Przez Polski Ład szpitale stają się jeszcze bardziej chore. Lekarze masowo rezygnują z etatów
Pierwotna idea Polskiego Ładu była taka, żeby skończyć z arbitrażem na rynku pracy, z umowami śmieciowymi i udawaniem firm. Ale rząd się ugiął przed pojękiwaniami grup interesów, namieszał i efekt w praktyce będzie dokładnie odwrotny. Szczególnie uderzy w szpitale, w których lekarze, uciekając przed wyższymi kosztami składki zdrowotnej, już składają albo rozważają złożenie wypowiedzeń umów o pracę, by zacząć rozliczać się z fiskusem jako firma.
Są szpitale, w których wypowiedzenia mogą dotyczyć nawet 80 proc. zatrudnionych w nich lekarzy. W innych medycy po prostu masowo renegocjują warunki zatrudnienia, tak by na Polskim Ładzie nie stracić finansowo. Wszystkiemu winna jest zmiana polegająca głównie na braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej – pisze Prawo.pl. To brzmi dość komicznie, że właśnie lekarze nie chcą jej płacić. Czyżby lekarz nie chorował?
W każdym razie ulga dla klasy średniej, która miała część Polaków ratować przed obniżką wynagrodzenia, dotyczy zarobków do 133 tys. zł rocznie, tymczasem lekarze specjaliści często zarabiają znacznie więcej.
Lekarze uciekają na kontrakty
Rzecz tym, że ratunkiem przed obniżką wynagrodzenia, która może z powodu reformy podatkowo-składkowej dotknąć lekarzy, jest założenie własnej działalności gospodarczej i zawarcie kontraktu ze szpitalem.
To chore. I niby lekarz traktowany jest jako wolny zawód w świetle polskich przepisów i może pracować dla szpitala jako firma, ale czy to naprawdę normalne? Już chyba bardziej wolnym zawodem jest nauczyciel, który pracuje w szkole znacznie mniej godzin niż lekarz w szpitalu, a resztę pracy wykonuje w domu, kiedy mu wygodnie. Absurd.
A jeszcze większym absurdem jest to, że przecież Polski Ład miał promować zatrudnianie na podstawie umowy o pracę, ale rząd tak namieszał, że jeszcze bardziej zwiększył atrakcyjność samozatrudnienia, szczególnie przy wyborze ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, PiS bowiem obniżył stawki podatkowe dla zawodów medycznych z 17 proc. do 14 proc.
Politycy sami się więc proszą o masowe wypowiadanie umów o pracę
Czy to źle? Bardzo. Po pierwsze dla samych pracowników, którzy zwykle myślą tylko o tu i teraz, a niższe składki, jakie będą płacić dzięki ucieczce z etatu, to też niższe wypłaty zasiłku w razie choroby czy urlopu macierzyńskiego, to też niższe emerytury. A przecież władza powinna walczyć o co innego, bo jak przyjdzie co do czego, to obywatele płaczą, że państwo ma im pomóc.
Po drugie umowa B2B ze szpitalem to brak ograniczeń w zakresie liczby godzin pracy, dobowego czasu pracy i nadgodzin. Takie przypadki znane są od dawna – lekarz 48. godzinę na dyżurze jest przepracowany i popełnia błędy. Nikt tego nie chce.
No i jest jeszcze jeden problem: po przejściu z etatu na działalność gospodarczą rozliczaną ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych nie można świadczyć usług na rzecz dawnego pracodawcy w roku podatkowym i w roku poprzedzającym rok podatkowy, w którym wybrało się tę formę opodatkowania.
To oznacza, że lekarz porzucający etat, musi porzucić też swój szpital. To akurat mały problem dla lekarza, który z powodzeniem znajdzie pracę w szpitalu obok - lekarzy przecież dramatycznie brakuje wszędzie.
Gorzej dla samego szpitala. Taka karuzela kadrowa w samym środku pandemii, tuż przed zbliżającym się omikronem, który może wywołać nawet 100-300 tys. zakażeń dziennie w najbardziej dramatycznym scenariuszu, to katastrofa.