Wprowadzenie nowego podatku od sprzedaży paliw to błąd. Kraje UE mogą pożałować tej decyzji
Historyczne wyniki finansowe osiągane przez koncerny paliwowe doprowadziły do tego, że wiele gospodarek zdecydowało się wprowadzić podatki od nadmiarowych zysków. Problem w tym, że nowy podatek może mieć szereg niekorzystnych konsekwencji – ostrzegają eksperci. Autor: Mirosław Ciesielski, Obserwator Finansowy.
Ceny paliw na światowych rynkach osiągnęły w 2022 r. wieloletnie maksima, a bezpośrednią przyczyną wzrostów było rozpętanie wojny przez Rosję. Po 24 lutego 2022 roku cena ropy Brent podskoczyła do ponad 130 dolarów za baryłkę, utrzymując się powyżej 100 dolarów praktycznie do końca zeszłego roku. Obecnie cena ta powróciła do poziomu sprzed inwazji czyli 85 dolarów. Jeszcze dynamiczniej poszybowały w górę ceny gazu naturalnego, które na giełdzie holenderskiej (TTF) w momencie inwazji więcej niż podwoiły się, gdy surowiec był oferowany za ponad 200 euro za megawatogodzinę (MWh), aby w sierpniu osiągnąć szczytową wartość 350 euro. Jednak w miarę uruchamiania alternatywnych źródeł zaopatrzenia przez kraje UE cena ta spadała i w styczniu osiągnęła poziom sprzed inwazji (ok. 80 euro).
Saudowie z Aramco zyskali najwięcej
Najwięcej w sposób niezasłużony zyskały na tej sytuacji globalne koncerny paliwowe, które w zeszłym roku osiągnęły nienotowane dotąd zyski.
Za największego wygranego można uznać saudyjskiego giganta Aramco, którego zysk za 2022 rok osiągnął wartość 161 mld dolarów i był o 46 proc. wyższy od uzyskanego rok wcześniej. To więcej niż łączne rezultaty osiągnięte przez koncerny Shell, BP, ExxonMobil i Chevron, które odpowiednio wzrosły do 39,9; 27,7; 59,1 i 36,5 miliardów dolarów, czyli więcej niż dwukrotnie.
Tak też było w przypadku ConocoPhilips (17,3 mld), francuskiego Total Energies (36,2 mld) i norweskiego Equinora, którego wynik poprawił się z 10 mld do 22,7 mld dolarów.
Organizacja Global Witness dokonała, bazując na metodologii unijnej, kalkulacji nadmiarowych zysków pięciu koncernów (Chevron, ExxonMobil, Shell, BP i Total Energies).
Zgodnie z tym podejściem zyski są liczone jako nadmiarowe, jeśli są o ponad 20 proc. wyższe od średniego zwrotu z poprzednich czterech lat (2018-2021). Wynikiem tej kalkulacji jest suma 134 mld dolarów nadmiarowych zysków osiągniętych przez koncerny w 2022 roku wynikła z wojny w Ukrainie. Równa jest ona 20 proc. kwoty, która została alokowana przez państwa UE w celu ochrony konsumentów i biznesu przed skutkami wzrostu cen energii.
Cała kwota 134 mld dolarów stanowi 80 proc. wartości strat wynikłych na świecie wskutek ekstremalnych zjawisk klimatycznych w 2022 roku, do których przyczyniło się spalanie paliw kopalnych – wskazuje analiza think tanku Bruegel.
Tymczasem z rekordowych zysków koncernów naftowych w największym stopniu korzystają ich udziałowcy, którym wypłacone zostaną dywidendy, opiewające na 48 mld dolarów, a 54 mld mają być przeznaczone na program odkupu akcji, co zwiększa ich wartość dla akcjonariuszy, ale uznawane jest za nieproduktywne.
52 bln zysku z eksploatacji złóż ropy i gazu
Prezydent Biden określił takie działanie jako czerpanie nienależnych zysków z rosnących cen energii. Jednocześnie, jak wskazuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA), tylko pięć procent wydatków inwestycyjnych koncernów naftowych przeznaczane jest na rozwój czystych źródeł energii, a 95 proc. na wydobycie paliw kopalnych. Jak obliczył prof. Aviel Verbruggen z Uniwersytetu w Antwerpii, suma zysków, które z eksploatacji złóż ropy i gazu uzyskały w ciągu ostatnich 50 lat państwa i koncerny naftowe opiewać może nawet na równowartość 52 bilionów dolarów. Dla porównania, wartość globalnego PKB w zeszłym roku to 95 bilionów.
