REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Spryciarze z wyższych sfer znaleźli sobie na giełdzie nową zabawę. Gra toczy się o miliardy, nie dołączysz?

Na porównanie rynku kapitałowego do kasyna oburza się każdy prezes każdej giełdy papierów wartościowych na świecie. Z ich punktu widzenia to nawet nie jest gra, samo określenie „gracz giełdowy” jest niewłaściwe.

12.03.2021
18:26
Spryciarze z wyższych sfer znaleźli sobie na giełdzie nową zabawę. Gra toczy się o miliardy, nie dołączysz?
REKLAMA

Na giełdzie się nie gra, tylko inwestuje, a inwestowanie to ciężka praca wymagająca czasochłonnych analiz i dużej wiedzy, jeśli chce się to robić samodzielnie. Ci frywolnie nastawieni zwykle kończą marnie, bo w zetknięciu z dużym ryzykiem zwykle tracą pieniądze. Tak to powinno w założeniu wyglądać i rzeczywiście często tak wygląda. Ale nie zawsze i nie ostatnio.

REKLAMA

SPAC to skrót od „special purpose aquisition company”, czyli to spółka specjalnego przeznaczenia powołana do celów akwizycyjnych. Po to, aby przejąć jakąś inną spółkę. To ostatni krzyk mody na giełdach amerykańskich. SPAC są już tam traktowane jako osobna kategoria inwestycyjna. Istnieje nawet osobny indeks mierzący ich zachowanie. Codziennie pojawiają się komunikaty o pojawieniu się co najmniej kilku kolejnych tego typu firm. Inwestowanie w nie tak właściwie niczym nie różni się od hazardu, bo kupując jej akcje tak naprawdę sami nie wiemy, co kupujemy.

Ktoś zakłada spółkę i wprowadza ją na giełdę, sprzedając akcje w normalnej ofercie publicznej. Spółka jest w tym momencie klasyczną wydmuszką. Niczym się nie zajmuje i niczego nie ma poza pieniędzmi, które właśnie jej przekazali inwestorzy. Dysponując tym kapitałem i będąc już spółką giełdową, SPAC próbuje przejąć jakąś inną spółkę, która prowadzi już jakąś działalność. Gdy to się udaje, inwestorzy, którzy zainwestowali w wydmuszkę, stają się akcjonariuszami w jakimś prawdziwym biznesie. Najdziwniejsze w całym tym procesie jest to, że w momencie, w którym kupują oni akcje SPAC nie wiedzą, co ten SPAC potem przejmie. Co więcej nie wiedzą nawet, czy w ogóle mu się to uda. Kupują w ciemno.

Całe to zjawisko napędzane jest przez firmy, które potem mają zostać obiektem przejęcia. Ich celem jest wejście na giełdę i pozyskanie nowych inwestorów. Z drugiej strony niekoniecznie są one zainteresowane przeprowadzaniem tradycyjnej oferty publicznej. Powodów może być kilka: bardzo duże koszty, konieczność przygotowania i publikacji prospektu emisyjnego, a co za tym idzie dość duża czasochłonność tego procesu. Do tego w prospekcie trzeba upubliczniać wszystkie firmowe sekrety, co też nie każdemu odpowiada. Wchodzenie na giełdę poprzez fuzję z wydmuszką, która już tam jest, to rozwiązanie prostsze, tańsze i szybsze. SPACs powstają więc niejako w reakcji na zapotrzebowanie z drugiej strony rynku. Oczywiście to wszystko nie mogłoby funkcjonować, gdyby nie było inwestorów kupujących akcje wydmuszek na samym początku tego procesu. Ale oni je kupują na potęgę.

Wchodzenie na giełdę za pomocą połączenia z kimś, kto już na niej jest, to sposób znany od wielu lat. W Polsce w ten sposób na giełdzie pojawił się na przykład CD Projekt, przejmując Optimusa, który wtedy de facto nie był już producentem komputerów, ale tylko wydmuszką czekającą na nowego właściciela. CD Projekt wykorzystał okazję, która zdarzyła się niezależnie od niego. W przypadku SPAC mamy do czynienia z celowym tworzeniem takich okazji na skalę wręcz przemysłową.

