REKLAMA

Rząd już przestał udawać. Trzeba to powiedzieć głośno: podczas tej zimy w Polsce zabraknie węgla

Nie było żadnych fanfar, konferencji i ustawek do uśmiechniętego zdjęcia. Ale i tak premier Mateusz Morawiecki zadał kłam wcześniejszej narracji rządu, który przekonywał, że tej zimy w Polsce nikomu opału nie zabraknie. Najpierw szef rządu polecił Polakom ocieplać swoje mieszkania, a teraz nakazał dwóm państwowym spółkom pilny zakup węgla na międzynarodowym rynku. Przypomina to trochę gaszenie ogromnego pożaru zabawkową konewką, zwłaszcza w zderzeniu z prognozami cenowymi prezesa URE.

wegiel-inwestycje-umowa-spoleczna
REKLAMA

Przez ostatnie tygodnie w pierwszym rzędzie Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, zapewniała – wbrew temu, co mówili górniczy związkowcy, ale też byli prezesi spółek energetycznych – że w Polsce nikomu na zimę opału nie zabraknie. Polskie kopalnie miały więcej fedrować, a wspomóc nas miały też dodatkowe dostawy z Kolumbii, Indonezji czy RPA. Tyle tylko, że większa produkcja to ekstra 1,5 mln ton węgla w porywach. Więcej się nie da, bez odpowiednich nakładów inwestycyjnych, z których w ostatnich latach rezygnowano.

REKLAMA

Zgodnie z umową społeczną rządu z górnikami poszczególne kopalnie miały być przygotowywane bardziej do wygaszania niż pracowania na zwiększonych obrotach. Z kolei ten zagraniczny węgiel jest najczęściej niesortowany i tego nadającego się na opał dla gospodarstw domowych będzie tyle, ile kot napłakał. Jeszcze inną sprawą są możliwości przeładunkowe polskich portów, które mają wynosić ok. 4,5 mln t rocznie. 

Z tych względów górnicy i eksperci wskazywali, że zimą może zabraknąć ok. 4-5 mln t węgla opałowego, który będzie dodatkowo wyraźnie jeszcze droższy. A już dzisiaj nie ma problemu ze znalezieniem ofert z ceną pod 4000 zł. Rząd wydawał się taką groźbę bagatelizować. Do teraz.

Premier Morawiecki właśnie zlecił spółkom PGE Paliwa i Węglokoks, żeby w trybie pilnym, do 31 sierpnia i do 31 października, zakupiły na międzynarodowych rynkach 4,5 mln t węgla, który będzie wykorzystywany przez gospodarstwa domowe. Operacja ma być finansowana z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Wcześniej Sejm przyjął – a prezydent Duda już podpisał – reguły dotyczące ceny gwarantowanej węgla na zeszłorocznym poziomie 996,60 zł.

Węgiel Plus, czyli dopłaty w wysokości 1000 zł?

Mimo tych uzgodnień z dostępem do węgla może i tak być kłopot. Związkowcy zwracali uwagę m.in. na wprowadzony tymi sami przepisami limit sprzedaży na poziomie 3 ton. Tymczasem na potrzeby polskich gospodarstw domowych niekiedy trzeba nawet dwa razy więcej. Być może więc Polacy kupią trochę węgla po gwarantowanych cenach, a resztą już po tych rynkowych, parę razy wyższych. Stąd pomysł, jaki miał się pojawić w rządzie, żeby gospodarstwa domowe opalane węglem wspomóc specjalnym zasiłkiem w wysokości 1000 zł. Miałoby to kosztować budżet państwa w granicach 10 mld zł.

O sprawie informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. W rządzie mają sobie zdawać z ryzyka takiego mechanizmu, który może spowodować, że o cenie gwarantowanej nikt już wtedy nie będzie pamiętał, a sprzedawcy wykorzystają rządowy dodatek do podbicia ceny. Dlatego rozważany też jest inny pomysł: zerowy VAT na węgiel. Mówi się również o obniżeniu standardów emisyjnych, co pozwoliłoby używać w piecach opał gorszej jakości.

Rząd nie tylko kupuje węgiel, ale też kontraktuje gaz

Ale to nie jedyne kłopoty, jakie nas mogą czekać tej zimy. Europa coraz bardziej przygotowuje się na całkowite zakręcenie kurka z rosyjskim gazem. W Niemczech chcą zacząć z tego powodu na tyle oszczędzać energię, że zastanawiają się nad wyłączaniem oświetlenia budynków publicznych lub sygnalizacji świetlnej. Polska na wojnę gazową z Rosją wydaje się dobrze przygotowana. Nasze magazyny gazu są obecnie wypełnione w ponad 97 proc. Bo też szybko zareagowaliśmy na wojnę w Ukrainie.

Ale węglowy deficyt na tyle wystraszył rząd, że ten i z gazem postanowił działać. Premier Mateusz Morawiecki poinformował o zakontraktowaniu w tym roku przesyłu 5 mld m sześc. gazu przez Baltic Pipe, a w przyszłym roku - 10 mld m sześc. 

Ceny energii elektrycznej o kilkadziesiąt procent w górę

Rząd więc robi wszystko, co może, żeby zimą deficyt gazu i węgla był jak najmniejszy, a najlepiej jakby nie było go w ogóle. Z gazem może się udać, ale z węglem najpewniej będzie jednak kłopot. Jeszcze gorsze perspektywy dotyczą przyszłych cen energii. Wprost o tym mówi Rafał Gawin, szef URE, w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

Jak jest możliwa recepta? Szef URE wymienia m.in. ustalenie ceny maksymalnej na rynku energii, czy system dopłat i ulg. Ale zwraca też uwagę, że w tej nowej sytuacji energetycznej powinni również na nowo znaleźć się sami odbiorcy.

REKLAMA

Co bardzo istotne - odbiorcy powinni zacząć oszczędzać energię

- zwraca uwagę Rafał Gawin.

Chodzi też o swobodny dostęp do energii, co może za chwilę nie być takie oczywiste. Szef URE uważa, że na dzisiaj żadne blackouty nam nie grożą. Przynajmniej na razie. Ale sytuacja dotycząca dostępności i cen surowców jest tak nieprzewidywalna, że za kilka miesięcy analiza bilansu może pokazać, że będzie inaczej – nie ukrywa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA