Paszporty covidowe w Polsce? Nawet Orban nie przekonał naszego rządu, że powinien pocisnąć antyszczepionkowców
Minister zdrowia straszy, że dobowa liczba zachorowań na covid może sięgnąć w Polsce 40 tys. i na tym samym wdechu mówi, że żadnych obostrzeń nie planuje. Nie planuje też stosowania paszportów covidowych, choć już chyba cała Europa z nich korzysta, nawet nasz przyjaciel Viktor Orban.

Paszport covidowe wymagane są, by wejść do miejsc publicznych takich jak restauracje, bary czy muzea nie tylkow we Francji i Włoszech, ale też w Austrii, Belgii, na Cyprze, w Czechach, Danii, Grecji, Irlandii, na Litwie, Łotwie, w Portugalii i Rumunii. Nawet u naszych przyjaciół Węgrów paszport jest konieczny, by wziąć udział w imprezach sportowych i muzyczno-tanecznych oraz w imprezach powyżej 500 osób na świeżym powietrzu.
W Polsce toczymy dyskusję o segregacji sanitarnej. Dlaczego? Bo pozwoliliśmy się jej rozwinąć. Bo rządowi brakuje odwagi, by zrobić to, co robi co najmniej pół Europy.
Myślicie, że w innych krajach nie ma antyszczepionkowców? Denialistów? Oczywiście, że są! I wychodzą na ulice protestować przeciwko restrykcjom zezwalającym w przestrzeni publicznej na co innego zaszczepionym i niezaszczepionym. A jednak władze krajów, które wymieniłam alfabetycznie, bo tak łatwiej – tak wiele już ich jest – miały odwagę podjąć decyzje, żeby nie zamykać gospodarki jak rok temu, kiedy sytuacja epidemiczna jeszcze się zaostrzy.
Ale umówmy się, 15 tys. zakażeń dziennie to już jest niemało. Na co więc czekamy?
Minister zdrowia czeka na 40 tys. zakażeń dziennie
Co wtedy? Ha! No właśnie nie wiadomo, bo o paszportach szczepionkowych wymaganych, by korzystać z miejsc publicznych oczywiście nadal nie ma mowy.
Właściwie w tej sprawie łatwiej mówić według klucza, czego nie ma. Nie ma ustawy, która pozwalałaby pracodawcom sprawdzać, czy ich pracownicy są zaszczepieni, czy nie, i przesuwać ich na inne stanowiska pracy, by byli mniejszym zagrożeniem dla klientów. O taką ustawę pracodawcy błagają od miesięcy, miała zostać przyjęta szybko i nadal jej nie ma.
Nie ma przepisów, które miały pozwolić pracodawcom w ostateczności wysyłać niezaszczepionych pracowników na bezpłatne urlopy, jeśli przesunięcie ich na inne stanowisko nie byłoby możliwe. Miały być właśnie we wspomnianej ustawie. I ich nie będzie, nawet jeśli sama ustawa w końcu będzie. Mówił o tym od jakiegoś czasu zarówno minister zdrowa Adam Niedzielski, i powtarza to samo Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. I to w momencie, w którym mamy 15 tys. nowych zakażeń dziennie.
W USA nie patyczkują się z covidem
W momencie, w którym w Stanach Zjednoczonych zdecydowano, że wszyscy pracownicy średnich i dużych firm zatrudniających minimum 100 osób muszą się obowiązkowo zaszczepić do 4 stycznia.
Ewentualnie mogą się nie szczepić, ale wówczas co tydzień będą musieli poddawać się testowi na obecność koronawirusa, oczywiście na własny koszt.
Mowa o 84 mln amerykańskich pracowników. Firmom, które nie zastosują się do nowych przepisów, będzie grozić grzywna w wysokości blisko 14 tys. dol. za każdy przypadek, a więc za każdego niezaszczepionego pracownika.
Można? Można, tylko trzeba się przestać bać własnego elektoratu mniej więcej tak jak niedawno można było przestać się bać tego wirusa, który już nam nie zagrażał.