REKLAMA

Szykuje się walka z plastikiem jak o klimat. Światowe negocjacje mają potrwać nawet dwa lata

Rozmowy na temat globalnego ograniczenia produkcji plastiku trwają już od 2014 r., ale chyba w końcu zbliżają się do szczęśliwego finału. Efektem ma być strategia podobna do tej podjętej wobec zmian klimatu. Obserwując jednak mizerię merytoryczną ostatnich Szczytów Klimatycznych ONZ, właściwie nie wiadomo, czy będziemy się cieszyć, czy płakać.

Szykuje się walka z plastikiem jak o klimat. Światowe negocjacje mają potrwać nawet dwa lata
REKLAMA

O tym, że plastik jest już wszędzie i ludzie go wdychają, a nawet jedzą, nie trzeba nikogo przekonywać. Z publikowanych przez WWF i Plastic Free Foundation wyników badań Ipsos wynika, że ​​średnio 7 na 10 ankietowanych osób w 34 krajach wierzy w to, że powstanie jakaś ogólnoświatowa regulacja, która wreszcie na zanieczyszczenie plastikiem nałoży kaganiec. 

REKLAMA

Tworzywa sztuczne trują, nie mamy czasu na dwa lata negocjacji

Do tej pory dużo było gadania na ten temat, za czym jednak nie szły żadne czyny. Ale za chwilę ma to się zmienić. Podczas V Zgromadzenia Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP) w Nairobi delegacje aż 175 krajów zagłosowały za rozpoczęciem procesu negocjacji traktatu w tej sprawie. I to się za chwilę stanie. Już 28 listopada, w ramach posiedzeń Międzyrządowego Komitetu Negocjacyjnego, rozpocznie się w Urugwaju pierwsza seria rozmów na ten temat, które mają zakończyć się w 2024 r. 

Zdaniem ekspertów mamy niestety do czynienia znowu z niepotrzebnym opóźnieniem. WWF wykazuje, że tylko w ciągu dwuletniego okresu negocjacji całkowite zanieczyszczenie oceanów tworzywami sztucznymi ma wzrosnąć o 15 proc. Tymczasem według raportu organizacji Environmental Investigation Agency (EIA) ilość plastikowych odpadów może się podwoić do 2040 r. Globalne szacunki mówią, że każdego roku do mórz i oceanów na świecie może trafiać nawet ok. 11 mln ton plastiku.

Będzie porozumienie paryskie w sprawie plastiku?

Naukowcy mają nadzieję, że to wszystko skończy się czymś na wzór porozumienia paryskiego, które przyjęto w 2015 r., podczas COP21. Osobiście jednak trzymam mocno kciuki, żeby tak się nie stało. Boję się, że inaczej z plastikiem stanie się po prawdzie to, co z klimatem. Niby wszyscy pochylają się nad tym problemem i rozumieją jego powagę, ale rąk do pracy i działania jakoś nie można znaleźć. Teraz, w trakcie Szczytu Klimatycznego COP27 w Egipcie, podczas blisko dwutygodniowych rozmów więcej było lobbystów paliw kopalnych niż działaczy klimatycznych. 

Nie ustalono też nic nowego w sprawie emisji CO2, czy produkcji węgla. Powołano do życia za to specjalny fundusz, z którego pieniądze będą trafiać do najbiedniejszych krajów na walkę ze skutkami zmian klimatu. Ludzie więc znowu chcą leczyć końcowy efekt, a nie jego przyczynę. Co więcej: nie wiadomo, jakie konkretnie kraje mają łożyć na ten fundusz i o jakie dokładnie środki finansowe chodzi. Ma być fundusz i tyle.

REKLAMA

I mam nieodparte wrażenie, że z plastikiem może być tak samo. Na dyskusję o tego typu zanieczyszczeniach już czekamy od 8 lat, a same negocjacje mają potrwać dwa kolejne. Jakiś plastikowy konsensus pojawia się więc na horyzoncie nie prędzej niż w 2024 r. Rozciągnięty na 24 miesiące proces negocjacyjny pewnie wykaże różnice zdań w tej sprawie.

Można przypuszczać, że rozbieżności mogą być zbyt duże, żeby cokolwiek podpisywać albo skończy się na działaniach pozorowanych, tak jak jest w przypadku funduszu, o którym mówiono w trakcie COP27. Inna sprawa, że naprawdę trudno się spodziewać, żeby jakiekolwiek ustalenia w tym zakresie były przez wszystkich respektowane. Wystarczy zweryfikować te dotyczące klimatu, żeby się o tym przekonać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA