Dodatek węglowy można cudownie rozmnożyć. Chcesz 15 tys. zł zamiast 3 tys. zł? Proszę bardzo
Ustawa o dodatku węglowym została napisana tak niechlujnie, że nie trzeba było wiele czasu, by Polacy nauczyli się ogrywać rząd i wyłudzać kilkukrotnie więcej pieniędzy z dodatku węglowego, niż im się należy. I nagle pół Polski udaje, że jest w separacji albo że na 40 mkw. kwadratowych mieszkają cztery rodziny. Kibicuję rządowi, żeby posłuchał plotek, jak ograniczyć to cwaniactwo.
A plotki głoszą, że rząd planuje znowelizować ustawę o dopłatach do węgla w taki sposób, żeby prawo do 3 tys. zł mieli tylko ci, którzy w pierwszym rzucie zadeklarowali w CEEB (Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków) odpowiednie źródło ciepła, które do przyznania pieniędzy się kwalifikuje.
O takim pomyśle aż huczy na forach pracowników socjalnych, którzy w gminach obsługują przyjmowanie wniosków o dodatek węglowy.
Nawet jeśli to plotka, dobrze, żeby się rozeszła, bo to świetny – zwyczajnie uczciwy – pomysł, niech więc dotrze do odpowiednich uszu w ministerstwach.
3000 zł na węgiel? Tylko frajer by nie skorzystał
Przypomnę, że Polacy do 30 czerwca mieli czas na złożenie deklaracji do CEEB o tym, z jakich źródeł ciepła korzystają. Jeśli zgłosili piec węglowy, już po fakcie okazało się, że przysługuje im dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł. Co więc zaczęli robić? A jakże! Wracali do urzędów, żeby deklaracje poprawić, bo się niby pomylili albo zapomnieli o starym piecu. Nie było to niedozwolone. I oczywiście sprawiało, że zyskiwali prawo do 3 tys. zł.
To dopiero początek wielkiego szachrajstwa, które ogarnęło już chyba pół Polski. Kiedy rząd pod falą krytyki, że cierpią nie tylko ci ogrzewającym węglem ugiął się i wprowadził jednorazowy dodatek również dla ogrzewających gazem LPG, pelletem drzewnym, drewnem kawałkowym czy olejem opałowym, zaczęło się kolei kombinowanie, na co można dostać więcej kasy. I kolejny powód do zmiany deklaracji w CEEB.
No bo na taki pellet, podobnie jak na węgiel, przysługuje 3 tys. zł, ale już dopłata do kotła olejowego to tylko 2 tys. zł, do drewna kawałkowego 1 tys. zł, a do LPG tylko 500 zł. Masz jednocześnie dwa różne źródła ciepła? Biegniesz czym prędzej do CEEB, żeby poprawić deklarację i wybrać jako główne źródło to, do którego są wyższe dopłaty. Proste, nie? Tylko frajer by nie skorzystał.
A że Polska to nie kraj frajerów, to katalog cwaniactwa jest dużo szerszy.
Dopłaty do węgla, 10 mkw. na rodzinę
Zaczęło się od odkrycia, że przecież ustawa mówi, że dopłata przysługuje nie na piec czy jakiś tam kocioł, ale na gospodarstwo domowe. W dodatku osoba wnioskująca o dodatek nie musi być właścicielem nieruchomości, nie musi być w niej nawet zameldowana, wystarczy że poda, że jest to jej miejsce zamieszkania.
I nagle już w pierwszych dniach przyjmowania wniosków, a te można składać od 17 sierpnia, okazało się, żel 10 proc. domów mieszkają aż po trzy rodziny, w 60 proc. domów mieszkają dwie rodziny, a tylko 10 proc. domów, których dotyczyły wnioski, zamieszkiwanych jest przez jedną rodzinę, a mówiąc inaczej: jedno gospodarstwo domowe.
Nie dziwi was to? To poczekajcie! Ostro po bandzie pojechali mieszkańcy Rybnika. Tamtejszy Ośrodek Pomocy Społecznej otrzymał aż cztery wnioski dotyczące jednej nieruchomości – relacjonuje rybnik.com. I można by nawet uznać, że to ma sens – w jednym dużym domu mieszka wielopokoleniowa rodzina, a przecież im większy dom, tym więcej węgla potrzeba na jego ogrzanie. Tyle że w tym przypadku chodziło o pomieszczenie o powierzchni 40 mkw. Jak mieszkają tam cztery rodziny, to zimą pewnie nie muszą opalać węglem, bo tak im ciasno, że grzeją się wzajemnie ciepłem własnych ciał.
I jeszcze przykład gminy Niedźwiedź w powiecie Limanowskim, o którym z kolei wspomina prawo.pl. Tam na 3 tys. pieców zgłoszonych do CEEB przypada aż 15 tys. gospodarstw domowych. To albo jakieś cudowne rozmnożenie, albo standardem w każdym domu jest, że mieszka w nim pięć osób, z czego mąż i żona się rozstali, choć wciąż żyją pod jednym dachem, a troje ich dzieci jest już dorosłych i samodzielnych, ale też z domu nie wyfrunęli, założyli jedynie samodzielne gospodarstwo domowe.
Kanciarzom wstrzymać dopłaty do węgla
Potem poszło już w górki. Polacy zaczęli przypominać sobie, że żyją w separacji. Albo że ich dzieci są przecież dorosłe, i choć mieszkają z nimi, są samodzielnie, więc tworzą osobne gospodarstwo domowe. Albo że rodzina jest przecież skonfliktowana, to też ma osobny budżet, jest więc osobnym gospodarstwem domowym.
I jak tu ich wszystkich obdzielić? Rząd przecież na dopłaty chce przeznaczyć 11,5 mld zł. Na początku mówiło się „aż 11,5 mld zł”. Teraz chyba trzeba zaczął mówić „tylko” 11,5 mld zł. Jak w 95 proc. kwota ta zostanie wykorzystana, bo zapotrzebowanie na dopłaty przerośnie oczekiwania rządzących, koleje dodatki będą już zmniejszane.
Cóż, rząd już się zorientował, że pewnie mu pieniędzy nie wystarczy i rzeczywiście planuje nowelizację ustawy, bo chce zahamować cudowne rozmnożenie gospodarstw domowych w Polsce poprzez doprecyzowanie definicji gospodarstwa domowego, a nowelizacja ma wejść w życie już we wrześniu.
Drogi rządzie, apeluję o przewertowanie plotek z forów dla pracowników socjalnych i zabranie się do rzeczy z odwagą. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mamy rozdawać publiczne pieniądze nie tylko bogatym, bo przecież nie ma tu żadnego kryterium dochodowego, to jeszcze i oszustom i wyłudzaczom.