REKLAMA

Już od 100 dni rząd olewa decyzję TSUE w sprawie Turowa. Rozmowy z Czechami będą jeszcze trudniejsze

Mija 100 dni od czasu, kiedy Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał natychmiastowe zakończenie wydobycia węgla w kopalni Turów – do czasu rozstrzygnięcia sporu z Czechami. Po tygodniach negocjacji nie widać jednak nawet zarysu przyszłego porozumienia. To wpisuje się w taktykę polskiego rządu, który od początku sugeruje, że to polityczna kłótnia, którą zakończą dopiero wybory w Czechach.

Turów-TSUE-manifestacja
REKLAMA

Najpierw premier Mateusz Morawiecki przekonywał, że sprawa jest do załatwienia przez telefon. Potem rząd mówił już o negocjacjach z Czechami, które mają wskazać obopólne inwestycje, dzięki którym po stronie czeskiej nie byłaby wypłukiwana dalej woda pitna. W końcu – przy nieprzejednanej postawie naszych południowych sąsiadów – okazało się, że przyszłe nakłady finansowe poniesie tylko Polska. I pójdą one w dziesiątki milionów euro.

REKLAMA

Trzeba się dogadać jeszcze z Czechami w jakimś zakresie, co jednak nie będzie łatwe, bo Praga z tygodnia na tydzień usztywniała swoje stanowisko. Mają po swojej stronie orzeczenie TSUE o natychmiastowym zakończeniu wydobycia węgla w Turowie. Do tego jeszcze dochodzi wniosek Czechów o ukaranie Polaków za niewykonywanie tego nakazu: 5 mln euro za każdy dzień. 

Na razie jednak na próżno wypatrywać przyszłego porozumienia. Niemiecka eurodeputowana Anna Cavazzini przypomina, że mija właśnie 100 dni od nakazu TSUE dotyczącego kopalni Turów, która cały czas fedruje. Z tej okazji zorganizowała przed polską kopalnią pikietę. 

„Na własne oczy widziałam absolutnie niesamowite rozmiary kopalni odkrywkowej Turów. Pycha, z jaką ludzie wierzą, że mogą wykopać tak wielki dół bez katastrofalnych konsekwencji, jest dla mnie nie do pojęcia” – mówi dr Daniel Gerber, członek parlamentu krajowego Saksonii z ramienia Partii Sojusz 90/Zieloni. 

Turów: spór zakończą dopiero wybory w Czechach?

Polski rząd od początku pojawienia się czeskich pretensji o Turów przekonywał, że tak naprawdę ta kłótnia ma charakter polityczny. A rzeczywiste szkody środowiskowe, o których wspominają Czesi, to tylko pretekst. Dlatego najlepiej byłoby te rozmowy przedłużać aż do wyborów parlamentarnych w Czechach, które zaplanowano na 8 i 9 października. 

„Obecna partia premiera Babiša znacząco przegrywa w sondażach i na pewno nie wygra wyborów. Także partia atakuje innych i pokazuje, że dba o czeskie interesy. Myślę, że tak będzie przez kilka miesięcy” – tak w czerwcu sprawę komentował były szefa polskiej dyplomacji, obecnie europoseł Witold Waszczykowski.

Potem wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin przyznał, że nie spodziewa się, żeby jakaś konkretna decyzja zapadła, jeżeli chodzi o Turów jeszcze przed wyborami w Czechach. I teraz, na miesiąc z okładem przed nową, polityczną rozpiską u naszych południowych sąsiadów – wychodzi na to, że z takim przeczekaniem mamy właśnie do czynienia.

Taka taktyka może okazać się dla Polski fatalna w skutkach. Może bowiem okazać się po październikowych wyborach, że w Czechach władzę dalej ma partia ANO premiera Andreja Babiša. Alternatywą tak po prawdzie jest jedynie wyborcza wygrana jeszcze bardziej proekologicznej Partii Piratów, z którą rozmowy o Turowie mogą okazać się jeszcze trudniejsze. 

Kilometrowy mur ochronny nic nie da?

Jednym z warunków Czechów, tak naprawdę określonym już w 2019 r., w trakcie rozmów dyrekcji polskiej kopalni z mieszkańcami Uhelnej, jest budowa długiego na kilometr muru ochronnego, który ma powstrzymać dalsze ubywania wód gruntowych po czeskiej stronie.

Mur być długi na 1,1 km, wysoki na 20 m i zgodnie z szacunkami PGE – mógłby powstać w ciągu 9 miesięcy. Dominika Pospisilova z biura prasowego czeskiego Ministerstwa Środowiska, przekonuje, że szczegóły w sprawie tej inwestycji ustalono już w listopadzie 2019 r. I Czesi bardzo na nią czekają.

Za rok, może za dwa pierwsze rodziny z naszej miejscowości będą pozbawione wody pitnej. Nawet jak w końcu uda się coś wynegocjować, to będzie za późno

– uważa Milan Starec, mieszkaniec Uhelnej.

Polskiego rządu takie argumentu nie przekonują. Główny Geolog Kraju, podczas posiedzenia sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych, przekonywał, że problemy z wodą pitną Czechów to z pewnością nie jest sprawa kopalni Turów, a winna wszystkiemu miałaby być czeska żwirownia.

REKLAMA

W odpowiedzi Anna Meres z Greenpeace Polska zauważyła, że „znane są opracowanie naukowe wskazujące, że wpływy tego zakładu na środowisko jest marginalny”. Teraz do tematu wtrącili się też hydrolodzy z Czeskiej Służby Geologicznej. Wedle ich ustaleń mur ochronny raczej nie powstrzyma dalszego wypłukiwania po stronie czeskiej wód gruntowych. 

„Podziemna ściana nie może chronić przed odpływem wód ani obszaru wokół Uhelnej, ponieważ znajduje się w zupełnie innym miejscu (ponad 3 km na północny zachód) i na innej głębokości niż byłoby to potrzebne” – przekonuje w serwisie „Hospodarzske noviny” hydrolog Josef Datel z Instytutu Badawczego Gospodarki Wodnej VÚV.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA