Wzrost wynagrodzeń, wyższe ceny energii a także droższe paliwa - to koronne argumenty przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, które w tym roku zaczęły gremialnie wnioskować do Wód Polskich o podniesienie dotychczasowych taryf. Większość jest odrzucana, ale też zaakceptowano ponad 40 proc. tegorocznych wniosków. Efekt? W mniejszych gminach mogą zdarzyć się nawet 30-procentowe podwyżki, w miastach powinno być ciut taniej i nowe taryfy mają być wyższe średnio o ok. 20 proc.
Jeżeli w twojej gminie lub mieście w ostatnim czasie nie było żadnych podwyżek dotyczących cen wody i za odprowadzanie ścieków, to raczej nie ma za bardzo z czego się cieszyć. Bo to raczej wskazuje, że stanie się to w najbliższym czasie. Propozycja nowych taryf, zgodnie z przepisami ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, musi być wnioskowana do Wód Polskich. Tyle że w przeciwieństwie do ceny gazu czy energii - stawki wody obowiązują przez okres 3 lat. A ponieważ kryzys energetyczny wraz z inflacją podniosły wszystkie możliwe koszty, to przedsiębiorstwom wodno-kanalizacyjnych znudziło się już dokładać.
Od 2021 r. z możliwości zgłaszania propozycji nowych taryf skorzystało już więcej niż 1,1 tys. takich firm. Od początku 2023 r. takich wniosków do Wód Polskich wpłynęło już 512, z czego zaakceptowano 221. Największe podwyżki, nawet na poziomie 30 proc., mają dotyczyć najmniejszych gmin. Z kolei w miastach mają sięgnąć ok. 20 proc.
Woda i ścieki zdecydowanie droższe
Wśród firm, które zawnioskowały do Wód Polskich o podwyżki cen wody dotychczasowej taryfy, znalazł się m.in. poznański Aquanet. Przedsiębiorstwo w okresie od 1 kwietnia 2022 r. do 31 marca 2023 r. odnotowało stratę w wysokości 52,8 mln zł. Dlatego Aquanet chce, żeby ceny wody i odprowadzania ścieków przez najbliższe czy lata były wyższe o 28 proc. Spółka przekonuje, że biorąc pod uwagę miesięczne średnie zużycie wody na poziomie ok. 3 m sześc. - przełoży się to na wyższe rachunki co miesiąc o ok. 9,98 zł brutto.
Aktualnie obowiązująca taryfa została zatwierdzona we wrześniu 2021 r. Przyjęte wówczas wskaźniki waloryzacji, jak i poziom inflacji okazały się mocno niedoszacowane oraz zdezaktualizowały się z przyczyn od spółki niezależnych, a wynikających z panującej od dłuższego już czasu sytuacji makroekonomicznej i geopolitycznej w regionie - tłumaczy taką a nie inną decyzję spółki jej rzeczniczka prasowa Zofia Koszutska-Taciak.
Zaakceptowano także już proponowane podwyżki przez rybnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. Zgodnie z nowymi taryfami za metr sześcienny wody trzeba teraz płacić 7,51 zł brutto (było 6,25 zł), a za metr sześc. odprowadzanych ścieków - 10,96 zł brutto (było 10,37 zł). Ale za rok ma być jeszcze drożej, na co też już zgodziły się Wody Polskie. Od czerwca 2024 r. stawki mają spuchnąć do 7,80 zł brutto za wodę i 11,02 zł brutto za ścieki. A w 2025 r. to ma być już 8,10 zł brutto i 11,71 zł brutto.
Uzasadnieniem dla wprowadzonych podwyżek, które zaakceptował organ regulacyjny były takie czynniki, jak: wysoka inflacja, wzrost ceny wody hurtowej kupowanej od Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów S.A. w Katowicach (podwyżka o 30 proc. w trakcie obowiązywania dotychczasowych cen), wzrost cen energii elektrycznej oraz koszty wynagrodzeń - tłumaczy Karolina Wacławiec, rzeczniczka PWiK Sp. z o.o. z Rybniku.
Podwyżki i tak mogą nie uratować przed wodnym blackoutem
Przy okazji wnioskowania o wyższe taryfy spółki wodno-kanalizacyjne przekonują, że są w fatalnej kondycji finansowej. Zrzeszająca je Izba Gospodarcza Wodociągi Polskie stawia sprawę bardzo jasno: jak tak dalej pójdzie, to te firmy zaczną upadać jedna, po drugiej, a całej Polsce zacznie grozić wodny blackout. Branża przekonuje, że wszystko przez to, że pozbawiono ją możliwości waloryzacji cen, mimo ogromnych kosztów.
Dzisiaj wszystkie przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne borykają się z ogromnym wzrostem swych kosztów, a większość nie może waloryzować cen. W efekcie aż ok. 90 proc. z nich wstrzymało inwestycje, 40 proc. ma problem z płynnością finansową, a 81 proc. odnotowało stratę za 2022 r. - przekonuje mecenas Paweł Sikorski, prezes Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie.
Dalej dowiadujemy się, że bez zachowania ciągłości inwestycyjnej może spaść jakość dostarczanej wody. I jeżeli branża nie będzie mogła podnieść cen w odróżnieniu od wszystkich innych sektorów infrastruktury krytycznej, to wzrośnie także poziom awaryjności, co przełoży się na większe przerwy w dostawach.
W społeczeństwie istnieje silne przekonanie o kluczowej roli sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. Kluczowej zarówno w najważniejszych aspektach codzienności zwykłych ludzi, jak życie lub zdrowie, jak i dla funkcjonowania gospodarki oraz państwa. Bez wody bowiem nie da się żyć, funkcjonować, produkować, świadczyć usług - twierdzi Sikorski.