REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka /
  3. Środowisko

Czesi nie wierzą polskiemu rządowi i chcą monitorować Turów. Premier liczy na przeczekanie kryzysu

Polski rząd chce grać na czas. Za chwilę miesięczny urlop rozpoczyna Komisja Europejska i Trybunał Sprawiedliwości UE. A w październiku planowane są wybory parlamentarne w Czechach. Dlatego rząd Mateusza Morawieckiego chce to wszystko przeczekać i potem, już na spokojnie, w rozmowach o kopalni Turów ugrać dla siebie jak najwięcej. Ale taka taktyka może okazać się wyjątkowo kosztowna.

13.07.2021
13:53
Turów-Czechy-umowa
REKLAMA

Zaczyna się piąty tydzień negocjacji między polski a czeskim rządem w sprawie kopalni Turów. Nasi południowi sąsiedzi zarzucają, że polska odkrywka po ich stronie od lat wypłukuje wodę pitną i niszczy środowisko. Warszawa długo temat zbywała, aż wreszcie Czesi zaskarżyli Polskę do TSUE, co zmusiło rząd Morawieckiego jednak do podjęcia negocjacji. Te, jak przekonywali polscy politycy, miały być łatwe i przyjemne. Tymczasem po miesiącu rozmów cienia porozumienia nie widać nawet na horyzoncie. I możliwe, że nie zobaczymy go jeszcze przez parę tygodni. Tak przynajmniej sugeruje wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

REKLAMA

„Jesteśmy w specyficznym momencie politycznym, za chwilę, na początku października, mamy wybory parlamentarne w Czechach. Sprawy ekologii są w kampanii wyborczej w Czechach niezwykle gorąco dyskutowane. W związku z tym nie spodziewam się, by przed tymi wyborami jakaś ostateczna decyzja mogła zapaść” – stwierdził Sasin w Polsat News.

Turów: negocjacje raczej bez kar finansowych

Minister aktywów państwowych jednocześnie zapewnia, że rozmowy „przebiegają w dobrej atmosferze i wydaje się, że jest zrozumienie naszych oczekiwań ze strony czeskiej”. Najważniejsze, zdaniem wicepremiera Sasina, że kopalnia Turów i tamtejsza elektrownia mogą dalej bez przeszkód funkcjonować. Bez nadwyrężenia naszego bezpieczeństwa energetycznego. I powoli też bez ryzyka finansowego. Przypomnijmy, że Czesi zawnioskowali również do TSUE o nałożenie kary w wysokości 5 mln euro za każdy dzień niewykonania wcześniejszego orzeczenia Trybunału w sprawie natychmiastowego zaprzestania dalszego wydobycia węgla w Turowie. 

Według Radosława Gawlika, prezesa stowarzyszenia EKO-UNIA, byłego wiceministra środowiska w rządzie Jerzego Buźka, ze względu na rozpoczynający się w połowie lipca miesięczny urlop TSUE i KE faktycznie ryzyko kar finansowych za Turów oddaliło się od Polski. „Wygląda na to, że negocjacje potrwają co najmniej do końca lata bez groźby 5 mln euro kar dziennie” - przekonuje. Później może być już różnie. Ewentualna kara nałożona przez TSUE to tylko jedna strona medalu.

Czesi chcą monitorować polskie działania, nie wierzą nam na słowo

Już wiadomo, że cały lub prawie cały ciężar finansowy w sprawie sporu z Czechami o kopalnię Turów spadnie na Polskę. Mówi się o zobowiązaniu w sumie co najmniej 50 mln euro. Warszawa miała się zgodzić na ten warunek. Zawsze przecież na potrzeby wewnętrznej polityki można to inaczej przedstawić, mówić o partycypacji i współfinansowaniu. Gorzej z innymi postulatami Czechów – głównie tymi dotyczącymi monitoringu polskich działań w Turowie i ewentualnych kar za niewypełnianie przyszłej umowy między Warszawą a Pragą. 

„To wszystko słabo rokuje dla mieszkańców Bogatyni wobec braku rozmowy i środków unijnych na planowe wyłączenie kompleksu węglowego w przeciągu najbliższych dziesięciu lat. Widmo wcześniejszego zamknięcie Turowa ze względów ekonomicznych rośnie” – przekonuje Radosław Gawlik.

Taktyka na przeczekanie odbije nam się czkawką?

Taktyka przeczekania do października, do czasu wyborczych rozstrzygnięć w Czechach, szybko może okazać się nieskuteczna. Bardzo możliwe bowiem, że w Pradze dojdzie do zmiany władzy. A następcy będą jeszcze bardziej proekologiczni niż ich poprzednicy, w efekcie rozmowy w sprawie Turowa mogą się jeszcze dodatkowo usztywnić. Obecnie, jak to wskazują sondaże przedwyborcze, najbliżej zwycięstwa w rozpisanych na 8 i 9 października wyborach są: koalicja rządowa TAK, koalicja Razem oraz sojusz Piratów i Burmistrzów. Ostatnie badanie Kantar, opublikowane w czerwcu, Piratom i Burmistrzom dawało 24 proc., koalicji Razem - 23,5 proc., a rządowej frakcji 21,5 proc. 

REKLAMA

I właśnie w Piratach i Burmistrzach obserwatorzy widzą ewentualnych zwycięzców październikowych wyborów. Co do końca nie byłoby dla Polski dobrą wiadomością. Nie jest wszak tajemnicą, że Piraci i Burmistrzowie na kwestie środowiska i klimatu patrzą jeszcze bardziej restrykcyjnie niż obecny rząd Czech. Po wyborach Praga może więc wzmocnić swoje nieprzejednane stanowisko w sprawie kopalni Turów. 

„Wierzę, że moi polscy koledzy zrobiliby to samo, gdyby kopalnia była czeska, a wody gruntowe polskie. Istotą problemu jest to, że nasze obawy nie zostały odebrane jako uzasadnione” – twierdzi należący do Burmistrzów i Niezależnych Martin Puta, hetman Kraju Libereckiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA