6 zł zostanie z nami na dłużej. Na razie nie ma co wypatrywać obniżek na polskich stacjach paliw
Kryzys energetyczny przyspiesza. W USA ropa ostatni raz była ta droga w 2014 r. Co gorsza: eksperci nie wróżą szybkich obniżek. A na dodatek usłyszeliśmy, że na obniżenie akcyzy w Polsce lepiej nie liczyć, bo państwo potrzebuje pieniędzy.
Ostatni raz 6 zł za litr benzyny na stacjach paliw płaciliśmy w 2012 r. Wtedy ówczesna opozycja namawiała rząd na obniżkę akcyzy. Dzisiaj, jak przekonywał w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński, nie ma szans na takie rozwiązanie. Bo skoro chce nam się w Polsce dobrze żyć i żeby w ogóle Polska była lepszym krajem, to Polska potrzebuje pieniędzy. O jakiejkolwiek obniżce danin nie może być mowy.
Globalny kryzys energetyczny również nie napawa optymizmem. Dlatego eksperci radzą, żeby do 6 zł na polskich stacjach paliw przyzwyczaić się lepiej na nieco dłużej.
Nawet jeżeli dojdzie do jakiś nowych ustaleń w ramach OPEC+ to odczujemy tego efekt najwcześniej za miesiąc, dwa. Do tego czasu trzeba uzbroić się w cierpliwość
- radzi dr Jakub Bogucki z portalu e-petrol.
Cena ropy w sidłach OPEC+
OPEC+ ma rozpisany plan do przyszłorocznej wiosny. W tym czasie – do końca 2021 r. - produkcja ropy ma zwiększyć się o 400 tys. baryłek dziennie, dzięki czemu podaż ropy do końca roku powinna wzrosnąć o ok. 2 proc. Według analityków to był jednak bardzo ostrożny ruch ze strony producentów ropy. Teraz dodatkowo presje na cenę wywiera też zbliżająca się zima. Wcześniej najbardziej na zwiększenie produkcji – co miałoby uspokoić ceny – grały głównie Stany Zjednoczone. Obecnie w podobnym tobie zaczyna wypowiadać się też Rosja.
Wszyscy powoli zadają sobie pytanie, co się stanie, jak do obecnego kryzysu energetycznego dołączy jeszcze mroźna zima. Dr Jakub Bogucki zwraca jednak uwagę, że deklaracje tylko Rosji niczego nowego nie wnoszą. „Jednorazowa decyzja to za mało. Trzeba długofalowej, odważnej strategii” - przekonuje ekspert e-petrol.
Baryłka ropy za 100 dolarów?
Tymczasem paliwowi analitycy coraz głośniej zadają pytanie, czy jest szansa, że w niedługim czasie od wielu tygodni tylko rosnąca cena ropy dobije w końcu do poziomu 100 dolarów. John Driscoll, główny strateg JTD Energy Services, uważa, że jest to możliwe w tym roku, ale musiałoby wszystko pójść źle. „Jeśli będziemy mieli arktyczną pogodę, jeśli będziemy mieli usterki, awarie w dostawach, w łańcuchach dostaw. Jest to możliwy scenariusz, ale nie widzę możliwości, aby był on trwały” - uważa Driscoll. Co ciekawe o możliwości osiągnięcia przez ropę ceny 100 dolarów za baryłkę wspominał ostatnio też Władymir Putin, prezydent Rosji, która oskarżana jest przez Europę o manipulację dostawami gazu ziemnego.
Putin sam uważa, że obecny kryzys energetyczny Europa ma na własne życzenie. Jego zdaniem po mroźnej zimie Europejczycy nie wpompowali wystarczającej ilości gazu do swoich magazynów – i teraz mają kłopot, który chętnie zrzucają na Moskwę. Pytany o 100 dol. za baryłkę ropy odpowiedział: „to całkiem możliwe”. Zaraz potem zapewnił, że Rosja wraz z partnerami z OPEC+ robią wszystko, co możliwe, żeby ustabilizować ceny ropy. Bo, zdaniem Putina, szokowe skoki cen nie leżą w interesie Rosji.