Dlatego kwoty, którymi dysponowały państwa i firmy naftowe, mogły dawać potężne narzędzia wpływu politycznego na świecie, kreując możliwości praktycznie nieograniczonej korupcji. Verbruggen wskazuje, że niezasłużona renta firm naftowych w zeszłym roku mogła być nawet dwa razy większa niż przeciętna dla lat 1970-2020 i wynieść 2 biliony dolarów.
Producenci paliw korzystali także z subsydiowanych cen ich produktów w większości krajów świata, a wartość subsydiów opiewała łącznie na 16 mld dolarów dziennie – pokazuje analiza Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Beneficjentami wysokich cen paliw kopalnych poza koncernami są przede wszystkim państwa, eksporterzy ropy i gazu. MFW ocenia, że sześć krajów należących do Rady Współpracy Zatoki Perskiej odnotowało w zeszłym roku wzrost PKB o 6,4 procent wobec 2,7 rok wcześniej. Najwięcej zyskała Arabia Saudyjska, odnotowując wzrost PKB o 7,6 proc., osiągając w zeszłym roku pierwszą od 10 lat nadwyżkę w swoim budżecie. Wartość aktywów funduszu majątkowego (Public Investment Fund) tego państwa przekroczyła w zeszłym roku 620 mld dolarów.
MFW przewiduje, że nadmiarowe zyski państw Bliskiego Wschodu pochodzące z eksportu ropy i gazu wyniosą w ciągu 4 lat 1,3 biliona dolarów. Część dochodów zostanie zainwestowana w zachodnie spółki publiczne typu blue chips jak Amazon, Microsoft PayPal czy fundusz BlackRock, których wyceny są relatywnie niskie, co jeszcze bardziej zwiększy udział petroinwestorów w kapitale tych firm.
Dochody ze sprzedaży ropy i gazu wygenerowały też nadwyżkę w bilansie handlowym Norwegii i przyczynią się do powiększenia aktywów Norweskiego Państwowego Funduszu Emerytalnego (Oljefondet). Jego wartość oceniana była w połowie zeszłego roku na 1,3 biliona dolarów, po tym jak wskutek przeceny globalnych aktywów odnotował największą stratę w historii. Przychody Norwegii z opodatkowania sprzedaży ropy i gazu bliskie były w zeszłym roku 90 mld dolarów. To ponad trzy razy więcej niż rok wcześniej i 16,5 tysiąca dolarów per capita, co stanowi jeden z najwyższych wskaźników na świecie.
Sama grupa Equinor, której 67 proc. udziałów jest w rękach państwa, wniosła do budżetu kraju ponad 40 mld dolarów, a dodać do tego należy podatki od innych firm, głównie zagranicznych, które mają licencję na poszukiwania i wydobycie ropy i gazu w norweskim szelfie kontynentalnym. Norwegia jest jednym z niewielu krajów, eksporterów paliw kopalnych, które pomagają Ukrainie. W zeszłym roku wartość pomocy wyniosło 1,6 mld dolarów, a w latach 2023-27 opiewać ma ona dodatkowo na blisko 7 mld.
Paliwowi giganci rezygnują ze współpracy z agresorem
Zachodnie koncerny paliwowe podjęły decyzję o wycofaniu lub zawieszeniu działalności operacyjnej w Rosji po jej napaści na Ukrainę, choć niektóre czyniły to opieszale.
Najszybciej zamiar zawieszenia operacji w Rosji ogłosił Shell (udział w projekcie Sachalin 2), co miało pociągnąć za sobą stratę w wysokości 5 mld dolarów, choć jak podaje Global Witness, mógł importować rosyjską ropę z Turcji.
Jego konkurent – BP zadeklarował rezygnację ze swoich udziałów w rosyjskim Rosniefcie (20 proc.), wycofując z jego rady dyrektorów swoich przedstawicieli oraz nierosyjskich pracowników, co przełożyć mogło się na utratę aktywów w wysokości 25 mld dolarów.
Z kolei amerykański ExxonMobil wstrzymał działalność na trzech polach gazowo-naftowych offshore nieopodal Sachalinu, co wiązało się także z budową terminala umożliwiającego eksport surowców. Wartość udziałów w tych przedsięwzięciach szacowana była na 4 mld dolarów. Podobną decyzję podjął norweski Equinor, pozostawiając inwestycję wartą 1,2 mld dolarów.
Poważnym utrudnieniem w realizacji postanowień wymienionych firm zachodnich była decyzja Putina, zakazująca sprzedaży udziałów w rosyjskich firmach do końca roku.
Najdłużej z opuszczeniem Rosji zwlekał francuski koncern Total Energies podejrzewany o produkcję paliwa lotniczego dla rosyjskich samolotów. Dopiero pod koniec zeszłego roku uległ międzynarodowym naciskom i zapowiedział stopniowe wyjście z rosyjskich biznesów. Należał do nich przede wszystkim producent gazu Novatek, w którym francuski potentat posiadał niemal 20 proc. udziałów, wartych 3,7 mld dolarów, co wygenerowało mu 750 mln dol. wartości dywidendy za zeszły rok.
