Ceny energii szaleją. Rząd boi się gniewu ludu i chce rozszerzyć program rekompensat
Hurtowe ceny energii elektrycznej w Polsce są na razie najniższe w Europie. Na resztę Unii Europejskiej aż strach patrzeć. Rząd widzi, co się dzieje i już zastanawia się, co zrobić, żeby jak największa rzesza Polaków nie odczuła zbliżającego się gwałtownego wzrostu rachunków za prąd.
Michał Kurtyka, szef resortu klimatu i środowiska, chyba może być zadowolony. Z zestawienia hurtowych cen energii elektrycznej w Unii Europejskiej wynika, że teraz najtaniej jest w Polsce, i to z dużym zapasem.
U nas 1 MWh kosztuje obecnie w granicach 141 euro. Tak tanio nie ma nigdzie indziej. Trochę zbliża się do nas Bułgaria (ok. 185 euro za 1 MWh) i Rumunia (ok. 188 euro), ale reszta nas zdecydowanie wyprzedza. Np. w Czechach 1 MWh kosztuje teraz ok. 270 euro, podobnie na Węgrzech i w Słowacji. W Niemczech, Belgii i Holandii jest jeszcze drożej – ok. 302 euro, ponad dwa razy więcej niż w Polsce. Liderem tego zestawienia jest bezsprzecznie Serbia, gdzie za 1 MWh należy zapłacić już ponad 327 euro. Niewiele lepiej jest we Włoszech (307,72 euro) i w Grecji i na Słowenii (tu i tu po 306,99 euro).
UE zacznie wspólnie kupować energię?
Taka dynamika cenowa coraz bardziej niepokoi zachodnich przywódców, którzy wywierają na Brukseli coraz większą presję, żeby Komisja Europejska zaproponowała wreszcie jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Inaczej – przekonują – będą nici z popandemicznego zrywu gospodarczego. „Komisja musi działać natychmiast” - „Financial Times” cytuje jednego z uczestników spotkania na ten temat w trakcie nieformalnego szczytu UE w Słowenii. Jeżeli tak się nie stanie ubóstwo energetyczne opanuje całą Unię – przestrzegają zachodni liderzy.
W przyszłym tygodniu mamy poznać rozwiązania krótkoterminowe. M.in. chodzi o unijną ochronę gospodarstw domowych przez wyższymi cenami energii. Pod koniec tego roku światło dzienne ma z kolei ujrzeć długofalowy pakiet energetyczny. Te propozycje będą omawiane na następnym posiedzeniu Rady Europejskiej.
„Pracujemy nad znalezieniem konsensusu na poziomie UE, w jaki sposób możemy chronić naszych obywateli przed nieuzasadnionymi podwyżkami cen” - przyznaje Frans Timmermans, komisarz UE odpowiedzialny za Zielony Ład. Na stole jest też ciągle propozycja wspólnych zakupów na potrzeby rezerwy strategicznej surowca dla UE. Nie brakuje też głosów, że KE trochę sobie sama jest winna. W tym znaczeniu np. węgierski premier Viktor Orban krytykuje unijny system handlu ETS.
Ceny prądu: rząd przygotowuje większe rekompensaty
W Polsce może i nastroje z powodu najniższych na razie cen hurtowych energii nie są najgorsze. Ale w rządzie zdają sobie sprawę, że to nie potrwa zbyt długo. A uzależniona głównie od węgla gospodarka w końcu wypisze słony rachunek. Dlatego – jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna” – w rządzie już kombinują co tu zrobić, żeby zapowiedziane rekompensaty za zbyt wysokie rachunki za energię objęły jednak jak najwięcej osób. Pierwotnie wszak zakładano, że taka pomoc trafi tylko do najuboższych energetycznie, u których rachunki za prąd stanowią przeszło 10 proc. dochodu.
Udział procentowy osób zagrożonych ubóstwem energetycznym jest w naszym kraju malejący. Dzisiaj jest to około 6 procent Polaków. I oni właśnie mogą liczyć na rekompensaty
- twierdził jeszcze niedawno minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka.
Teraz okazuje się, że rządowe rekompensaty miałyby trafić do większej liczby Polaków. Skorzystać z nich powinno po modyfikacjach do 10 proc. klientów. Brane jest pod uwagę, żeby z tych dopłat do rachunków mogli też skorzystać odbiorcy gazu. Takie rozwiązania powinny zacząć funkcjonować już od przyszłego roku.