To, co wyprawia fiskus, jest gorsze niż zwykła likwidacja ulgi. Wkrótce tysiące podatników gorzko zapłacze
W listopadzie 2017 r. Sejm uchwalił ustawę, która istotnie uatrakcyjniła ulgę badawczo-rozwojową. Minęły trzy lata i czekamy na klepnięcie ustawy obejmującej spółki komandytowe podatkiem od osób fizycznych, która automatycznie wyłączy z ulgi B+R tysiące firm. W ten sposób podatkowy raj da innowacyjnych firm diabli wezmą.
Ktoś jeszcze pamięta plan Morawieckiego? W lutym 2016 r. ówczesna premier Beata Szydło i minister Mateusz Morawiecki przedstawili „Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, zapowiadając lawinę inwestycji opiewającą na bilion złotych (nie angielski miliard, tylko polski bilion), innowacji, inaczej mówiąc stworzenie polskim startupom warunków jak u Pana Boga za piecem.
Aby ta gigantyczna kasa mogła trafić do tych prężnych i innowacyjnych firm, powołano wtedy Polski Fundusz Rozwoju.
Mateusz Morawiecki z emfazą opowiadał o wielkiej technologicznej metamorfozie polskiej gospodarki, do której miał doprowadzić szeroko zakrojony „skuteczny i efektywny” program wsparcia polskich firm technologicznych i startupów, które miały uzyskać „dodatkowe mocne szanse na rozwój”.
O obietnicach sprzed blisko sześciu lat mało kto już pamięta. A ja przypomniałem sobie o nich tylko dlatego, że „Dzienniku Gazecie Prawnej” przeczytałem w czwartek, że wkrótce szlag trafi ulgę B+R dla spółek komandytowych, czyli tak naprawdę setek startupów działających w Polsce.
Naprawdę uważa, że to gorsze niż celowa likwidacja
„DGP” przekonuje, że wspólnicy setek, a może nawet tysięcy (ktoś policzył, że zmiany uderzą w 40 tys. firm), startupów funkcjonujących na rynku jako spółki komandytowe, stracą jedyną realną zachętę do inwestowania w działalność badawczo-rozwojową.
Nie, nikt ulgi nie zlikwiduje. Gorzej – nowe przepisy podatkowe, zakładające ucitowienie spółek komandytowych (ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw), po prostu uniemożliwią korzystanie z niej na dotychczasowych warunkach.
Dlaczego uważam, że to gorsze nic planowana likwidacja? Bo pokazuje, z jakim bałaganem mamy do czynienia.
I przy okazji – dla mnie piątym, ostatnim, ale wcale nie najmniej ważnym, dowodem na to, że „premier Morawiecki jest królem”, o czym pisała Agata Kołodziej, jest właśnie pandemiczne uderzenie w startupy, zarejestrowane jako sp.k.
Co to jest ulga B+R i komu przysługuje?
Ulga na działalność badawczą i rozwojową zaczęła obowiązywać w 2016 r., zastępując wcześniejszą ulgę technologiczną. Umożliwiła ona odliczenie przez sześć następujących po sobie lat podatkowych takich wydatków, jak opłacenie procedury uzyskania patentu, ekspertyz naukowych, zakupy specjalistycznego sprzętu.
W styczniu 2018 r. weszła w życie nowelizacja, która jeszcze bardziej uatrakcyjniła ulgę B+R. Umożliwiła ona przedsiębiorcom odliczenie 100 proc. kosztów kwalifikowanych (których katalog przy okazji rozszerzono), a centrom badawczo-rozwojowym, których pojęcie wprowadzono wtedy do ustawy, do nawet 150 proc.
Dokładnie trzy lata temu, gdy nowelizacja ulgi B+R była przyjmowana przez Sejm, rząd przekonywał, że to po to, by zatrzymać firmy w Polsce. Wszystko było pięknie, aż przyszedł koronakryzys i okazało się, że trzeba szukać dodatkowych pieniędzy, uszczelniając tym razem CIT. Zaczęto od sp.k.
Jest szansa na uratowanie ulgi B+R?
„Dziennik Gazeta Prawna” od kilku tygodni punktuje pomysł rządzących na obłożenie CIT-em sp.k. Wcześniej wykazał, że spółki komandytowe nie skorzystają z estońskiego CIT-u, a gdyby chciałyby przekształcić się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, to będą musiały uiścić specjalny podatek… Wspólnicy sp.k. nie będą mogli też rozliczać się ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, choć akurat ma dojść do znacznego rozszerzenia uprawnień w przypadku tej formy opodatkowania.
Wychodzi zatem na to, że Ministerstwo Finansów, które napisało ustawę, szykuje nam kolejny mocno uciążliwy bubel. „
DGP” sugeruje, że CIT od spółek komandytowych może zacząć obowiązywać dopiero od 2022 r., a nie jak zapowiadał fiskus od przyszłego roku. Wszystko zależy do tego, czy przyjętą przez Sejm i Senat oraz podpisaną ustawę uda się opublikować do końca listopada.
Oby się nie udało, wtedy rząd będzie miał czas, by poprawić ustawę, a premier udowodni, że w lutym 2016 r. nie rzucał słów na wiatr.