Był taki czas, że o rezygnacji ze zmiany czasu były prowadzone całkiem poważne rozmowy co pół roku. Nawet Komisja Europejska poleciła krajom członkowskim przygotowanie regulacji prawnych w sprawie zmian czasu w latach 2022–2026 i tym tropem podążyło też polskie Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Oddzielną inicjatywą wykazali się również w tej sprawie politycy PSL, którzy już dwa lata temu pokazali projekt stosownej uchwały. I na czym te całe zamieszanie się skończyło? Na niczym, w ostatni weekend października ponownie przejdziemy z czasu letniego na zimowy.
Zmiana czasu ma się cały czas całkiem dobrze, chociaż prób modyfikacji tych nie do końca szczęśliwych regulacji prawnych już trochę było. KE w 2018 r. przeprowadziła konsultacje społeczne, z których wynikało, że aż 84 proc. respondentów opowiada się przeciwko przestawianiu wskazówek zegarów dwa razy w roku, przechodząc tak z czasu letniego na zimowy i odwrotnie. W marcu 2019 r. zorganizowano nawet w tej sprawie głosowanie w Parlamencie Europejskim, podczas którego 410 eurodeputowanych opowiedziało się za zniesieniem zmian, a 192 było odmiennego zdania. Krajowe rządy miały rok na podjęcie w tej sprawie stosownej decyzji, a na koniec nad zmianą czasu miała pochylić się Rada Europejska. W Polsce o włączenie w obrady Sejmu stosownego projektu ustawy w 2021 r. starał się PSL.
Zmiana czasu powoduje utrudnienia w działalności przedsiębiorstw, szczególnie sektora transportowego i bankowego. Pociągi i samoloty są zmuszone dostosować się do przesunięcia czasu, co niekiedy oznacza godzinny postój, lub specjalną zmianę rozkładu. Banki ogłaszają przerwy techniczne w celu wprowadzenia zmiany czasu, podczas których usługi bankowości elektronicznej są niedostępne - czytamy w projekcie tych regulacji.
A mimo to do tej pory nic się nie zmieniło. Nie doczekaliśmy się żadnych decyzji na szczeblu europejskim i krajowym. Napędzany przez Moskwę kryzys energetyczny nie pozostawił zbyt dużego pola manewru. Efekt? Za chwilę znowu zmienimy czas, przez co jeszcze wcześniej zacznie robić się ciemno.
A ponieważ wszystko jak na razie pozostało po staremu, to za chwilę będziemy świadkami zmiany czasu z letniego na zimowy. Nastąpi to w najbliższy weekend (28–29 października). W nocy z soboty na niedzielę należy w tym celu przestawić wskazówki zegarów z godz. 3 na godz. 2.
Powrót do czasu letniego zaplanowany jest z kolei na ostatni weekend marca 2024 r.
W Polsce pierwszy raz ze zmianą czasu mieliśmy do czynienia w 1919 r., potem podczas niemieckiej okupacji i w latach 1946–1949 i 1957–1964. Od 1977 r. zmiana czasu następuje regularnie, dwa razy w roku.
Więcej o decyzjach Parlamentu Europejskiego przeczytasz na Spider’s Web:
Nie wszyscy kręcą wskazówkami dwa razy w roku
Ale zmiana czasu dwa razy w roku wcale nie jest globalną domeną i nie dotyczy wszystkich krajów na świecie. Takich praktyk nie stosuje się już w takich krajach jak m.in.: Sudan, Syria, Iran, Irak, Turcja, Armenia, Azerbejdżan, Argentyna, Brazylia i Rosja. Przez cały rok czas jest taki sam też w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Bahrajnie, Kuwejcie, Omanie, Katarze i Jemenie, a także w Indiach, Chinach i Japonii.
Pod koniec 2022 r. ze zmiany czasu wycofały się też władze Jordanii. Ale okazuje się, że są też takie kraje, które do zmiany czasu wracają. Tak w 2023 r. stało się w Egipcie, dzięki czemu w okresie od kwietnia do października tamtejsi mieszkańcy mogli liczyć na dodatkową godzinę światła dziennego. Egipski rząd tłumaczył wówczas, że podjął taką decyzję na rzecz oszczędzania zużycia energii oraz w świetle warunków gospodarczych kraju.