Ceny żywności biją rekordy. Koronowirusowy dziki gon trzepnie nas po kieszeni jeszcze bardziej?
Zamiast zwolnić inflacja w lutym jeszcze bardziej przyśpieszyła. I tak w miejsce zapowiadanych przez resort rozwoju 4,2 proc. i 4,4 proc. prognozowanych przez ekonomistów, ceny poszły w górę aż o 4,7 proc., notując najwyższą dynamikę od listopada 2011 r. Czy po marcowym oblężeniu sklepów w związku z epidemią koronawirusa czeka nas jeszcze większy skok?
Fot. Marcin Szeligowski/Bizblog.pl
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2020 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 4,7 proc. (przy wzroście cen usług – o 6,4 proc. i towarów – o 4,1 proc.). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,7 proc. (przy wzroście cen usług – o 1,1 proc. i towarów o 0,5 proc.)
– podał w piątek Główny Urząd Statystyczny.
Tak dynamiczny wzrost CPI to efekt gwałtownie drożejącej żywności o 8,1 proc. r/r, między innymi w wyniku podwyższenia akcyzy, prądu o 13,2 proc. r/r i wywozu śmieci aż o 50,6 proc. r/r.
Teraz czas na spadek cen
Mimo że Polacy rzucili się do sklepów dalszych wzrostów cen nie będzie. Ekonomiści zapowiadają obniżkę inflacji w kolejnych miesiącach. Ich zdaniem nie jest jasne, w jakim stopniu GUS uwzględni podwyżki cen produktów żywnościowych i higienicznych związane z gromadzeniem zapasów przez gospodarstwa domowe, ale nawet jeśli zostaną one uwzględnione w marcowej inflacji, nie utrzymają się długo.
Pod wieloma względami odczyt inflacji za luty stanowi ostatnią pocztówkę ze starego świata. Pod koniec lutego i w marcu procesy cenowe i presja popytowa kształtowały się najpewniej już zupełnie inaczej niż wcześniej, w następstwie zaburzenia aktywności gospodarczej przez epidemię COVID-19
– wskazują analitycy mBanku.
Taki sam scenariusz zakładają eksperci PKO BP, zapowiadając spadek CPI do 3 proc.
Zdaniem ekonomistów inflację obniżą spadające ceny paliw oraz zastój w branżach, które najbardziej zostały dotknięte przez koronawirusa, jak turystyka, transport, rekreacja i sport. Swoje dołożą kategorie najbardziej wrażliwe na wahania koniunkturalne i sezonowe.
Otoczenie szybko staje się deflacyjne i znajdzie to odzwierciedlenie w danych
– wskazują ekonomiści mBanku, zapowiadając hamowanie cen żywności do ok. 4 proc. r/r na koniec roku i spadek inflacji w połowie roku poniżej 3 proc.
Ich zdaniem średnio w 2020 roku inflacja wyniesie ok. 3,2-3,3 proc., a to z punktu widzenia RPP jest scenariusz zbliżony do bazowego i spójny z utrzymaniem stóp procentowych na niezmienionym poziomie.
Niezależnie od tego, inflacja nie jest już zmartwieniem rynków i NBP. W chwili obecnej jedyną spędzającą sen z powiek kwestią jest hamowanie aktywności ekonomicznej i pogłębiające się spowolnienie gospodarcze
– napisali ekonomiści mBanku w piątkowym komentarzu.
Koronawirus uderzy w PKB
Już wiadomo, że koronawirus mocno namiesza w gospodarce. Dopóki zmagamy się z epidemią, wszelkie prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego należy traktować z dużą ostrożnością. Na razie ekonomiści mBanku zakładają, że PKB spadnie do 1,6 proc. Minister Jadwiga Emilewicz, że maksymalnie spowolni do 2 proc. Z kolei z opublikowanej w piątek prognozy banku Morgan Stanley wynika, że polska gospodarka wzrośnie o 2,7 proc.
W scenariuszu istotnego szoku popytowo-podażowego, wywołanego epidemią koronawirusa, dojdzie do zmniejszenia wzrostu krajowego PKB w 2020 roku o 0,2 p.p. do 2,7 proc.
– prognozują Amerykanie.
Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego przyjęli trzy warianty. W scenariuszu podstawowym epidemia koronawirusa obniży wzrost PKB Polski w 2020 r. o 0,4 pkt. proc. W tym wypadku największe znaczenie mają przerwane łańcuchy dostaw, które obniżają wzrost PKB o 0,20 pkt. proc. Kolejne 0,12 pkt. proc. wynika ze spadku popytu na polski eksport, a 0,08 pkt. proc. z zaburzeń na rynku wewnętrznym.
W scenariuszu pesymistycznym epidemia koronawirusa obniżyłaby wzrost gospodarczy o 1,3 pkt. proc. W tym scenariuszu znacznie większe znaczenie mają problemy na rynku wewnętrznym – spadek popytu krajowego obniża wzrost PKB o 0,57 pkt. proc. Spadek po stronie eksportu dokłada 0,30 pkt. proc., a efekt przerwanych łańcuchów dostaw wynosi -0,42 pkt. proc. Realizacja scenariusza pesymistycznego oznaczałaby, że wzrost gospodarczy w Polsce w 2020 r. zmniejszy się z prognozowanych wcześniej 3,0-3,5 proc. do około 2,0 proc.
Podobnej skali spowolnienie obserwowaliśmy w Polsce w poprzednich kryzysowych latach: 2009, 2012 oraz 2013.
– wskazuje PIE.
Będzie obniżka stóp procentowych?
„Sytuacja gospodarcza według naszych najlepszych ocen się trochę pogorszy, ale to nie jest sytuacja katastrofalna. Zakładając nawet negatywy scenariusz, nastąpi spowolnienie wzrostu, ale nie ma mowy o recesji”
– powiedział prezes NBP Adam Glapiński.
Szef banku centralnego nie odniósł się do ewentualnego obniżenia stóp procentowych, wcześniej sugerował, że w obliczu epidemii najlepszym rozwiązaniem jest utrzymanie stóp procentowych na dotychczasowym poziomie.
- Na razie uważamy, że stabilność stóp jest najlepsza i to jest właściwa strategia stabilizująca całą sytuację
– zapowiedział prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. po zakończonym w ubiegłym tygodniu posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej .
Stopy procentowe utrzymywane są przez RPP na niezmienionym, najniższym w historii poziomie od pięciu lat. Główna stopa referencyjna NBP wynosi 1,5 proc.