REKLAMA

ZUS liczył, że umowy o dzieło będą żyłą złota. Nic z tego, ale co się uśmiali w Zakładzie, to ich

Umowy o dzieło od początku roku uważnie monitorowane są przez ZUS i chociaż „twórców” jest kilka razy mniej niż się spodziewali inspektorzy, to i tak nie brakuje niezłych kwiatków w dokumentach przekazywanych do Zakładu.

Nie próbujcie rozśmieszać ZUS-u. Jeśli wam się uda, przysoli wam takie składki, że się nie pozbieracie
REKLAMA

Umowy o dzieło i zlecenie od lat są na cenzurowanym, bo w Polsce ich naużywamy, uciekając przed płaceniem składek na ZUS. Polski Ład miał się z tym rozprawić, ale pracujących na umowę o dzieło na razie zostawił w spokoju. I mam wrażenie, że pewnie już tak zostanie, bo ZUS właśnie pokazał dane, że to nadużywanie umów o dzieło było mocno demonizowane. Choć fakt, nadużywamy ich czasem w komiczny sposób.

REKLAMA

Czy obierane buraków to tworzenie dzieła? Albo usmażenie kilku tysięcy kotletów? Nie bardzo. Ale pracodawcy próbują twierdzić, że tak i zatrudniają pracowników do takich zadań właśnie na umowach o dzieło. I owszem – to naciąganie służące wyłącznie do tego, żeby nie płacić od umowy składek na ZUS.

Ale jednocześnie okazuje się, że umowy o dzieło wcale nie są aż tak nadużywane, jak nam się wydawało. Dane na temat liczby zawieranych umów o dzieło właśnie pokazał „Dziennikowi Gazecie Prawnej” ZUS i wynika z nich, że od 1 stycznia do 30 września 2021 r. zawarto 1,2 mln umów o dzieło, a jak mówi sama prezes ZUS Gertruda Uścińska, wszyscy spodziewali się, że będzie ich kilka milionów.

Rząd szukał haka na umowy o dzieło, ale nie znalazł

Przypomnę przy okazji, że ZUS zaczął zbierać dane na temat każdej zawartej umowy o dzieło od stycznia 2021 r. Podniosło się larum, że niby rząd obiecuje, że to tylko do celów statystycznych, że wcale nie tworzy bazy, by potem te wszystkie umowy ozusować, ale chyba mało kto mu wierzył. Ja też niespecjalnie. 

I mam wrażenie, że gdyby umów o dzieło było więcej, byłyby łakomym kąskiem. Ale ponieważ wcale nie ma ich tak dużo, jak się wydawało, szkoda czasu nerwów na prowadzenie wojny z twórcami o ozusowanie ich umów. Jestem wręcz pewna, że pracujący na umowach o dzieło dzięki tym danym jeszcze długo będą mogli spać spokojnie, nie martwiąc się zwiększeniem obciążeń składkowych.

Ale to nie znaczy, że na polskim rynku pracy wszystko działa jak trzeba. Od kilku lat jednoosobowe działalności gospodarcze to nowe umowy o dzieła, to na umowy B2B wypychani są coraz częściej pracownicy. Choć Polski Ład od przyszłego roku może to zmienić, bo składka zdrowotna płacona na poziomie 9 proc. zamiast śmiesznie niskiego ryczałtu trochę w końcu zmniejszy opłacalność udawania przedsiębiorcy.

ZUS widzi czarno na białym, kto pracuje na umowach o dzieło

REKLAMA

Przy okazji warto zagłębić się w te dane. Kto właściwie pracuje na umowach o dzieło? Przede wszystkim branża edukacyjna, dalej działalność organizacji członkowskich oraz działalność twórcza związana z kulturą i rozrywką oraz działalność związana z produkcją filmów, nagrań wideo, programów telewizyjnych, nagrań dźwiękowych i muzycznych.

Na umowach o dzieło częściej pracują mężczyźni niż kobiety, jednocześnie najwięcej tego typu umów zawieranych jest w województwie mazowieckim, a największa grupa wykonawców to osoby w wieku 30–39 lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA