Szykujcie się na szok cenowy. Zdrożeją benzyna, prąd, gaz, węgiel. I to nawet o 200 proc.!
Jeżeli jeszcze ktokolwiek się łudził, może już przestać. Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz ogłosiła, że nikt nie prowadzi żadnych prac nad ustawą, która w przyszłym roku miałaby nas ochronić przed wyższymi stawkami za energię elektryczną. Te są jednak nie do uniknięcia, a w dłuższej perspektywie czeka nas istny szok cenowy.

Jednego pierwszej ekipie Mateusza Morawieckiego odebrać nie można. Obiecali, że w 2019 r. Kowalski w Polsce za prąd nie zapłaci więcej. I faktycznie nie zapłacił.
Ceny prądu w górę - koniec taryfy ulgowej
Z tego, że wewnętrzne przepisy będą tarczą przeciwko podwyżkom, ale tylko czasową, nikt specjalnej tajemnicy nie robił. Temat żywo wrócił wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego i złożeniem wniosków o nowe taryfy do Urzędu Regulacji Energetyki przez największe spółki energetyczne w kraju: PGE, Energę, Tauron i Eneę. Założono w nich, że ceny prądu w Polsce w przyszłym roku podskoczą od kilkunastu do nawet 40 proc. Z kolei NBP szacuje, że podwyżka będzie oscylować wokół poziomu 8 proc.
Wtedy nadzieję postanowił przedłużyć Jacek Sasin, minister nadzoru właścicielskiego, który zapowiedział, że rząd będzie szukać możliwości, żeby firmy energetyczne były w stanie utrzymać dotychczasowe taryfy. Dzisiaj, po deklaracjach innego przedstawiciela gabinetu Mateusza Morawieckiego, wiemy, że to było raczej pobożne życzenia niż realna deklaracja.
Nikt nie pracuje nad żadnymi rekompensatami
Jadwiga Emilewicz dodała, że biorąc pod uwagę m.in. stopę inflacji podwyżka cen prądu dla gospodarstw domowych w Polsce może osiągnąć poziom 5-7 proc. Ale nie jest wszak tajemnicą, że droższa energia będzie determinować podwyżki także w innych dziedzinach życia.
Prąd z węgla? Tanio już było i więcej nie będzie
Nie ma też sensu złościć się na te podwyżki i tupać nogą. Lepiej przyzwyczaić się wyższych cen energii - zwłaszcza tej pochodzącej z węgla. Z Brukseli płyną aż nadto wyraźne i jednoznaczne sygnały, że UE zielony skręt dodatkowo chce tylko pogłębić. To właśnie w tym kontekście zaczęto podejmować rozmowy o włączeniu do europejskiego systemu handlu emisjami ETS także emisję metanu. Miałoby to kosztować polskie kopalnie nawet 1 mld zł.
Ale to tylko jeden z możliwych czynników podwyższających ceny prądu. W UE, która do 2050 r. zadeklarowała neutralność klimatyczną, coraz głośniej mówi się o podatku węglowym, jako kolejnym instrumencie zachęcającym gospodarki do dekarbonizacji.
Na początku nowa danina miałaby wynieść ok. 40 dolarów za tonę węgla, ale co roku byłaby systematycznie podwyższana - do poziomu 75 dol. za tonę w 2030 r.
Jak podaje Bank Światowy, w takim przypadku rachunki za prąd w gospodarstwach domowych skoczyłyby w górę o 43 proc. w ciągu następnych 10 lat. W górę poszłyby ceny wszystkich paliw. Najmniej benzyny (o 14 proc.), ale też gazu ziemnego (o 80 proc.) czy węgla (ten surowiec wtedy mógłby być droższy nawet o 200 proc.).