Panowie prezesi, obcinacie pensje pracownikom? Obniżcie i sobie, nie wkurzajcie ciężko pracujących ludzi
Setki tysięcy firm stoją nad przepaścią, więc żeby ratować biznes, obniżają wynagrodzenia pracownikom. Ale koszty kryzysu powinni ponosić wszyscy, nie tylko najsłabsi. Mam wrażenie, że mali przedsiębiorcy to rozumieją, ale tzw. tłuste koty w wielkich firmach już nie koniecznie. LOT właśnie obcina pensje pracownikom o 75 proc., ale obniżka nie dotyczy zarządu firmy. UKNF apeluje do bankowców, żeby nie wypłacali sobie wielomilionowych bonusów. To naprawdę trzeba o to prosić?

LOT, jak wszystkie linie lotnicze na świecie, ma kłopoty. Według szacunków IATA straty linii lotniczych na świecie z powodu pandemii przekroczą 314 mld euro. Trzeba się jakoś ratować. LOT poinformował, że chce chronić miejsca pracy, dlatego nie będzie zwalniał pracowników, ale postawi na obniżki wynagrodzeń, które, jak pisze „Puls Biznesu”, mogą sięgnąć 75 proc. I dotkną przede wszystkim personel latający, a więc pilotów i stewardessy.
Związki zawodowe nie godzą się na cięcia i siadają do stołu dyskutować, zaczynając od pytania: a wy o ile obcięliście sobie pensje? I to jest bardzo celne pytanie. Odpowiedź, jaką usłyszał Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego, brzmi: nie obcięliśmy wcale, bo o obniżce wynagrodzenia zarządu może zdecydować wyłącznie Kancelaria Premiera. Wygodne tłumaczenie. Czekamy zatem, co na to KPRM.
A gdy prezesi banków zaczną zwalniać…
Przeglądam dalej gazety i serwisy, nadrabiając newsy z ostatnich dni. Natykam się w „Rzeczpospolitej” na doniesienia, że Komisja Nadzoru Finansowego „żąda od banków ostrożnego podejścia do wypłaty zmiennych wynagrodzeń”. Żąda? Ostre słowa. Ale zaraz okazuje się, że to ostrożne podejście może oznaczać niekoniecznie zupełną rezygnację z wielomilionowych bonusów, które co roku dostają bankowcy, ale jedynie ich ograniczenie.
A przypomnę, o jakich kwotach mówimy. Z analizy przygotowanej na początku marca przez bankier.pl wynika, że najlepiej w 2019 roku zarobił prezes Banku Millennium, którego roczne wynagrodzenie wyniosło 5,1 mln zł, z czego wynagrodzenie podstawowe to tylko 2,3 mln zł, a wynagrodzenie zmienne i inne dodatki to 2,8 mln zł.
Największe różnice pomiędzy wynagrodzeniem podstawowym a zmiennym widać dopiero w przypadku banków z udziałem Skarbu Państwa. Prezes PKO BP zarobił za 2019 r. prawie 2,5 mln zł, z czego wynagrodzenie zasadnicze to tylko 795 tys. zł, reszta - 1,7 mln zł to właśnie wynagrodzenie zmienne i bonusy. Prezes Pekao, rządzący bankiem do 29 listopada 2019 r., Michał Krupiński zarobił w sumie 3,2 mln zł, z czego wynagrodzenie podstawowe wynosiło 837 tys. zł, a zmienne to 2,9 mln zł. Jego następca Marek Lusztyn zarobił w 2019 r. prawie 2 mln zł, z czego wynagrodzenie zmienne i dodatki to ponad 1 mln zł.
Na razie się nie czepiam. Zacznę, kiedy banki zaczną ogłaszać, że sektor bankowy też zaczyna odczuwać poważne kłopoty z powodu pandemii i w związku z tym obniża wynagrodzenia swoim pracownikom. To wtedy przyjdzie czas, by zarządy cięły pensje nie tylko tym na najniższych szczeblach firmowej drabiny, ale również sobie.
Rząd Nowej Zelandii i zarząd LPP
I wcale nie chodzi o to, że obcięcie pensji prezesa czy kilku członków zarządu uratuje sytuację firmy, chodzi o solidarność. Przykład dał rząd Nowej Zelandii. Kilka dni temu premier Jacinda Ardern ogłosiła, że rząd dobrowolnie obniża swoje wynagrodzenia o 20 proc. na sześć miesięcy. Oczywiście oszczędności wynikające z tych cięć nie zmienią sytuacji budżetowej Nowej Zelandii, ale rzecz w tym, żeby:
„Najlepiej opłacani politycy rządu wykazali przywództwo i solidarność z pracownikami na pierwszej linii frontu oraz z tymi, którzy stracili środki do życia”
– powiedziała premier Nowej Zelandii cytowana przez „The Guardian”.
W Polsce już kilka tygodni temu na radykalny ruch zdecydował się zarząd firmy LPP, który obniżył swoje wynagrodzenia do symbolicznej kwoty 1 zł i to do odwołania. Tu mam trochę mieszane uczucia, na ile to działanie szczere, a na ile ruch PR-owy, bo w tym samym czasie LPP borykało się z olbrzymim kryzysem wizerunkowym wynikającym z publikacji tygodnika „Newsweek”, który zarzucał firmie wykupienie z polskiego rynku setek tysięcy maseczek i wysłanie ich do fabryk w Chinach pod pozorem pomocy najbardziej potrzebującym chińskim regionom.
Tak to powinno wyglądać
Ale pozytywnych przykładów w Polsce jest więcej. Jednym z nich jest Medicover, który kilka dni temu ogłosił, że obniża czasowo pracownikom pensje o 15 proc. Ale nie wszystkim. Zarząd obciął sobie więcej, bo 35 proc., a prezes zarządu w ogóle zrezygnował z wynagrodzenia.
Tak to powinno działać. I nie chodzi o to, żeby teraz wszyscy prezesi rezygnowali ze swoich wynagrodzeń, ale żeby byli solidarni ze swoimi pracownikami.