REKLAMA

Inflacja to nie samo zło. Chroni nas przed dziadostwem

Inflacja w Polsce sięgnęła 4,4 procent rocznie, jest najwyższa od 2011 roku, a inflacja bazowa jest najwyższa nawet od 2002 roku. Cytując Willa Ferrella z jakiegoś mało znanego w Polsce filmu, sytuacja „szybko wyeskalowała”. Z drugiej strony wszyscy już wszystko o tym napisali, postanowiłem więc pobawić się w adwokata diabła i przytoczyć jeden przykład korzyści, jaką możemy mieć z podwyższonej inflacji.

Inflacja w Polsce. Inflacja to nie samo zło, chroni nas przed dziadostwem
REKLAMA

Fot. JB/Bizblog

REKLAMA

Od razu zaznaczam, że przy inflacji jeszcze wyższej, na przykład ponad 10 procent ta korzyść zapewne przestałaby się liczyć, bo pojawiłyby się inne, ważniejsze problemy. Ale gdzieś tam w okolicach 4, czy 5 procent myślę, że mamy na nią szansę.

Otóż dzięki wyższej inflacji zostaniemy uchronieni przed zalewem dziadostwa albo inaczej mówiąc,
przed spadkiem jakości produktów i usług, który byłby bardzo prawdopodobny, gdyby inflacji dalej nie było. „Dalej”, bo przez ostatnich kilka lat była ona minimalna.

W tym samym czasie, z powodu trudnej sytuacji demograficznej dość szybko rosły przeciętne wynagrodzenia w gospodarce – firmy potrzebowały nowych ludzi pracy, nie mogły ich znaleźć, bo generalnie brakowało ludzi na rynku pracy, w związku z tym musiały podnosić płace, aby np. podkupić dobrego pracownika konkurencji,
albo żeby nie dopuścić do tego, że ci, których już zatrudniono, nie uciekną do kogoś, kto da więcej.

Więcej wody w kiełbasie

Tak więc bardzo dużo firm w Polsce znalazło się w sytuacji wyraźnego wzrostu kosztów, przy dość ograniczonej szansie na wzrost przychodów. Nie każdy bowiem ma możliwość i potrafi zdobywać nowe rynki i nowych klientów, nawet jeśli bardzo się stara. Przychody można zwiększać także, podnosząc ceny tego, co się sprzedaje. Ale kiedy nie ma inflacji, jest to niezwykle trudne, ponieważ ludzie nie akceptują wyższych cen. Ryzyko, że klient, zamiast zapłacić więcej znajdzie ten sam towar taniej, u konkurencji, jest ogromne.

Dlatego w sytuacji systematycznego wzrostu kosztów pracy i braku inflacji pozostają dwie opcje: stopniowa rezygnacja z własnej marży, czyli mniejszy zysk, albo cięcie tych kosztów, które da się ściąć. Zakładając, że marża własna w takiej sytuacji prędzej czy później się skończy ostatecznym sposobem na to, aby przetrwać, jest cięcie kosztów, jak popadnie.

W takiej sytuacji zwykle cięta jest też jakość. W kiełbasie jest coraz więcej wody, a mniej kiełbasy, w pączku są buraki zamiast dżemu, a elegancki samochód napędzany dieslem emituje więcej gazów do atmosfery, niż powinien. Firmy rezygnując z dotychczasowej jakości, zaczynają sprzedawać nam dziadostwo, a my stopniowo zaczynamy żyć w świecie, w którym to dziadostwo nas otacza.

Jeszcze innym sposobem na przetrwanie jest jeszcze „shrinkflacja”, czyli sprzedawanie za tę samą cenę mniejszej ilości towaru, co mam wrażenie, że przerabialiśmy parę lat temu w polskich sklepach i co było niezwykle irytujące. Może nawet bardziej niż zwykłe, „uczciwe” podwyżki cen, które jednak wtedy były nie do pomyślenia.

Naładowani informacjami o drożyźnie

W tej sytuacji też jakości było mniej, bo generalnie towaru było mniej. Jeśli natomiast pojawia się wyższa inflacja, można spróbować tego uniknąć. Jest to możliwe, bo wtedy już można podnosić ceny w sposób jawny. Bo konsument naładowany informacjami o drożyźnie i o tym, że wszystko drożeje, łatwiej akceptuje to, że w tym konkretnym sklepie też jest już drożej. Bo dlaczego miałoby nie być drożej, skoro przecież wszystko drożeje. Ponarzeka, powzdycha, ale jednak zaakceptuje i zapłaci więcej. Tak działają wyższe tak zwane oczekiwania inflacyjne.

REKLAMA

Dziś dzięki wyższej inflacji sporo przyciśniętych przez wzrost kosztów do muru firm w Polsce może się w końcu w jakimś tam stopniu odkuć. Oczywiście w skali makro oznacza to poważne zagrożenie dalszym wzrostem inflacji, ale z punktu widzenia tych firm ratunek przyszedł możliwe, że w ostatnim momencie. I tym ratunkiem właśnie jest inflacja. Nie czyni to z niej pozytywnego zjawiska.

W gospodarce i generalnie w życiu niezwykle mało jest rzeczy jednoznacznie złych albo jednoznacznie dobrych. Nawet więc podwyższona inflacja czasami ma swoje plusy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA