Niemcy chcą ograniczenia prędkości na autostradach. Byle tylko dopiec Putinowi
Nie mylmy jednak społeczeństwa niemieckiego z niemieckim rządem - ten nadal pozostaje największym hamulcowym Europy w odważniejszych działaniach przeciw Rosji i w dodatku nie słucha swoich obywateli. Dowód? Niemcy chcieliby też przedłużenia działania swoich elektrowni jądrowych. A rząd? Zamykamy zgodnie z planem. A potem ten sam rząd: ojojoj, nie możemy nakładać embarga na surowce z Rosji, bo nam skóra zimą zmarznie.

Adam Traczyk, współzałożyciel i prezes think tanku Global.Lab, właśnie donosi na Twitterze, że społeczeństwo niemieckie popiera wprowadzenie tymczasowego ograniczenia prędkości na autostradach. Nie ze względu na zwiększenie bezpieczeństwa. Ze względu na wojnę w Ukrainie. Przypomnę, że ograniczenie prędkości to jedno z zaleceń Międzynarodowej Agencji Energetycznej, która radzi, jak zmniejszyć popyt na surowce rosyjskie.
Niemcy po autostradach i tak nie pędzą, ile fabryka dała
Wprowadzenie ograniczeń prędkości na niemieckich autostradach, które słyną w całej Europie z tego, że ograniczeń żadnych nie mają, mają najwyżej zalecana prędkość, byłoby symboliczne, to byłby dla kierowców koniec pewnej ery.
Jak się okazuje, za jest 58 proc. Niemców, przeciw 38 proc.
Klasa polityczna nie nadąża za społeczeństwem
Takie wyrzeczenie być może dla Niemców po prostu wcale nie byłoby odczuwalne. Jak bowiem pokazały niedawno badania kolońskiego Instytutu Rozwoju Ekonomicznego, o których pisał w zeszłym roku Autoblog, aż 77 proc. Niemców korzysta z autostrad z prędkością nie większą niż 130 km/h. A to przecież mniej niż ograniczenia na autostradach w Polsce! Szybciej niż 160 km/h jeździ niecały 1 proc. niemieckich kierowców.
Atom? Zamykamy! A rosyjski gaz dalej płynie
Ale ciekawie robi się, kiedy spojrzymy na badania społeczne dotyczące energetyki. I tu wielka niespodzianka. Z badania opinii Politbarometr telewizji ZDF, które jeszcze w marcu cytował dziennik Die Welt wynika, że:
- 55 proc. ankietowanych Niemców jest za rezygnacją z importu rosyjskiej ropy i gazu, nawet jeśli w skutek tego w kraju pojawią się problemy z zaopatrzeniem w surowce. Przeciw było 39 proc.;
- 47 proc. badanych Niemców uważa, że sankcje gospodarcze nałożone przez kraje zachodnie na Rosję są słuszne – nawet jeśli miałyby przynieść niekorzystne skutki dla Niemiec. Więcej! 38 proc. jest zdania, że sankcje powinny być jeszcze zaostrzone;
- I na koniec: 57 proc. badanych jest za wydłużeniem okresu eksploatacji elektrowni jądrowych w Niemczech.
I te elektrownie jądrowe szczególnie przyciągają uwagę. Zajął się tą kwestią niedawno też inny instytut badania opinii Infratest dimap i wyszło mu podobnie: 53 proc. badanych Niemców jest za przedłużeniem działania elektrowni, 38 proc. jest przeciw.
Ciekawe, że postawę Niemców wobec atomu zmieniła właśnie wojna, bo przed atakiem Putina na Ukrainę proporcje wyglądały dokładnie odwrotnie - większość Niemców chciała zamknięcia atomu.
Czasy się zmieniły. Niemiecki rząd nie. Ten nadal planuje wyłączyć przed końcem tego roku trzy ostatnie bloki swoich elektrowni jądrowych. A równocześnie będzie opowiadać, że nie może zrezygnować z importu rosyjskiego gazu i blokować europejskie embargo, bo zagrożone będzie bezpieczeństwo energetyczne ich kraju. Czego nie rozumiecie?