Złoty mocarz, grzeje się w blasku euro. Dolar na dnie, zaraza rujnuje amerykańską gospodarkę
Liczba miejsc pracy stworzona w lipcu przez amerykański sektor prywatny kompletnie rozczarowała. Ekonomiści obstawiali, że przybyło ich 1,5 mln, tymczasem z danych instytutu badawczego ADP wynika, że firmy zgłosiły zatrudnienie dziesięć razy niższe. Efekt? Dolar znowu tanieje.
To nie koniec, prognozy dotyczące zatrudnienia w lipcu zostały mocno w ostatnim czasie zredukowane, bo jeszcze nie tak dawno ze średniej prognoz amerykańskich ośrodków badawczych wynikało, że można się spodziewać 2,5 mln nowych miejsc.
COVID-19 rujnuje amerykański rynek pracy
Z ADP National Employment Report wynika, że sektor prywatny stworzył 167 tys. miejsc pracy, z czego zaledwie około tysiąc (6 proc.) powstało poza sektorem usług. Główna przyczyna to oczywiście wirus toczący Amerykę i rosnąca w zatrważającym tempie liczba chorych i śmiertelnych ofiar zarazy przywleczonej z Chin.
Ten fatalny rozstrzał między kryzysową sytuacją na amerykańskim rynku pracy a wygórowanymi oczekiwaniami osłodziła nieco informacja ADP o skorygowaniu w górę i to prawie 80 proc. czerwcowego odczytu. Miesiąc temu ADP podał, że stworzono 2,4 mln miejsc pracy, teraz okazało się, że było ich 4,3 mln. Ale jeśli wziąć pod uwagę ziejącą w rynku pracy 20-mln dziurę, to nie wygląda to fajnie.
Dolar w dól, euro i złoty na propsie
I chyba do tego samego wniosku doszli inwestorzy. Euro znowu zdrożało do dolara, a zaraz wspólnotową walutą do szturmu ruszył złoty.
Efekt jest taki, że euro od rana umocniło do poziomu, 1,9 dol., a w Polsce za dolara znowu płacimy poniżej 3,70 zł.
Frank po południu kosztował 4,08 zł (wahania kursu CHFPLN były o wiele niższe niż dolara), a funt 4,86 zł.