REKLAMA

Boeing boi się wywlekania brudów za 737 Max. Woli zapłacić potężną karę

W wyniku ugody z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości Boeing zapłaci ponad 2,5 mld dol. kary. Fundusz obejmuje odszkodowania dla linii lotniczych oraz rodzin ofiar dwóch katastrof lotniczych z udziałem samolotu 737 Max.

Kara dla Boeinga. Producent boi się wywlekania brudów za 737 Max
REKLAMA

Nad głową Boeinga od miesięcy wisiała groźba procesu sądowego w sprawie zatajania informacji o certyfikacji modelu 737 Max. Niespełna dwa lata temu dwie maszyny wyprodukowane przez amerykański koncern wzięły udział w katastrofach, w których zginęło 346 osób.

REKLAMA

Grillowanie Boeinga

Dla Boeinga dalsze wywlekanie szczegółów dot. nieprawidłowości przy projektowaniu 737 Max byłoby bardzo kłopotliwe. Przypomnijmy, że nawet bez drobiazgowego dochodzenia do mediów przedostały się wycieki z prywatnych rozmów pracowników koncernu. Padały w nich deklaracje, że nigdy nie wsadziliby oni na pokład członków swoich rodzin, określając maxa samolotem „zaprojektowanym przez klaunów zarządzanych przez małpy”.

A Boeing na dalsze grillowanie nie może sobie pozwolić. Po 20 miesiącach prac jego flagowe maszyny wracają przecież na niebo. Do użytku jako pierwsze wprowadziły je brazylijskie linie GOL, przed nowym rokiem pojawiły się one również we flocie amerykańskich linii lotniczych.

Na uruchomienie silników uziemionych maxów czeka też m.in. Ryanair, LOT i Enter Air. Boeing liczy też zapewne na kolejne zamówienia. W 2020 r. przewoźnicy nie dość, że wstrzymali się z zakupem nowych samolotów, to jeszcze zaczęli odwoływać już złożone rezerwacje.

Właśnie dlatego Boeing zdecydował się zapłacić na odczepnego 2,5 mld dol. Z tej kwoty 1,77 mld pójdzie na odszkodowania dla linii lotniczych, które mają maxy w swoich flotach, 243 mln to kara dla producenta (która ma odpowiadać oszczędnościom Boeinga poczynionym na szkoleniach pilotów), a 500 ml dol. trafi na fundusz wspierający rodziny ofiar katastrofy.

„Wprowadzające w błąd oświadczenia, półprawdy i zaniedbania przekazane FAA przez pracowników Boeinga utrudniły rządowi zapewnienie bezpieczeństwa pasażerom”

- argumentowała prokurator Erin Nealy Cox

Rodziny ofiar: ugoda to skandal

Wygląda jednak na to, że te ostanie nie mają zamiaru odpuszczać.

„Zarzuty zawarte w umowie to tylko wierzchołek góry lodowej wykroczeń Boeinga”

– czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prawników reprezentujących reprezentujący rodziny ofiar katastrofy Ethiopian Airlines

Z wysokością kary nie zgadza się także przewodniczący Komisji Transportu i Infrastruktury Izby Reprezentantów Peter DeFazio. Mężczyzna nadzorował śledztwo w sprawie katastrof. Jego zdaniem Boeing dostał po łapach, co biorąc pod uwagę rozmiary tragedii „jest obrazą dla 346 ofiar, które zginęły w wyniku korporacyjnej chciwości ”.

Wcześniej Robert Clifford główny doradca ofiar podkreślał, że większość jego klientów "głęboko wierzy, że Max nigdy więcej nie powinien latać". Postępowanie sądowe w sprawie katastrofy Ethiopian Airlines wciąż toczy się w sądzie federalnym w Chicago.

Na czym polegał problem z Boeingiem 737 Max?

Według rodzin ofiar katastrofy ugoda jest dla Boeinga okazją, by uniknąć konfrontacji z prawdziwymi zarzutami. Koncern zaprojektował 737 Max z istotną wadą konstrukcyjną. Samolot miał tendencję do podrywania dzioba, co skutkowałoby utratą prędkości i w efekcie sprowadzałoby maszynę w kierunku ziemi.

Producent postanowił temu przeciwdziałać instalując system MCAS. Miał on korygować problem z podrywaniem dzioba samolotu, dociskając go w razie problemów w dół. Sęk w tym, że Boeing zainstalował tylko jeden zewnętrzny czujnik na zewnątrz samolotu. Błędny odczyt powodował, że samolot odchylał się w dół bardziej, niż wymagała tego sytuacja.

Tragedii nie dało się zapobiec, tym bardziej że firma nigdy nie powiedziała regulatorowi, liniom lotniczym ani pilotom o oprogramowaniu, chcąc zaoszczędzić na czasie i dodatkowych szkoleniach. W przypadku awarii piloci byli więc całkowicie zdezorientowani.

REKLAMA

Jeżeli sprawa zakończy się na wspomnianej ugodzie zarówno koncern, jak i jego szefowie będą mogli mówić o sporym szczęściu. Zamówienia na 737 Max znów się rozkręcają, a zarząd uniknął odpowiedzialności. Żaden z pracowników Boeinga nie został oskarżony o popełnienie przestępstwa. Były dyrektor generalny Dennis Muilenburg, który po katastrofach maxów został usunięty ze stanowiska, odszedł z firmy z 60 mln dol. w opcjach na akcje. Trudno w takiej sytuacji dziwić się rozgoryczeniu poszkodowanych.

„Mam nadzieję, że Departament Sprawiedliwości może wyjaśnić rodzinom uzasadnienie tej słabej ugody. Z mojego punktu widzenia, próba zmiany zachowania korporacji jest żałosna i niewiele zrobi, aby powstrzymać zachowania przestępcze w przyszłości”

- krytykuje DeFazio
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA