Polska rozpaczliwie potrzebuje prądu, Szwedzi ruszają na ratunek. Zobaczcie, jakie cudo odpalili
W poniedziałek zabraknie nam mocy – przyznały Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Sąsiedzi rzucili się na pomoc. Jeżeli szóstego grudnia nie usłyszycie o żadnym blackoucie to powinniśmy podziękować Szwecji, która uruchomiła rezerwową elektrownię opalaną ropą. (Fot. Bengt Norman/Wikipedia.org/CC BY SA 3.0)
Elektrownia w Karlshamn pełni rolę szwedzkiej rezerwy zimowej. Bloomberg donosi, że została ona uruchomiona po tym, jak Polska zwróciła się o pomoc w pokryciu deficytu w systemie elektroenergetycznym sięgającego nawet 1,7 tys megawatów.
Black Monday polskiej energetyki
Elektrownia ma działać wyłącznie w poniedziałek od 5.00 do 21.00. Dlaczego wyrwa jednak w ogóle się pojawiła? Polskie Sieci Elektroenergetyczne tłumaczą, że złożył się na to niefortunny zbieg kilku czynników:
- tymczasowe wyłączenie bloku węglowego o mocy 566 megawatów w Kozienicach
- zatrzymanie bloku węglowego w Opolu o mocy 905 megawatów
- słaby wiatr, przez który elektrownie wiatrowe dostarczyły do systemu mniej energii
PSE informuje też, że na wezwanie o pomoc odpowiedzieli operatorzy systemów w Niemczech, na Litwie i Ukrainie.
Urząd Regulacji Energetyki uspokajał wcześniej, że w polskim systemie elektroenergetycznym są odpowiednie rezerwy i długotrwały blackout nam nie grozi. Co nie zmienia faktu, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa opublikowało instrukcję na wypadek długich przerw w dostawach prądu.
Szwedzi ratują się ropą
Elektrownią w Karlskamn zarządza firma energetyczna Uniper. Ma ona umowę ze szwedzkim operatorem, w ramach której musi być gotowa, by pokrywać braki w zapotrzebowaniu na energię między listopadem a marcem.
Zdarza się, że elektrownia jest wykorzystywana także latem. Szwedzi są zmuszeni okresowo wracać do paliw kopalnych, bo po wyłączeniu dwóch elektrowni atomowych, turbiny wiatrowe potrafią płatać im figle.
Dochodzi wręcz do tak kuriozalnych sytuacji jak rok temu, gdy Skandynawowie musieli prosić Polskę o transfer energii. Prądu, który jest wytwarzany ze spalania węgla, a z tym ostatnim ekologiczna Północ walczy przecież od wielu lat. Z tego względu elektrownia w Karlskamn byłą już w tym roku włączana w celu zaspokojenia doraźnego zapotrzebowania.
Jak na szwedzkie warunki obiekt jest leciwy. Bloki były oddawane do użytku na początku lat 70. Skandynawowie powoli przygotowują się zresztą do wyłączenia ich, bo od 2040 r. sto procent prądu ma być wytwarzana z odnawialnych źródeł.