REKLAMA

Rasowe psy wyjątkowo drogie w czasie pandemii. Hodowcy windują ceny czworonogów

Ceny rasowych psów w czasie ostatniego roku gwałtownie wzrosły. Może to nie pandemia, a nad Wisłą po prostu urodziło się zdecydowanie ostatnio więcej szczeniaków? Odwiedziliśmy hodowle psów rasowych i poprosiliśmy o opinię Związek Kynologiczny w Polsce.

cena-psa-pandemia
REKLAMA
REKLAMA

Bezsprzecznie jest coś na rzeczy. Weźmy na przykład jeszcze nie tak popularną rasę psów w Polsce jak lagotto romagnolo - pies dowodny i aportujący. Jeszcze rok temu za szczeniaka z rodowodem trzeba było zapłacić ok. 4 tys. zł. Teraz?

Cena psa w pandemii wyraźnie wyższa

Potwierdzają to też z hodowli tej samej rasy „Dolina owieczek”: obecna cena za szczeniaka to jakieś 7-8 tys. zł.

Może ten wzrost cen dotyczy tylko ras rzadkich, a tych popularnych już nie? No to patrzymy na golden retrievera, który od lat jest bardzo chętnie kupowany przez Polaków. Jeszcze rok temu, zanim wirus z Wuhan w pełni pokazał swoje oblicze, maksymalna cena za szczeniaka z rodowodem to było jakieś 4 tys. zł. Dzisiaj raczej bez wydania co najmniej 6 tys. ta sztuka raczej się nie uda. 

Trend widoczny na całym świecie

Nie ma sensu temu aż tak się dziwić. Taka sytuacja wszak jest na całym świecie. W Wielkiej Brytanii organizacja charytatywna Dogs Trust już wcześniej wykazywała, że ceny psów zaledwie w ciągu kilku miesięcy urosły o ok. 89 proc.

Podwyżki w zależności od rasy mogą być mniejsze lub większe. Np. za szczeniaka buldoga francuskiego wcześniej trzeba było zapłacić 2-3 tys. funtów, a obecnie nawet 11 tys. funtów. Z kolei cocker-spaniel angielski to teraz wydatek do 3,5 tys. funtów, mimo że przed pandemią COVID-19 szczeniak tej rasy nie kosztował więcej niż 2,5 tys. funtów.

Okazuje się, że takie podwyżki niczego nie popsuły. Jak wylicza Direct Line's między początkiem marca a początkiem września 2020 r. Brytyjczycy kupili w sumie 5,7 mln zwierząt domowych, z czego 2,2 mln to psy. Średnia cena za psa wyniosła w tym czasie 801 funtów. 

Wraz ze wzrostem cen psów, wywołanym wyłącznie tym, że w trakcie pandemii siedzimy częściej niż zwykle w domu, gwałtownie wzrosła też liczba oszustw. Wysoki popyt i idące z nim „pod rękę” wyższe ceny stworzyły lukratywny rynek dla przemytników szczeniąt - najczęściej z terenów Europy Środkowej i Wschodniej.

Z kolei Australijska Komisja ds. Konkurencji i Konsumentów (ACCC) informuje, że między styczniem a październikiem 2020 r. otrzymała ponad 1600 raportów na temat oszust przy sprzedaży szczeniąt na łączną kwotę 1,6 mln dol. australijskich strat. Dom tego dochodzi jeszcze lawinowy wzrost kradzieży psów.

Szczeniak fajny, ale nie na długo

Zawyżane sztucznie przez hodowców ceny psów to tylko jedna strona medalu. Jest też druga, jeszcze mniej przyjemna. Chodzi o to, że ludzie na całym świecie gremialnie rzucili się do kupowania psów, jak tylko okazało się, że mają zbyt dużo wolnego czasu w domu i nie do końca najczęściej wiedzą, co z nim zrobić.

Cztery łapy psa i spacery ze smyczą w ręku wydawały się idealną receptą na te pandemiczną chandrę. Zwłaszcza możliwość wyjścia z domu kusiła. Teraz, jak już wszyscy do różnych obostrzeń przywykliśmy, obecność psa nie już takim priorytetem. Widać to już bardzo wyraźnie w brytyjskich schroniskach, które zaczynają pękać w szwach. Z kolei na Pets4Homes coraz więcej ogłoszeń o psach do kupienia, które kilka miesięcy wcześniej ktoś nabył, ale już się zdążył znudzić. 

W Polsce to jeszcze nie jest aż tak widoczne. Na razie cały czas decyduje u nas jednak czynnik ekonomiczny. I ze względu na coraz częściej astronomiczne ceny psów, Polacy po prostu częściej odwiedzają schroniska, żeby kogoś stamtąd wziąć, a nie zostawić.

Planszówki drogie jak nigdy

Pandemia, pandemią, ale to wcale nie znaczy, że najstarsze prawa ekonomii mogą czuć się zagrożone. Wręcz przeciwnie - w czasie lockdownu kwitną jak chyba nigdy przedtem. Bo skoro miesiącami siedzimy w domu, to trzeba płacić więcej za wszystko, co nam się przy tej okazji może przydać. Np. za grę planszową.

Relacje między popytem a podażą już są opisane na tak wielu kartkach, że chyba nikomu nie trzeba ich tłumaczyć. Prawa ekonomii wydają się nie wzruszać upływem czasu i niezmiennie decydują, że wraz ze wzrostem cen rośnie ilość oferowanych dóbr. Teraz okazuje się, że jednak pandemia koronawirusa naruszyła nieco ten status quo. Bo coraz częściej bywa, że w trakcie zagrożenia epidemiologicznego płacimy więcej tylko z tego powodu, że jakichś dóbr bardziej niż zwykle potrzebujemy. 

REKLAMA

Dobrym przykładem tego prawidła są chociażby gry planszowe. Jeden z ich bardziej rozpoznawalnych producentów firma Revensburger zakończył 2020 r. ze sprzedażą o ok. 32 proc. lepszą niż rok wcześniej. W sumie planszówkowy gigant sprzedał w tym czasie 25 mln gier. Taka zwiększona zauważalnie ich popularność musiała mieć wpływ też na cenę. Dobrym przykładem tego mechanizmu jest popularna seria gier „Magia i Miecz”. Jeszcze rok temu, przed pandemią, dodatki do głównej gry (np. Miasto, czy Góry) kosztowały w granicach 135-140 zł. Skoro epidemia zamknęła nas w domach, to będziemy częściej grać - trzeba więc ceny podnieść. Dzisiaj zakup takiego dodatku do „Magi i Miecz” to wydatek nawet 300 zł.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-16T14:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-16T06:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-16T05:05:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T17:17:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T11:04:24+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T11:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T09:23:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T04:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T19:46:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T17:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T15:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T14:04:25+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA