Czesi chcą muru na granicy z paskudzącą Polską. To nie żart, sytuacja jest poważna
Nasi sąsiedzi przekazali w sprawie kompleksu węglowego Turów Polsce listę warunków do spełnienia. Innego ratunku – zdaniem naszych południowych sąsiadów – przed skargą do Trybunału Sprawiedliwości UE nie ma. Niestety, Polska kolejny raz pokazała, że tych rozmów do końca poważnie nie traktuje.
Chociaż polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych cały czas milczy w tej sprawie, a resort klimatu i środowiska też nagle nabrał wody w usta, to Dominika Pospisilova, rzeczniczka czeskiego Ministerstwa Środowiska, w rozmowie z Bizblog.pl potwierdza, że w zeszłym tygodniu na rozmowy o przyszłości kompleksu węglowego w Turowie do Warszawy przyjechał minister spraw zagranicznych Tomas Petricek i wiceminister środowiska Vladislav Smrza. Co było głównym tematem?
Ochrona czeskich obywateli, na których życie przygraniczne ma wpływ rozbudowująca się kopalnia węgla brunatnego Turów
– ujawnił nam czeski resort środowiska.
Turów: lista warunków do spełniania, albo skarga do TSUE
Jak wynika z informacji przekazanych nam przez Dominikę Pospisilovą, szef czeskiej dyplomacji przedstawił Polsce listę warunków. Od ich spełnienia zależy, czy nasi południowy sąsiedzi zaskarżą Polskę za Turów do TSUE, czy nie. Chodzi o wybudowanie obsadzonego zielenią muru ochronnego, „który ochroni mieszkańców Czech przed zwiększoną ilością kurzu”. Mowa jest także o wypłacie odszkodowania za utratę wody pitnej (ok. 175 mln koron, czyli ok. 30,5 mln zł).
Czesi chcą też negocjować z Polakami w sprawie budowy alternatywnych źródeł wody, co miałoby kosztować nawet 800 mln koron (blisko 140 mln zł). Kolejnym warunkiem jest utworzenie specjalnego funduszu, który mógłby realizować mniejsze programy ochronne. I jeszcze jedno: powołanie do życia międzynarodowej komisji, która regularnie oceniałaby skutki środowiskowe i inne wydobycia węgla w Turowie.
Ostatni gest dobrej woli
Szef czeskiej dyplomacji Tomas Petricek nie ma wątpliwości, że wpływ wydobycia węgla w Turowie na życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi na granicy polsko-czesko-niemieckiej w tamtym miejscu jest niepodważalny. I chociaż Polacy już wcześniej bagatelizowali problem (np. na organizowane w Brukseli spotkanie nie posłali nikogo osobiście), to czeski minister spraw zagranicznych chce do końca wykorzystać ścieżkę dyplomatyczną. Zanim faktycznie pojawi się w TSUE skarga przeciwko Polsce.
Ten wyjazd jest ostatnim gestem dobrej woli z naszej strony
– skomentował Tomas Petricek podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Warszawie.
Jednocześnie Czesi są przygotowani na scenariusz, w którym rozmowy niczego nowego nie wnoszą. Rząd naszych południowych sąsiadów przygotowuje już treść ewentualnego pozwu do TSUE oraz nakazu dotyczącego wstrzymania wydobycia węgla w Turowie w trybie natychmiastowym. Dokumenty mają być gotowe do końca lutego. Czesi jednocześnie żałują, że piątkowe spotkanie nie odbyło się na poziomie ministerialnym. Polacy wyznaczyli do rozmów z ministrami posłów.
W kolejce czekają już Niemcy
Nie dość, że Polska jawnie pokazuje swoim międzynarodowym partnerom, że rozmowy o Turowie niezbyt ją interesują, to dodatkowo niedawno media obiegła informacja, jakoby Polska Grupa Energetyczna (PGE) rozpoczęła starania o wydłużenie koncesji Turowa do 2044 r. Tymczasem nie tylko Czesi mają już powyżej uszu dalszego fedrowania w tamtych okolicach. Bardzo to nie odpowiada też Niemcom. Pod koniec stycznia urzędnicy i mieszkańcy niemieckiego miasta Zittau i Görlitz wraz z deputowanymi saksońskiego parlamentu złożyli skargę do Komisji Europejskiej na polską kopalnie odkrywkową w Turowie. Reprezentantka niemieckich Zielonych Anna Cavazzini uważa, że „Komisja Europejska musi natychmiast wszcząć postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce”.