Leszcze i rekiny ramię w ramię

5 marca pojawiła się informacja o tym, że od początku tego roku przeprowadzono już 200 emisji akcji spółek typ SPAC. Był to jednocześnie czterdziesty czwarty dzień roboczy tego roku, wychodzi więc średnio nieco ponad 4,5 emisji dziennie z weekendami. Co miesiąc tego typu spółki pozyskują kilkadziesiąt miliardów dolarów, które są inwestowane w ciemno. Jeśli to nie spełnia warunków definicji szaleństwa, to nie wiem, co je spełnia. Istnieją już pewne specyficzne cechy wspólne wszystkich takich emisji, które są traktowane jako dobre zwyczaje. Na przykład cena akcji SPAC w ofercie publicznej zawsze wynosi 10 dolarów. Do tego inwestor zawsze dostaje w ramach bonusu tak zwany warrant, czyli prawo do zakupu kolejnej akcji w przyszłości po cenie, które najczęściej wynosi 11,5 dolara.

Fani i propagatorzy takiej formy inwestowania argumentują, że zwiększa ona szanse zwykłych drobnych inwestorów na uczestnictwo w sukcesie szybko rosnących spółek na wczesnym etapie, a przez to zarobienie pieniędzy większych niż w przypadku dojrzałych spółek od dawna notowanych na giełdzie. Wydmuszka, która jest przejmowana przez SPAC, zwykle jest od niego kilka razy większa, a w całym procesie obok drobnych inwestorów, który kupili akcje SPAC są też duzi wyspecjalizowani inwestorzy, fundusze specjalizujące się w startupach, spółkach wzrostowych itp. W tradycyjnej wersji zwykły inwestor może wejść do takiej spółki dopiero po paru latach, gdy jest już większa, droższa, a fundusze właśnie z niej już wychodzą. SPAC pozwala drobnym iść ramię w ramię z funduszami już na wcześniejszym etapie.

Nawet prezes JP Morgan Jamie Dimon powiedział, że jeśli SPAC ma dobrego sponsora, czyli założyciela, i dobrych inwestorów instytucjonalnych, to wtedy inwestycja z punktu widzenia drobnego gracza może mieć sens. Tyle że „jeśli” nie zawsze są spełnione, a początkujący inwestor może tego nie zauważyć i wpakować się w problem.

W pandemii SPACs zyskały na popularności

W czasach dużej zmienności na giełdach trudno było przeprowadzać tradycyjne oferty publiczne na warunkach zadowalających obydwie strony transakcji, więc ci, którym się spieszyło na giełdę, coraz częściej próbowali alternatywnego sposobu. Przełom nastąpił, gdy rok temu w ten sposób na giełdę dostała się spółka Nikola, postrzegana jako konkurent Tesli.

Dziś SEC, czyli amerykański nadzór nad rynkiem kapitałowym,x ostrzega, że nie powinno się inwestować w SPAC, tylko dlatego, że w mediach społecznościowych wspiera ją jakiś celebryta, znany sportowiec, piosenkarka, bądź znani aktorzy. Doszliśmy bowiem już do tego etapu, że w inwestowanie w SPAC zaangażowali się między innymi Shaquile O’Neal, Serena Williams i Jay-Z. SEC przypomina, że obecność gwiazd, która na pewno pomaga zwiększyć zainteresowanie daną wydmuszką z pewnością nie zmniejsza ryzyka inwestycyjnego.

Według informacji ze strony spactrack.net w 2020 roku w 248 ofert spółek SPAC zainwestowano 83 mld dolarów. W tym roku ofert tych było już 246 i pochłonęły 78,2 mld dolarów. A mamy dopiero połowę marca!

REKLAMA

W wyszukiwarce artykułów w serwisie internetowym Bloomberga na hasło SPAC wyskakuje siedemnaście różnych tekstów opublikowanych w ciągu ostatnich 24 godzin. Siedemnaście! W tym jeden o tym, że wśród spółek zainteresowanych wejściem na giełdę z pomocą fuzji z wydmuszką jest między innym BuzzFeed. Z kolei założeniem swojej SPAC zainteresowany jest 84-letni właściciel spółki Kering, która posiada takie marki jak Gucci, YvesSaintLaurent i Puma. Chce to zrobić, bo wcześniej SPAC założył Bernard Arnault, właściciel LVMH i marek Louis Vuitton, Dior, Givenchy czy Sephora. Założenie własnej SPAC zrobiło się modne w wyższych sferach.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA