REKLAMA

Albo węgiel, albo klimat. Międzynarodowa Agencja Energii stawia przed nami prosty wybór

Rzeczywistość w ostatnich latach nie pomaga transformacji energetycznej. Najpierw trzeba było przyspieszyć rozwój po stagnacji w trakcie pandemii, a potem światowej gospodarce bardzo głęboko w oczy spojrzał kryzys energetyczny i ceny surowców zaczęły szaleć. I właśnie w ten sposób na międzynarodowe salony wrócił węgiel. Teraz Międzynarodowa Agencja Energii przestrzega, że jak szybko się z tego węglowego snu nie obudzimy, to o walce ze zmianami klimatu możemy raz a dobrze zapomnieć.

emisja-CO2-dwutlenek-wegla-cel-klimatyczny
REKLAMA

Najpierw węgiel pozwolił szybko nadrobić straty po walce z koronawirusem. Potem nastał kryzys energetyczny, przez który w pierwszej kolejności bardzo zaczął drożeć gaz ziemny. Pod koniec sierpnia 1 MWh gazu potrafiła kosztować blisko 350 euro. A rok wcześniej to było raptem 28,5 euro. Nic więc dziwnego, że poszczególne kraje zaczęły przez to uciekać w węgiel. Ten też zaczął drożeć, ale jego przewagą nad gazem jest m.in. łatwiejszy dostęp.

REKLAMA

I właśnie w ten sposób np. Niemcy przełożyli w czasie pogrzeb swoich elektrowni węglowych, a w Polsce nikt już nie ukrywa, że trzeba zmieniać harmonogram zamykania kopalni. Dalej ma kończyć się na dacie 2049 r., ale ma zacząć działać jakieś 10 lat później, niż to pierwotnie planowano, czyli od 2033 r., kiedy to w polskim miksie energetycznym ma zawitać wreszcie energia jądrowa. Ale Międzynarodowa Agencja Energii przestrzega świat przed dalszym kontynuowaniem tego węglowego romansu. Inaczej nasze szanse na uniknięcie poważnych skutków zmian klimatycznych spadną do zera.

Węgiel albo klimat - musimy wybierać

Ostrzeżeniami przed przesadną produkcją węgla wypełniony jest cały najnowszy raport MEA pt. Węgiel w transformacji Net Zero. Pada w nim jednoznaczna teza, że jeśli kraje będą nadal spalać węgiel w obecnym tempie, emisje CO2 z istniejących elektrowni węglowych i przemysłu spowodują przekroczenie granicy 1,5 st. Celsjusza - przed czym ludzkość przynajmniej w teorii stara się uciec. Czyli albo koniec końców zrezygnujemy z węgla, albo przed zmianami klimatycznymi nie uciekniemy. 

Eksperci podkreślają, że już nie ma miejsca na dyskusję, czy wycofywanie się z węgla, to rzeczywiście dobry pomysł. Dowody na destrukcyjny wpływ spalania czarnego złota na ziemski klimat są już tak przytłaczające, że do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie kwestia do ustalenia, kiedy to się stanie i w jaki sposób. 

Trzeba raz na zawsze skończyć z węglową hipokryzją

Analitycy MAE szacują, że obecnie na świecie działa ok. 9000 elektrowni węglowych, co stanowi 2 185 GW mocy. Co gorsza: globalny popyt na węgiel był stabilny na niemal rekordowym poziomie przez całą ostatnią dekadę. Bo też cały czas mamy do czynienia z węglową hipokryzją. 

Na oprzytomnienie nie mamy już aż tak dużo czasu. Zdaniem analityków MAE, to kwestia maksymalnie 18 lat - do 2040 r. I jeżeli do tego czasu faktycznie nie zastąpimy węgla innym źródłem energii, to o ograniczeniu globalnego ocieplenia jedynie do 1,5 st. C będziemy mogli zapomnieć. W scenariuszu, w którym obecne krajowe zobowiązania klimatyczne będą w pełni i terminowo zrealizowane, produkcja z istniejących elektrowni węglowych spadnie o około jedną trzecią w latach 2021-2030, a 75 proc. jej będzie zastąpione energią słoneczną i wiatrową. Z kolei w scenariuszu zerowej emisji netto do 2050 r. zużycie węgla spada o 90 proc. do połowy stulecia.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA