniu 1994 roku.
Wtedy przyczyna była znana i dziś na pierwszy rzut oka jest podobnie. Wiadomo, że ceny akcji na giełdach spadają, bo Rosja napadła na Ukrainę, mamy więc wojnę blisko za naszymi granicami. To zasadniczo zwiększa ryzyko inwestowania w naszym kraju, a także w innych państwach Europy Środkowej.
W czołówce najgorszych giełd świata w tym roku jest także ta z Budapesztu i z Wiednia. Indeks BUX tej pierwszej spadł o blisko 20 proc., a tej drugiej o 25 proc. Dodatkowo, wywołany niejako przy okazji wojny przez Rosję kryzys energetyczny zwiększa ryzyko recesji w Europie, jednocześnie winduje coraz wyżej wskaźniki inflacji. Jedno i drugie nie sprzyja aktywności gospodarczej, co też na pewno źle odbija się na rynku kapitałowym.
Wojna w Ukrainie to nie wszystko
Co ciekawe, indeks UX giełdy w Kijowie (notowania wznowiono tam 8 sierpnia) spadł od początku tego roku „tylko” o 15,9 proc. Rynek w Moskwie zaliczył spadek o 22 proc. Nasz rynek wygląda więc gorzej niż parkiety w dwóch państwach bezpośrednio zaangażowanych w wojnę, z których jedno ponosi kolosalne straty materialne, a drugie jest objęte drastycznymi sankcjami.
Musi więc istnieć jeszcze jakiś inny czynnik.
Tym czynnikiem moim zdaniem jest polityka rządu w powiązaniu ze strukturą indeksu WIG 20. Ta struktura wygląda tak, że bardzo dużą rolę grają tam po pierwsze banki i po drugie firmy związane z szeroko pojęto energią (producenci prądu, gazu, a także paliw). Te dwie grupy spółek różnią się tym, że w przypadku banków coś, co z punktu widzenia ich właścicieli, a więc także inwestorów giełdowych wygląda jak katastrofa, już się wydarzyło, natomiast w przypadku energetyki może się wydarzyć i zapewne się wydarzy, natomiast nikt nie wie, jak to będzie wyglądać. Natomiast wcześniejszy przykład banków nie pozwala lekceważyć tego ryzyka i nakazuje brać pod uwagę nawet najdziwniejsze pomysły, przed którymi rząd wcale nie musi się cofnąć.
Katastrofą dla banków i ich akcjonariuszy są oczywiście wakacje kredytowe. Pomysł bardzo wygodny i korzystny dla wszystkich spłacających kredyty, ale jednocześnie horrendalnie głupi w kontekście walki z inflacją, bo w praktyce likwidujący wszystkie efekty, które Rada Polityki Pieniężnej chciała osiągnąć, podnosząc stopy procentowe.
Nawet jeśli rząd chciał pomóc tym, którzy faktycznie mają na tyle duże problemy, że grozi im z powodu rosnących rat poważny dramat życiowy (taki pomysł byłby zupełnie zrozumiały), to wyszło mu tak, że pomógł wszystkim, jak leci, i biednym, i bogatym. Pomijam już tu fakt, że osoby najuboższe nie mają kredytów, bo nie mają zdolności kredytowej, generalnie więc pomaganie osobom z kredytami trochę gryzie się z koncepcją pomagania głównie najbiedniejszym. No ale wakacje kredytowe są na koszt banków, a nie budżetu, a przy okazji można coś ugrać politycznie. Wprowadzono więc w życie rzecz, przez którą banki straciły nierzadko połowę wartości na giełdzie, udzielono pomocy ludziom, którzy najczęściej jej w ogóle nie potrzebują, utrudniając walkę z inflacją bankowi centralnemu.
Energetyka straci jak banki – tego obawiają się inwestorzy
Wakacje kredytowe były reakcją rządu na wzrost stóp procentowych wywołany wzrostem inflacji, teraz przed nami pomysły rządu, które będą reakcją na wzrost cen gazu i prądu. Zamysł jest jak zwykle szlachetny – faktycznie gospodarstwa domowe i firmy powinny być finansowo chronione przed szaleństwami cenowymi na rynkach surowcowych, które wyglądają jak celowe manipulacje rosyjskiego autorstwa.
Niestety wciąż nie znamy szczegółów tych rozwiązań, nie wiemy, czy ceny zostaną zamrożone, jeśli tak, to na jak długo i na jakim poziomie, nie wiadomo też czy producenci, czyli właśnie spółki giełdowe takie jak PGE, Tauron czy PGNiG dostaną rekompensaty. A jeśli dostaną, to jakie i na jakich zasadach. Nie wiemy, kiedy je dostaną. I tak dalej, i tak dalej. To powoduje, że tak naprawdę nikt nie wie, w jakiej kondycji finansowej będą te spółki za rok czy za trzy lata. A to spora przeszkoda w inwestowaniu.
Gdyby wszystko zostawić wolnemu rynkowi, wtedy ten rok byłby rekordowo dobry dla banków, które zarobiłyby krocie na rosnącym oprocentowaniu kredytów i dla producentów gazu i energii, którzy zarobiliby miliardy na niesamowitym wzroście notowań tych produktów na giełdach międzynarodowych.
Jednak interwencje rządu, niezależnie od tego, jak bardzo uzasadnione i jak profesjonalnie zrobione, spowodują, że będzie inaczej. Doświadczenie wakacji kredytowych, które zamienią rekordowe zyski banków w marne wyniki w okolicach zera albo na minusie, każe obawiać się, że firmy energetyczne też miliardów nie zarobią. Niestety nie sposób dziś policzyć, gdzie ten ich zysk będzie się znajdować, i czy na pewno będzie to zysk. To dlatego warszawska giełda radzi sobie w tym roku tak fatalnie.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.