Wystarczy rozporządzenie premiera o redukcji etatów urzędników lub zmniejszeniu ich pensji i gotowe. Zapisane zamiany w tarczy antykryzysowej 4.0 mają pozwolić łatwiej zwolnić pracowników budżetówki. Zwolnienie z pracy ma być też mniej kosztowne.

Nowelizacja ustawy o tarczy antykryzysowej 4.0 lada dzień wpływnie do Sejmu i gabinet Mateusza Morawieckiego podejmie kolejną próbę wprowadzenia regulacji, na podstawie których zwalniać pracowników będzie znacznie łatwiej i taniej.
Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, do regulacji najnowszej tarczy antykryzysowej od rządu dopisano fragment, który ułatwi wysłanie na bezrobocie tysięcy pracowników budżetówki i przy okazji obniży im odprawy. Wcześniej podobne regulacje, w ramach tarczy antykryzysowej 2.0, zaczęły dotyczyć administracji rządowej: ministerstw, departamentów i członków korpusu służby cywilnej.
Projekt tarczy antykryzysowej 4.0, który za chwile trafi do prac w parlamencie, zakłada zaciskanie pasa też przez innych. Teraz czas na jednostki samorządu terytorialnego, jednostki budżetowe, samorządowe zakłady budżetowe, agencje wykonawcze, instytucje gospodarki budżetowej oraz państwowe fundusze celowe.
Łatwiej też - na podstawie nowych przepisów - będzie można zwolnić pracownika ZUS, NFZ, czy Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.
Jak ma się odbywać zwolnienie z pracy na nowych zasadach? Wystarczy rozporządzenie premiera i po sprawie. Szef rządu tym dokumentem wskaże, kogo trzeba zwolnić w pierwszej kolejności.
Nowe regulacje zakładają jednak przy tej okazji ochronę dla kobiet w ciąży i pracowników w chronionym okresie przedemerytalnym. Sprawdzają się za to doniesienia sprzed miesiąca o zawieszeniu tym samym zapisów dotyczących zwolnień grupowych. Chodzi m.in. o stosowne odprawy. Ale też o konsultacje ze związkami zawodowymi, których tak naprawdę ma po prostu nie być.
Pracodawca urzędników, określając kryteria, na podstawie których ludziom będą wręczane wypowiedzenia, będzie musiał jednocześnie zawiadomić na piśmie związki zawodowe o liczbie planowanych zwolnień. Związkowcy będą mieli raptem 7 dni na odniesienie się do tej informacji i przedstawienie swojej niewiążącej opinii.
Nowe przepisy mające uelastycznić rynek pracy, czyli tak po prawdzie po prostu ułatwić proces zwalniania ludzi, mają być powodowane w pierwszej kolejności koniecznością zaciskania pasa. Oszczędności także stoją za planami dotyczącymi odpraw dla zwalnianych.
Okazuje się, że tutaj też można dokonać odpowiednich cięć. Zachowany ma być okres wypłaty odpraw: od 1 do 3 miesięcy. Ale liczba tych, którym będą przysługiwać - znacznie zmaleje. Już nie dwa, a trzy lata będą bowiem potrzebne do otrzymanie jednomiesięcznej odprawy. W przypadku tej trzymiesięcznej okres stażu pracowniczego ma wydłużyć się z kolei z 8 do 10 lat.
W planach było zwolnienie mailem
To nie pierwsze zakusy rządu w celu uelastycznienia rynku pracy. Głośno zrobiło się po ujawnieniu planów dotyczących wysłania wypowiedzenia mailem, czy kierowania pracownika na przymusowy urlop, ale wtedy rząd szybko wycofał się z tych kontrowersyjnych pomysłów.
Zdaniem przewodniczącego OPZZ Andrzeja Radzikowskiego jest to nic innego niż przerzucanie kosztów kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa na pracowników. Wtedy, pod koniec kwietnia, rząd z modyfikacji przepisów wycofał się po cichu, rakiem. Ale nie na długo.