Miliardy dolarów z nowego podatku tylko na papierze
Ogromne, nadzwyczajne zyski koncernów naftowo-gazowych odbiły się na gwałtownym wzroście kosztów paliw, energii, ogrzewania, nawozów i żywności, powodując konieczność pomocy państwa dla grup najbardziej wrażliwych konsumentów. Nasiliły więc presję na wprowadzenie podatku od nadmiarowych zysków tych podmiotów.
Unia Europejska wdrożyła odpowiednie regulacje we wrześniu zeszłego roku (tzw. temporary solidarity contribution). Przewidują one podatek w wysokości 33 proc. sumy zysku przekraczającego o 20 procent średnią jego wartość za ubiegłe cztery lata, a spodziewane wpływy oszacowane łącznie na 140 mld euro. Poszczególne kraje mają jednak swobodę wprowadzania dodatkowych danin. Uczyniła tak Grecja, gdzie znacznie wyższym podatkiem objęci zostali producenci energii i Austria, gdzie stawka podatku dla producentów paliw i energii z zachowaniem podanej zasady kalkulacji wynosi 40 procent, także Włochy, Francja i Czechy. W USA z uwagi na układ sił w Kongresie, mimo apeli prezydenta, podatku nie udało się uchwalić.
Na Wyspach Brytyjskich od początku roku jest w mocy 35 proc. podatek (przedtem 25 proc.) nałożony na producentów ropy i gazu, który obowiązywać ma do 2028 roku. Oczekuje się, że w ciągu sześciu lat zapewni wpływy podatkowe w wysokości 40 mld funtów. Nie jest to wcale pewne, mimo, że Shell i BP mają swoje siedziby w Wielkiej Brytanii. Podatek dotyczy jednak wyłącznie zysków z wydobycia ropy i gazu generowanych na rynku brytyjskim (w tym Morzu Północnym). Stąd danina uiszczona przez Shella za ubiegły rok wyniosła tylko 108 mln funtów, a BP 538 mln funtów. W obecnym roku mogą one być nawet trzykrotnie wyższe.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że firmy mogą odpisać od podatku nawet 90 proc. kosztów związanych z uruchomieniem wydobycia z nowych złóż. Co więcej, jeśli uznają, że podatki są zbyt dolegliwe mogą dokonać restrukturyzacji swojej działalności lub zmienić jej jurysdykcję. Tak można interpretować decyzję Harbour Energy, największego brytyjskiego producenta ropy i gazu, który ogłosił zamiary ograniczenia zatrudnienia i inwestycji na rodzimym rynku. W podobny sposób mogą zmniejszać podstawę opodatkowania firmy na rynku UE.
Skutki uboczne wprowadzenia podatku od nadmiarowych zysków
Obecna forma podatku obowiązująca w Unii Europejskiej może nie być optymalna i wywoływać różne niekorzystne skutki uboczne. Według analizy amerykańskiego think tanku Tax Foundation należą do nich:
- ryzyko obniżenia produkcji energii i jej nośników na rynku unijnym na rzecz importu, który nie będzie objęty podatkiem od zysków nadzwyczajnych (sytuacja taka wystąpiła w USA w latach 80-tych, kiedy administracja J. Cartera wprowadziła podobny podatek), a warto zaznaczyć, że w zeszłym roku dostawcą połowy skroplonego gazu do UE i 12 proc. ropy były USA;
- wzrost liczby zagranicznych dostawców;
- możliwość utrzymywania się wysokich cen surowców energetycznych (głównie gazu) w kolejnych sezonach grzewczych;
- pogorszenie warunków inwestycji w realizacji przyszłych projektów energetycznych wynikające z mniejszej wartości dostępnego kapitału, tym bardziej, że w sektorze paliw i energii występuje cykliczność zysków i strat;
- utrudnienie warunków zielonej transformacji energetycznej.
Wnioski te w znacznej mierze zgodne są wynikami raportu opracowanego przez analityków MFW powstałego jeszcze przed wprowadzeniem podatku przez Brukselę. Wskazują oni na element niestabilności warunków inwestycji, który kreować będzie nowy podatek, a koncern ExxonMobil uznał, że UE przekroczyła swoje uprawnienia i zaskarżył jego wprowadzenie do Sądu Pierwszej Instancji UE. Lepszym rozwiązaniem byłoby tworzenie korzystniejszych warunków dla dekarbonizacji gospodarek i rozwoju odnawialnych źródeł energii, tym bardziej że amerykańska ustawa Inflation Reduction Act może stanowić zachętę dla europejskich producentów OZE dla relokowania inwestycji do USA