Wzrosty napędzają inwestorzy instytucjonalni. Analitycy ostrzegają jednak przed korektą, która może uciąć kurs o 25 proc.
Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia bitcoin świętował przekroczenie 34 tys. dol. Rok zaczynał od granicy 29 tys. dol. 8 stycznia kurs na krótko zbliżył się zaś w rejon nowego maksimum - blisko 42 tys. dol.
Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin kurs bitcoina zwiększył się o blisko 6 proc.
Kapitalizacja bitcoina przekroczyła 760 mld dol.!
To ogromna suma, ale warto nadać jej nieco kontekstu. Wczoraj pisaliśmy o Elonie Musku, który stał się najbogatszym człowiekiem na świecie, dzięki rosnącej wycenie Tesli. To obecnie najdroższa firma motoryzacyjna świata. Jej giełdowa kapitalizacja przebija całego bitcoina i wynosi 819 mld dol.
Większe od bitcoina są również amerykańskie big-techy: Alphabet, Amazon, Microsoft czy Apple. Z przodu zostaje również srebro i złoto. To ostatnie jest również najcenniejszym zasobem, którego ogólną wartość szacuje się na blisko 12 bilionów dol.
Analitycy ostrzegają przed korektą.
Ostatnie miesiące to dla bitcoina czas ciągłych wzrostów. Historia pokazuje jednak, że od 7 lat nie mieliśmy roku, w którym korekta nie sięgnęłaby 25 proc. To zepchnęłoby kurs znów w rejony 30 tys. dol.
Za trwałością wzrostów przemawiają jednak oceny inwestorów instytucjonalnych, którzy w ten sposób zabezpieczają się przed inflacją.
Podaż bitcoina jest bowiem ograniczona - nigdy nie powstanie więcej, niż 21 mln monet. Tymczasem banki centralne prą w zupełnie innym kierunku. Większość światowych gospodarek drukuje pieniądze, aby mieć pewność, że gospodarka będzie się kręciła nawet w czasie kryzysu.
Robi tak również System Rezerwy Federalnej USA, co prowadzi do osłabienia dolara. A właśnie ta waluta jest głównym denominatorem dla bitcoina. Bitcoin wzmacnia się jednak również w stosunku do złota czy jakiegokolwiek innego metalu szlachetnego, a jeśli chodzi o popularność, to równać się z nim może tylko Tesla.
Co ciekawe, za jednego bitcoina można już bez problemu kupić samochód tej marki: