Polski rząd srogo się przeliczył ws. Turowa, Czesi gotowi puścić nas z torbami. Już popędzają Brukselę
Czeski Greenpeace z nadzieją wita koniec przerwy wakacyjnej w Trybunale Sprawiedliwości UE i oczekuje, że ten pilnie zajmie się wnioskiem o ukaranie Polski za zwłokę w wykonywaniu orzeczenia dotyczącego natychmiastowego zaprzestania wydobywania węgla w Kopalni Turów.
Taktyka polskiego rządu w sprawie kopalni Turów na razie się nie sprawdza. Czesi nie wycofali żądań, ostatecznych ustaleń nie ma, a czas ucieka. Za to do wyborów parlamentarnych u naszych południowych sąsiadów już tylko miesiąc z niewielkim okładem. A przecież od przedstawicieli rządu nieraz słyszeliśmy, że całe to zamieszanie wokół Turowa, to efekt trwającej u naszych sąsiadów kampanii wyborczej. Ponoć gdy Czesi wybiorą nowy rząd, to mają stać się bardziej skorzy do zgody.
Sondaże przedwyborcze stawiają na zwycięstwo frakcji obecnego szefa rządu lub Partii Piratów, jeszcze bardziej proekologicznej. Trudno sobie wyobrazić, że Piraci po ewentualnym zwycięstwie wyborczym nagle odpuszczają Turów. Lepiej dalej brać pod uwagę trudne negocjacje, ale też potężne kary finansowe.
Turów, czyli 80 dni warte 400 mln euro
Czeski Greenpeace właśnie ogłosił koniec sądowych wakacji w TSUE i z tej okazji ponaglił w sprawie decyzji o karze finansowej dla Polski za każdy dzień niewypełniania wcześniejszego orzeczenia o natychmiastowym zakończeniu wydobycia węgla w Turowie.
Polska zlekceważyła wyrok sądu o wstrzymaniu wydobycia i łamie prawo europejskie. Czeskie społeczności tracą wodę
– przypomina czeski Greenpeace.
Czesi zawnioskowali o ukaranie Polski 15 czerwca, żądając 5 mln euro za każdy dzień zwłoki. Od tego czasu minęło 80 dni, co daje w sumie 400 mln euro kary. Przy obecnym kursie walut to jakieś przeszło 1,8 mld zł. I pewne jest, że Czesi nie odpuszczą. Dla nich powoli spór z Polską o Turów to papierek lakmusowy dla całego unijnego prawodawstwa.
To jest chyba to słynne polskie Państwo Prawa. Wystarczy podnieść środkowy palec i jest się w porządku
– tak postawę Polski w sporze o Turów komentuje mieszkaniec Uhelnej Milan Starec.
Umowa czeka na Polskę od trzech miesięcy
Jeszcze pod koniec sierpnia czeski minister środowiska Richard Brabec tłumaczył, że tak naprawdę wszystko zależy od Polski, która od miesięcy ma piłkę po swojej stronie.
Według gubernatora Liberca Martina Puty szczegóły techniczne przyszłej umowy są już finalizowane. Musi jeszcze wszystko zagrać na szczeblu politycznym.
Rośnie też wewnętrzna presja na rząd w Pradze. Czesi bowiem chcą poznać szczegóły rozmów z Polską i najważniejsze warunki przyszłej umowy. W sprawie ich upublicznienia 9 sierpnia do czeskiego premiera Andreja Babisa list napisał Milan Starec.
Nie mamy wystarczających informacji o toczących się negocjacjach. Nie wiemy nawet, czy Czechy żądają najważniejszego, czyli żeby górnictwo nie zbliżało się już do naszego terytorium - czytamy.
Tamtejszy resort środowiska pozostaje jednak nieubłagany.
Nie będziemy przewidywać ani spekulować, kiedy to się skończy
– twierdzi rzeczniczka czeskiego Ministerstwa Środowiska Dominika Pospisilova.